47

205 9 1
                                    

Pov. Alex

-Co ty tak kurwa jęczysz? Zapierdalaj się ubrać i idziesz ją przeprosić. I mam w dupie, że ci się nie chce. Masz pięć minut Irwin! -pośpiesznie wyszłam z jego pokoju, kierując się do gabinetu doktorka.

Zapukałam i nie czekając na pozwolenie weszłam do gabinetu. Smith siedział za biurkiem i przeglądał jakieś papiery. Zerknął na mnie i po chwili wrócił do zapisków.

-Co cię do mnie sprowadza Alexandro? -nienawidzę mojego pełnego imienia i on o tym dobrze wie. Ughhh...

-Mogłabym dostać przepustki dla Kudłatego i Azjaty? -zapytałam, robiąc przy tym maślane oczy.

-Musisz ich tak nazywać? -westchnął kładąc papiery na stół i zaczął szukać czegoś po szufladach.

-No wie doktor... muszę. -uśmiechnęłam się, czekając nadal na świstki papieru.

-Co ja z wami mam... Do godzimy 20 mają być z powrotem.

-Dziękuje i dowiedzenia! -zabrałam papierki i ruszyłam do pokoju najstarszego z nich.

-Jeśli jest ktoś goły, zakryj się czymś! -krzyknąłem, otwierając drzwi jak zwykle z hukiem. Mocne mają zawiasy.

-Musisz się tak drzeć?

-Przeszkadza Irwin?

-Tak Jones.

-Mam to w dupie. Zbierać się. Wychodzimy.

-Od kiedy tak rządzisz? -pyta się Luke.

-Od kiedy z mamuśką jest źle. Gotowi? Nie mam całego dnia.. -prychnęłam.

Rzuciłam w nich przepustkami i sama ruszyłam w stronę wyjścia. Nie czekając na resztę debili, usiadłam na pobliskiej ławce.

-Gdzie się spieszysz Lexi? -pyta mnie Luke, siadając koło mnie.

-Lexi? Co to za zdrobnienie?

-Przed chwilą wymyśliłem. To jak? Powiesz? -pyta, dźgając mnie palcem w żebra.

-Ała! To bolało pajacu! -trzepnęłam go w tył głowy. -Po prostu mam nadal wkurwia na Irwina.

-No już kotek.. -wciągnął mnie na swoje nogi i mnie przytulił. -Będzie dobrze. Zobaczysz, że za niedługo mamuśaka i ojciec będą razem.

-Mhm. Tak. -wtuliłam się w jego klatkę. -Dobra, koniec miziania. Idziemy do kwiaciarni. -wstaje z jego kolan i poszłam w stronę najbliższego sklepu z kwiatami.

-Jeśli chciałaś kwiaty to mogłaś powiedzieć. Kupiłbym ci.. -mówi Luke, podchodząc do mnie i łapiąc mnie za rękę.

-Nie dla mnie ćwoku. Irwin nie ma jaj to mu pomogę. Ashton zapierdala przepraszać na kolanach Kate. -wzruszyłam ramionami i pociągnęłam chłopaka do pozostałej trójki.

-Gdzie idziemy?- burczy najstarszy z nich.

-Nie interesuj się Irwin bo kociej mordy dostaniesz. A nie sorry, już ją masz. -uśmiechnęłam się złośliwie i gestem ręki pokazałam kierunek, w którym będziemy szli.

Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się przed kwiaciarnią. Wszyscy oprócz mojego chłopaka patrzeli na mnie ze zdziwionym wzrokiem.

-Po co tu przyszliśmy? -odzywa się pierwszy Azjata.

-Po kwiaty? -przewróciłam oczami. -Lecisz Kudłaty. Bukiet niebieskich róż, raz! -zaczęłam pchać chłopaka w stronę drzwi?

-Czemu ja?! Nie może iść Luke jak chcesz kwiaty?

Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz