Pov. Kate
-Zajmuję huśtawkę! -krzyknęłam pierwsza, wchodząc na plac zabaw na terenie parku, biegnąc w jej stronę.
-Ja zamawiam drugą! -obok mnie pojawił się Cal.
Za plecami usłyszałam jak Luke i Ash się z nas śmieją.
-Kto ostatni ten frajer! -wyprzedził nas śmiejący się blondyn, przez co we dwójkę zaczęliśmy biec szybciej.
-Oho, komuś forma spada. -powiedział brunet, patrząc na loczka, który dobiegł jako ostatni.
-Odwal się Azjato. -burknął, gdy usiadłam na huśtawce.
-Zjadłeś coś nieświeżego, że taki jesteś? -drążył ciemnooki.
-Nie twój zasrany interes. -fuknął Irwin.
-Przepraszamy za kolegę, ale chyba ma dzisiaj okres. -powiedział z pełną powagą Luke.
-Okres to ty zaraz możesz mieć na ryju. -mówił podchodząc do miłośnika pingwinów.
-Chłopaki, wyluzujcie. -stanęłam pomiędzy nimi.
-Nie wtrącaj się! -krzyknął na mnie Ashton, przez co przeszły mnie ciarki.
-Pamiętajcie o tym, że jeśli zaczniecie się bić, to nigdy więcej nas nie puszczą do parku. -mówił spokojnie Calum. Chłopaki mierzyli się jeszcze groźnie wzrokiem po czym odpuścili.
-Too.. Ile masz lat? -spojrzał na mnie blondyn, po czym wrócił do bawieniem się listkiem, który trzymał w palcach.
-Nie mówili ci, że kobiet się nie pyta o wiek? -zapytałam, zaczynając się huśtać.
-Mówili, że o wagę nie wolno, ale o wiek, nic się nie odzywali. -znowu skierował swój wzrok na mnie.
-Zgaduj. -uśmiechnęłam się chytrze.
-Szesnaście? -podał jako pierwsze.
-Przesadziłeś, więcej. -odpowiedziałam, a obok usłyszałam prychnięcie śmiechem Cal'a, ale jakoś się tym nie przejęłam.
-Siedemnaście? -powiedział kolejną liczbę, a ja kiwnęłam głową na nie.
-Osiemnaście. -uśmiechnęłam się dumnie.
-No to ci nie wyjdzie. -śmiał się brunet.
-Niby co? -zmarszczyłam brwi, próbując domyśleć się o co chodzi.
-No bo Luke jest młodszy, i myślał, że ty też jesteś młodsza to by cię zbajerował i wykorzystał. A skoro ty jesteś tą starszą, to dla niego już nie będzie takie proste. -próbował przestać się śmiać, gdy niebieskooki mordował go wzrokiem.
-Uwielbiasz mnie oczerniać, co nie? -zapytał retorycznie.
-Owszem. -uśmiechnął się głupio.
-Czekaj.. Skoro powiedziałeś, że Luke jest młodszy, to ile on ma lat? -próbowałam wywnioskować.
-Siedemnaście, czyli tyle ile ja. -uśmiechnął się do mnie.
-A to z was gówniarze. -zaśmiałam się.
-Ale za to wyżsi. -wstał blondyn, po czym Calum zrobił to samo, a później i ja.
-Ale dziwnie. Zawsze to ja byłam najwyższa z otoczenia. Ile wy macie wzrostu? -zapytałam zaciekawiona.
-On ma metr dziewięćdziesiąt trzy, a ja metr osiemdziesiąt pięć. -powiedział dumnie.
-To pomiędzy tobą a mną.. -wskazałam ręką na siebie, a potem na bruneta. -Jest jakieś dziesięć centymetrów różnicy. -byłam zdziwiona własnym spostrzeżeniem.
-Ty, to ona jest w wzroście Mali. -szturchnął blondyn ciemnookiego. Zmarszczyłam brwi czekając na wyjaśnienia.
-Mali to moja starsza siostra. -odpowiedział.
Pov. Alex
-Siadaj. -wskazałam ręką na brzeg wanny, rozpakowując pudełko od farby.
-W wannie? Romantycznie. -Mike poruszył dwuznacznie brwiami.
-Czemu nie. -mruknęłam nie przejęta jego słowami. -Jasny czy ciemny? -spojrzałam na dwie tubki.
-Jasny, będzie śmieszniej. -uśmiechnął się.
-Czyli ciemny. -powiedziałam, mimo, że wzięłam to drugie opakowanie.
-Tak w ogóle to nie znam twojego imienia. -mówił, przyglądając mi się.
-Alex. -odpowiedziałam, mieszając farbę.
-Wow, szybko poszło. -wzruszył ramionami.
-Jesteś pewien, że chcesz, żebym cię tak pofarbowała? To, że umiem farbować, nie oznacza, że od czasu do czasu, nie zdarzy się tak, że farba kropnie na bluzkę. -tłumaczyłam zakładając rękawiczki.
-Wystarczyło powiedzieć, żebym się rozebrał. -poruszył brwiami, a ja przewróciłam oczami.
Gdy chłopak zdjął swój T-shirt, nie powiem, prawie opadła mi szczęka. Miał mocno zarysowane mięśnie i do tego tatuaże, no nic tylko patrzeć i podziwiać.
-Zrób zdjęcie, będziesz miała na dłużej. -powiedział, śmiejąc się i upominając, że się gapię.
-Ile ty masz lat, żeby mówić takie teksty? -zapytałam, nakładając farbę na pierwsze pasmo, próbując skupić się na tym, a nie na jego umięśnionej klacie.
-Osiemnaście. -odpowiedział spokojnie.
-To nie ten czas gdzie chłopaki poważnieją? -z moich ust padło kolejne pytanie.
-Najwidoczniej nie. -prychnął.
-Czyli nie będziesz w stanie siedzieć cicho przez pięć minut? -zapytałam z udawaną nadzieją.
-Na pięć?.. -spojrzał na telefon. -..Raczej nie. -uśmiechnął się słodko.
-Jak myślisz, twoi koledzy nie zrobią nic mojej przyjaciółce? -spojrzałam na niego.
-To zależy w jakim sensie. Najmniej niebezpieczny jest chyba Cal. Więc gdyby coś się miało stać w co wątpię, to on by jej pomógł. -odpowiedział wzruszając ramionami.
-Oby.. -wzdychnęłam.
-A więc.. Masz rodzeństwo? -wypalił po chwili ciszy.
-Nie wytrzymasz chwili w ciszy, nie? -zaśmiałam się.
-Wątpię. To masz czy nie? -powtórzył.
-Nie. Chociaż, Kate to taka dla mnie siostra. -uśmiechnęłam się, na wspomnienie najmilszych sytuacji.
-Ja nie mam rodzeństwa. Co dziwne po pewnym czasie zaczęło mi to przeszkadzać. -mówił spokojnie. -Brak osoby, z którą zawsze można pogadać, czy chociażby pożalić, albo podokuczać.. -skończył, patrząc się pusto w drzwi. -Skończyłaś? -zapytał, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Tak, za dwadzieścia minut możesz spłukiwać. -uśmiechnęłam się pocieszająco, bo nie wiedziałam co innego mogłabym zrobić.
Chłopak wyciągnął swój telefon ustawiając minutnik na pół godziny.
-Przecież powiedziałam, że na dwadzieścia, a nie trzydzieści.
-Sprawdzam cię. -mrugnął jednym okiem, po czym podał mi swój telefon z włączonymi kontaktami, spojrzałam na niego niezrozumiale. -Jeśli mi się nie spodoba, to do ciebie zadzwonię i będę żądał reklamacji. -powiedział bardzo poważnie, a ja wybuchłam śmiechem, gdy mrugnął do mnie. Mimo wszystko zapisałam swój numer.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
@-crazy-idiot- masz i mnie wielb 😂
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...