4

451 23 2
                                    

Pov. Kate

Ostatni pokój, ostatnia osoba i najwięcej stresu.

Tak bardzo chciałabym być już w domu i zapomnieć o tym dniu. Zaczynając od prawie nagiego bruneta, przez różowo włosego Michael'a flirtującego z Alex, kończąc na pingwinie mutancie, który rzucił we mnie pluszakiem.

Zapukałam w drewnianą powłokę i czekałam na odpowiedź. Sekundy, które mijały mi jak godziny, wcale nie poprawiały mojego humoru.

-Zamknięte! -warknął chłopak.

-Jesteśmy z wolontariatu. -szepnęłam na dyle głośno by osoba za drzwiami usłyszała.

-Wynocha! -wzdrygnęłam się przez ton jego głosu.

Spojrzałam na przyjaciółkę szukając na jej twarzy odpowiedzi, co powinniśmy teraz zrobić. Jednak ona takim samym wzrokiem patrzyła na mnie.

-Co teraz? -zapytałam szeptem. Alex uniosła ramiona, dając mi do zrozumienia, że sama nie wie.

-Precz z pod moich drzwi! -przygryzłam dolną wargę ze stresu.

Nagle owe drzwi otworzyły się z impetem. Z pomieszczenia wręcz wyleciał wkurzony blondyn. Chłopak o orzechowych oczach najpierw spojrzał na jasnowłosą. Później skierował swój wzrok na mnie i podszedł.

Instynktownie zaczęłam się wycofywać. W końcu nie zwracając uwagi na przyjaciółkę, zaczęłam uciekać wzdłuż korytarza. 

-Nie uciekniesz przede mną! -usłyszawszy jego krzyk, przyśpieszyłam, nie zwracając uwagi na trzęsące się nogi. 

Przyznaje, że koniec korytarza wcale mnie nie pocieszał. Zaczęłam zwalniać dopóki blondyn nie szarpnął mnie za nadgarstek i przyparł do ściany.

-Mówiłem, że mi nie uciekniesz. -warknął, przykładając ręce po oby dwóch stronach mojej głowy, z takim impetem, że się trochę skuliłam.

-Puść mnie. -starałam się nie patrzeć na niego by się opanować, ale mogę się założyć, że mój głos mnie zdradzał.

-Nie licz na to. -warknął, próbując wzrokiem wywiercić we mnie dziurę.

-Proszę. -zacisnęłam oczy, czując jak napływają do nich łzy. Nie wiem czemu tak się zachowywałam. Czułam się winna, mimo tego, że nic nie zrobiłam.

Przygryzłam dolną wargę, gdy po raz drugi uderzył rękami o ścianę obok mojej głowy.

-Ashton, odsuń się od niej. -odezwał się jeden z dwóch mężczyzn, którzy do nas podeszli.

Blondyn obdarzył ich tylko krótkim spojrzeniem po czym wrócił do skanowania mnie wzrokiem.

-Puść ją, Irwin. -zaczął drugi z mężczyzn. Spojrzałam na nich błagalnie bo nie wiedziałam ile jeszcze wytrzymam w danej sytuacji.

-Wrócisz do siebie i nie będziesz miał problemów. -pierwszy mężczyzna złapał blondyna za ramię i próbował go ode mnie odciągnąć, ale chłopak ani drgnął.

-To wszystko jej wina! Ona mnie sprowokowała! -odwrócił ode mnie wzrok.

-Rozumiem, ale tak nic nie zdziałasz. -teraz przyjrzałam im się. Ten, który trzymał chłopaka za ramię miał czarne włosy, a ten drugi kasztanowe.

-Nic nie rozumiesz! Nie wiesz jak było! -znowu uderzył dłońmi o jasną ścianę. Przez wstrząśniecie ciała na jego czoło wpadło kilka kręconych kosmyków. -Pamiętaj, jeszcze z tobą nie skończyłem. -szepnął gdy w końcu dwaj tutaj obecni mężczyźni odciągnęli go ode mnie.

Zjechałam plecami po ścianie, kuląc się jak najbardziej mogłam. Po chwili, gdy mój mózg przetworzył to co się stało, odreagowałam płaczem. Każda kolejna łza tworzyła ścieżki po i tak już mokrych policzkach. Nawet nie przejmowałam się tym, że  jestem na korytarzu, którym ktoś może teraz przejść.

-Nic ci nie jest? -zapytała Alex, kucając obok mnie.

-Mam dosyć. -odpowiedziałam nie mając siły wydusić z siebie coś jeszcze.

-Tak cię przepraszam. -powiedziała z widoczną skruchą.

-Zadzwonię do Nick'a żeby mnie zabrał. -sięgnęłam po telefon z kieszeni. Jasnowłosa nawet się nie sprzeciwiała, kiwnęła tylko twierdząco głową.

Wychodząc z budynku szpitala, wybrałam numer do brata.

~Przyjedziesz po mnie?

~Kate? Coś się stało?

~Przyjedziesz czy nie?

~Jeśli mi powiesz dlaczego płakałaś.

~Dobra ale dopiero jak przyjedziesz.

~To gdzie mam przyjechać?

~Szpital psychiatryczny. Nie pytaj, powiem ci w domu.

Czekałam na niego dobre piętnaście minut, gdy w końcu pod budynek podjechało czarne auto.

-Dłużej się nie dało? -zapytałam wchodząc do samochodu.

-Korki są, nie moja wina. -odpowiedział patrząc na mnie. -Coś się stało? -akurat teraz zachciało mu się udawać starszego braciszka.

-Mówiłam, że powiem w domu. -zapięłam pas i skierowałam swój wzrok na widok za szybą.

Nicolas wzdychnął i ruszył z pod budynku, w którym byłam jeszcze pół godziny temu. Podczas gdy on skupił się na drodze, ja udawałam wielkie zainteresowanie temu co działo się za szybą.

-Jesteśmy. -mruknął gdy samochód zatrzymał się na naszym podwórku. 

Cała droga minęła nam w zupełnej ciszy, przerywanej tylko piosenkami z radia. Teraz jedyne o czym marzyłam, to łóżko, koc i dobry film. Ale oczywiście mój brat miał inne plany.

-To co się stało? -zapytał od razu gdy przekroczyliśmy próg domu.

-Nie chcę o tym mówić.. -mruknęłam siadając na kanapę w salonie.

-Mam komuś oddać? -powiedział pół żartem. Nie odpowiedziałam, bo trafił w dziesiątkę.

-Proszę, daj spokój. -spojrzałam na niego błagalnie.

-Nie mogę, jeśli widzę, że dzieje ci się krzywda. -zirytował się.

-Teraz się zrobił z ciebie super braciszek. Radzę sobie.

-Właśnie widzę. Jakbyś sobie radziła, to byś po mnie nie dzwoniła.

-Nie chciałam wracać autobusem. -mruknęłam

-Chcę wiedzieć co się stało. -powiedział twardo.

-A ja nie mam ochoty się z tobą kłócić i tak mi już głowa pęka. -wstałam i poszłam do kuchni po tabletkę.

Popijając pigułkę wodą, zauważyłam, że do pomieszczenia wszedł Nick, który szukał czegoś w lodówce.

-Pamiętaj, jeśli będziesz mieć problemy to dzwoń. -nie odpowiedziałam, po prostu ruszyłam w stronę swojego pokoju.

Gdy zamknęłam już drzwi, wypuściłam ze świstem powietrze.

-W co ja się wpakowałam. -zapytałam sama siebie, łapiąc za głowę.

Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz