Pov. Alex
Gdy minęło trzydzieści minut Mike poszedł spłukać farbę, a ja usiadłam na jednym z foteli. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, bo farbę miał spłukać po dwudziestu minutach, ale że się rozgadaliśmy, to trochę dłużej minęło.
-Ty wiesz, że jeśli wyjdzie kolor, który mi się nie spodoba, to na serio będę do ciebie wydzwaniał? -usłyszałam z łazienki, pomiędzy szumem wody.
-Jakoś to przeboleje. Ewentualnie jak zaczniesz mnie wkurzać to dodam twój numer na czarną listę. -powiedziałam głośniej, żeby chłopak mnie usłyszał po czym się zaśmiał.
-Nie dostępna, lubię takie. -mruknął do siebie, ale mimo to słyszałam go, na co przewróciłam oczami.
-Słyszałam to! -krzyknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam śmiech.
Chłopak o zielonych oczach wyszedł z łazienki po jakiś dziesięciu minut później.
-Zielony? -prychnął. -Tak żeby pasowało mi do oczu? -zapytał z ogromnym udawanym zaciekawieniem.
-Chciałbyś, po prostu uważam że zgnilizna to twój kolor. -uśmiechnęłam się chytrze, w momencie gdy Mike z jeszcze wilgotnymi włosami, zaczął do mnie podchodzić z zawadiackim uśmiechem.
Przyznaję, że zrobiło mi się trochę cieplej..
-Wydajesz się fajną laską.. -powiedział, kładąc dłonie na podłokietnikach fotela, na którym siedziałam.
-To ten wrodzony wdzięk. -mrugnęłam okiem, w chwili gdy chłopak prychnął. W tej samej chwili dostałam wiadomość, więc od razu ją od czytałam
Od: Kate<3
~Alex, ratuj..
Kate nigdy sobie tak nie żartuję, co oznacza, że musiało się coś stać.
-Coś się stało? -zapytał, zerkając do mojego telefonu.
-Kate ma jakiś problem.. -odpowiedziałam wystraszona, przypominając sobie ostatnią sytuację z Ashton'em, który poszedł z nimi.
-Daj mi chwilę, ubiorę się i pójdziemy razem. -odsunął się, kierując do łazienki.
Do: Kate<3
~Gdzie jesteście?
Praktycznie, od razu dostałam odpowiedź.
Od: Kate<3
~Na placu zabaw w parku.
Chwilę po tym Mike gotowy wyszedł z łazienki i od razu wyszliśmy z budynku, kierując się do miejsca znajduje się moja przyjaciółka.
-Mówiłaś, że pofarbujesz mnie na ciemny, a to jest raczej jasny. -powiedział jakby z lekkimi pretensjami.
-Sorry, ale teraz mam coś ważniejszego na głowie niż twoje włosy. -fuknęłam zirytowana, no bo moja przyjaciółka ma jakiś problem i to poważny, a on mi będzie teraz gadał, że mu się kolor nie podoba.
-Jasne.. -mruknął, czując że to nie czas na takie sprzeczki.
-Przepraszam, ale strasznie się o nią martwię. Jak za pierwszym razem tu byliśmy to Ashton ją nieźle na straszył i po prostu nie chcę żeby to się powtórzyło, bo już wcześniej się obawiałam. -spuściłam wzrok, przypominając sobie zapłakaną Kate.
-Hej, nic jej nie będzie. -zaczął łapiąc mnie pocieszająco za ramię. -Calum też tam jest i jej pomoże, jasne? -spojrzał mi prosto w oczy.
Po chwili patrzenia w te zielone tęczówki, nabrałam nadziei, że nic się takiego nie stało. Pokiwałam twierdząco głową, po czym weszliśmy na teren parku kierując się w stronę placu zabaw.
-Alex!! -usłyszałam krzyk.
-Kate? -zapytałam widząc, że dziewczyna czuję się dobrze i nie jest roztrzęsiona.
-Oni gadają o rodzeniu! Siedziałam z nimi chwilę i mam ich dosyć. -mówiła dosyć rozbawiona.
-Czy ty jesteś normalna!? Wiesz jak ja się martwiłam!? Myślałam, że któryś z nich ci coś zrobił, a pamiętając ostatnie odwiedziny to miałam ku temu powody. -wykrzyczałam.
-Przepraszam. -spuściła głowę, bawiąc się palcami. Zawsze tak robiła gdy czuła się nie zażenowana, albo nieswojo.
-A nie mówiłem, że nic jej nie jest. -usłyszałam koło ucha ochrypły szept zielonowłosego.
-O! Przyszliście w końcu. To teraz Alex może wytłumaczyć temu głupiemu Azjacie, że poród naturalny jest lepszy zarówno dla matki, jak i dziecka. -powiedział Luke, gdy do nas podszedł.
-No chyba cie ten pusty orzeszek boli pingwinku, cesarka jest lepsza, bo matka się nie wykańcza. -argumentował brunet, który również pojawił się koło nas.
-Okej. Wybaczam ci. To było godne wezwania ratunku. -zaśmiałam się patrząc na ciemnowłosą, której wzrok wyrażał "A nie mówiłam?".
-A ty chciałbyś mieć bliznę na pół brzucha?! -blondyn kontynuował kłótnie, nie zwracając na nas uwagi.
-Nie no lepiej mieć rozciągniętą.. Nie dokończę bo są tu dziewczyny, ale bardzo dobrze wiesz o co mi chodzi. -odpowiedział wkurzony brunet.
-Dajcie spokój, przecież to nie wy będziecie rodzić. -powiedział roześmiany Mike.
-W sumie, to racja. -odpowiedział po chwili zamyślenia chłopak o niebieskich oczach, na co ja i Kate zaczęłyśmy się dusić ze śmiechu.
-O czym wy gadaliście, że oni zaczęli kłócić się o to, który poród jest lepszy? -zapytałam półszeptem przyjaciółkę.
-Zaczęło się od tego, że ja i Calum siedzieliśmy sobie na huśtawkach, a Luke podstępem zajął mi moją, więc się wkurzyłam, a on się spytał czy mam okres, do tej rozmowy wplątał się Cal i skończyło się na kłótni o poród. -wytłumaczyła, po czym spojrzała na mnie i razem wybuchnęłyśmy śmiechem.
-To są ważne damskie problemy, a wy się z tego śmiejecie? -zapytał retorycznie blondyn.
-Ale my mamy osiemnaście lat. Naszym zdaniem to za wcześnie. -odpowiedziałam rozbawiona ich podejściem do całej tej sytuacji.
-Jedno wiemy na pewno.. -zaczął zielonowłosy. -Z nami nigdy nie będziecie się nudzić. -uśmiechnął się patrząc na swoich kolegów.
-Tooo... -przeciągnął Cal. -Kto ostatni na huśtawkach, ten frajer. -wykrzyczał, po czym zaczął biec.
~~~~~~~~~~~~~~~~
-crazy-idiot- tak prosiłaś, więc masz.
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...