Pov. Kate
Jęknęłam zirytowanie gdy usłyszałam charakterystyczną melodie z telefonu informującą, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Leżałam akurat rozwalona w salonie zaciekle, oglądając Niesamowitego Spider-Mana. Wkurzona tym, że ktoś mi przeszkadza w podziwianiu człowieka pająka stwierdziłam, że nie odbiorę. Zwłaszcza, że wiedziałam kto to był. Cal i Luke aktualnie byli w szkole, Alex i Mike zapracowani w sklepie, rodzice w kuchni, a brat siedział u siebie w pokoju. Została tylko jedna osoba. Gdy muzyka nadal nie ucichła w końcu odebrałam.
- Mów, byle szybko. Zajęta jestem - mruknęłam niezadowolona nadal, będąc skupiona na filmie.
- Niby czym jesteś tak zajęta? - usłyszałam rozbawiony ton Ashtona po drugiej stronie.
- Nie interesuj się. Albo mówisz w czym problem, albo się rozłączam.
- No już. Uspokój się...
- Nigdy nie mów kobiecie, żeby się uspokoiła. To działa jak mentosy na cole - przerwałam.
- Cokolwiek. Wracając, cała ekipa ma dzisiaj zaproszenie na obiad, bo mamy z chłopakami coś do ogarnięcia, a głupio było was dwie zostawić...
- Uroczo. Przyznaj się, że po prostu boicie się tego co możemy wam zrobić - prychnęłam, wiedząc, że trafiłam.
- Swoją drogą, nie chciałabyś wpaść szybciej?
- Problemy z rodzeństwem? - prychnęłam. - Tylko skończę Spider-Mana - Ashton się zaśmiał, po czym odpowiedział "okey" i się rozłączył.
Gdy film się skończył, postanowiłam się przebrać w coś porządniejszego niż dresy. W między czasie spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby. Poinformowałam rodziców, że wychodzę, podkradając z kuchni jabłko i wyszłam. Poszłam na najbliższy przystanek i włączyłam muzykę w słuchawkach, czekając na autobus. W połowie drogi pojazdem dostałam smsa.
Od Ash
~właśnie do mnie dotarło że ty nie wiesz gdzie mieszkam
Do Ash
~a kiedy do ciebie dotrze, że ja wiem wszystko?
Kilkanaście minut później wysiadałam z komunikacji miejskiej i skierowałam się w stronę domu Asha. Nim się obejrzałam, a stałam pod odpowiednim domem. Zadzwoniłam dzwonkiem, a po dość charakterystycznym dźwięku rozniosło się szczekanie. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech na myśl małego cieszącego się dobermana, drapiącego drzwi po drugiej stronie. Usłyszałam tylko "ja otworze!", które zdecydowanie nie należało do loczka, po czym drewniana powłoka się ruszyła, a w niej stanął blondwłosy chłopiec z wiercącym się szczeniakiem na rękach. Przez rozczulający widok mój uśmiech się powiększył. Natomiast na jego twarzy pojawiło się zmieszanie.
- Kto przyszedł Harry? - po domu poniósł się głos Ashtona, a chwilę później staną za bratem. - Cześć.
- No cześć - przywitałam się, podczas gdy chłopiec się ulotnił, oddając psa w ręce właściciela. - Będę tak stać w przejściu dopóki nie przyjdzie reszta, czy mnie wpuścisz? - Ash odsunął się tylko, przepuszczając mnie, a następnie zamknął za mną drzwi.
Po zdjęciu butów, ruszyłam w stronę kuchni, z której dochodziły dźwięki rozmów i najprawdopodobniej radia. W niedużym pomieszczeniu, które grało rolę kuchnio-jadalni znajdowali się wszyscy domownicy. Przy stole siedział Harry układając puzzle, razem z partnerem mamy Ashtona. Lauren opierała się o kuchenny blat obok swojej mamy, która zajęta była marynowaniem mięsa.
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...