52

201 9 3
                                    

Pov. Michael

-To co robimy? -zapytałem, gdy wszyscy byliśmy z powrotem w pokoju Cal'a.

-Za chwilę będzie obiad, więc nie kombinujcie za bardzo. -odezwała się Mali.

-Ja odpadam. Zjadłam u siebie. -powiedziała Kate, siadając na podłogę koło łóżka.

-Szybka rundka w butelkę? -zaproponował blondas.

-W sumie i tak nie ma nic lepszego do roboty. -najstarsza z Hood'ów wzruszyła ramionami i usiadła na podłodze, a za nią reszta.

Po tym gdy wszyscy się zgodzili, czekaliśmy tylko na to aż Kate albo Ashton się odezwie. Czarnowłosa patrzyła groźnie na loczka, ten za to wlepił w nią puste spojrzenie. NO KURWA NIECH KTÓREŚ SIĘ ODEZWIE.

-A wy? Gracie? -zapytał niepewnie Azjata.

-Ja gram. -odpowiedziała pewnie O'Connor.

Teraz wzrok wszystkich spoczął na Irwin'ie. A on nadal patrzył tylko na ciemnooką. No kurwa, chyba ich tutaj zamknę samych i albo się pozabijają, albo będą się pieprzyć.

-Ja też. -odezwał się w końcu. Łaskawca.

-No to gramy. -Hemmings klasnął w dłonie i nie wiadomo skąd wyciągnął butelkę.

-Jest południe, a ty już piłeś? -zapytała z wyrzutem Jones.

-Nie ja, ta butelka leżała pod biurkiem. -tłumaczył się.

-Dobra. Bo zaraz kolejni się pokłócą. Gramy. -zabrałem butelkę od blondyna i zakręciłem.

Niestety nie pograliśmy za długo, bo zostaliśmy zawołani na obiad. W końcu, umieram z głodu. Pierwszy zleciałem po schodach, a za mną cała reszta. Co do tego latania to dosłownie, przeskakiwałem co trzeci schodek.

-Co na obiad Pani Mamo? -zapytałem od razu po wejściu do jadalni, gdzie znajdywał się ogromny stół.

-Michael, rozmawialiśmy już na temat jak masz do mnie mówić. -powiedziała kobieta o ciemnych włosach, powoli przynosząc dania z kuchni.

-Mamo, po prostu nie zwracaj na niego uwagi. -odezwał się Azjata, siadając na krześle obok mnie.

-Calum, nie tak cię wychowałam. -zagroziła palcem Joy, na co wystawiłem język ciemnookiemu.

-Jak z dziećmi... -westchnęła Mali, siadając obok swojego brata. Obok niej usiadła Alex, dalej Luke i Ashton.

Kate, która jako jedyna jeszcze nie siedziała, patrzyła na dwa wolne miejsca. Jedno pomiędzy loczkiem, a tatą Hood'a, a drugim pomiędzy mną, a David'em. Po chwili zastanowienia, usiadła na tym drugim krześle.

-Powiedz mi, czy się mylę.. -zaczepiłem ciemnowłosą, gdy wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać. -Robisz to specjalnie?

-Ale co?

-Nie udawaj głupiej. Nie jesteś już na niego zła... Robisz to specjalnie. -zmrużyłem oczy, chcąc dokładnie widzieć jak zareaguje i czy miałem racje.

-Skąd ty...?

-Wiedziałem. -prychnąłem. -To jest ta twoja zemsta? Taka średnia powiem ci.

-Ból psychiczny jest o wiele gorszy od tego fizycznego. Zadając się z nim od początku wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie. Poniekąd byłam na to przygotowana. Nie o to byłam na niego zła...

-To o co? -trochę się pogubiłem.

-O to, że tak długo zajęły mu przeprosiny. Myślałam, że już nigdy się nie odezwie i na tym się skończy nasza znajomość...

Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz