Maraton 1/4
Pov. Ashton
-Nie wierze, że to robimy. -powiedziałem bardziej do siebie, stojąc pod domem O'Connor.
-Nie narzekaj. W końcu jesteśmy poza psychiatrykiem, a ty za miast się wyluzować znowu spinasz gacie. -odezwał się Hood, pukając do drzwi.
-Spadaj ty ryżolubie. -furknąłem. Brunet chciał coś powiedzieć, ale drzwi przed nim się otworzyły.
Wow, te tabletki na uspokojenie od Smith'a serio działają. Normalnie to już bym się rzucił na Calum'a. Może nie będzie, aż tak źle.
-O, już jesteście. -podejrzanie wesoła Alex przepuściła nas, wskazując ręką na pomieszczenie po prawej.
Okazało się że to przytulny salon. Nawet jak na takiego bad boy'a jak ja, to pomieszczenie biło rodzinnym ciepłem. Szare ściany i masa zdjęć na nich świadczyły, że ich rodzina jest ze sobą blisko.
-Kate się właśnie kąpie, ale zaraz powinna zejść. -usiadła na kanapie. -Chcecie coś do picia? -zapytała gdy również usiedliśmy.
-Czystą, najlepiej z lodówki. -powiedział poważnie Luke. Niebiesko włosa spojrzała się na niego jak na idiotę.
-Spoko. -wzruszyła ramionami i poszła, jak zgaduję, do kuchni.
Po chwili wróciła trzymając w dłoni soczek w kartoniku. Razem z Cal'em i Mike'm próbowaliśmy się nie śmiać ale widząc minę blondyna, graniczyło to z cudem.
-Proszę, taka wersja odpowiednia dla twojego wieku. -uśmiechnęła się chytrze, podając mu pudełko.
Hemmo wkurwiony wyrwał jej z ręki ten soczek, po czym położył go na stoliczku koło telewizora.
-A tak serio to nie ma czystej, bo się skończyła. -powiedziała rozbawiona. Mam dziwne wrażenie, że co najmniej połowa tego trunku znajduję się w jej żołądku.
-Nicolas! Zabije cie!! -usłyszeliśmy krzyk Kate, więc automatycznie wzrok wszystkich skierował się w stronę, z której go usłyszeliśmy. -O co mi chodzi!? Wrzuciłeś swoje czarne jeansy do prania, gdzie były moje jedyne białe spodnie! -z chłopakami spojrzeliśmy na siebie nie wiedząc co teraz zrobić, a Jones po prostu zaczęła się śmiać.
-Kate! Masz gości! -odkrzyknęła jej Alex i zaraz było słychać tupanie na schodach.
-O, cześć.. -powiedziała niepewnie O'Connor.
Zlustrowałem ją wzrokiem i stwierdziłem, że nie wygląda najgorzej. Szare dresy związane w pasie, tego samego koloru krótka koszulka, która odsłaniała jej trochę płaskiego brzucha i jeszcze wilgotne włosy.
Co ja do cholery gadam.
Ona wygląda dobrze, nawet bardzo, może to też wina tego, że jestem facetem. Zauważyłem, że nasz wzrok na niej ją krępuje, dlatego żeby zrobić jej na złość, jeszcze bardziej zacząłem się jej przyglądać.
-Czego się tak gapisz Irwin? -zapytała z lekką irytacją.
-Na twój buraczany ryj O'Connor. -odpowiedziałem spokojnie, gdy jej poliki zaczęły się robić czerwone.
-Wal się. -furknęła.
-Mogę cie. -na moją twarz wkradł się łobuzerski uśmiech.
-Ile ty masz lat, żeby tak gadać, dwanaście? -zapytała z kpiną.
-Lepsze dwanaście niż twoje pięć, bo zgaduję, że tyle masz, patrząc na twoje zachowanie. -prychnąłem. Widziałem jak mruży oczy i bierze głębsze oddechy by się opanować. Sukces.
-Ja idę się wykąpać. -powiedziała Jones, nie przejmując się naszą rozmową i poszła na piętro.
-Jak chcecie to na końcu korytarza jest pokój gościnny, możecie się przebrać i zostawić rzeczy. -zwróciła się do nas Kate i poszła do kuchni, a ja ruszyłem za nią. Tamta trójka poszła w wcześniej wyznaczone miejsce.
Weszła do pomieszczania, po czym chwyciła szklankę z szafki i nalała sobie do niej wody. Podszedłem do niej, opierając się o blat obok dziewczyny.
-Cokolwiek zamierzasz powiedzieć, daj sobie spokój. -wzdychnęła zmęczona.
-To może... się założymy? -zapytałem, gdy do mojej głowy wpadł pomysł.
-Niby o co?
-Ja będę miły dla ciebie, a ty dla mnie. -odpowiedziałem pewny siebie.
-Co będzie nagrodą, a co karą? -zaciekawiła się.
-Randka. Jeśli ja wygram, ty coś wymyślasz, a jeśli ty wygrasz, to ja cię gdzieś zabiorę, albo można coś na koniec uzgodnić. -uśmiechnąłem się tajemniczo.
-Dobra. -podaliśmy sobie dłonie, tym samym zaczynając zakład.
-Tylko się nie zakochaj.. -uśmiechnąłem się chytrze.
-Powodzenia, misiek. -poklepała moją klatkę piersiową i odeszła.
Okey, popełniłem największy błąd swojego życia. Zlekceważyłem przeciwnika.
Po chwili osłupienia, wróciłem do salonu gdzie wszyscy już siedzieli gotowi. Luke włączył jakiś film, ale jakoś się na nim nie skupiłem. Myślałem czy podpuszczać brunetkę, czy lepiej wykorzystać ten czas jak najlepiej.
-Która godzina? -mruknęła Kate, gdy skończył się drugi film.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Każdy spojrzał na siebie, a na koniec każdy patrzył na O'Connor, w końcu to jej dom.
Dziewczyna wstała i poszła do drzwi. Usłyszeliśmy rozmowę, a po chwili brązowo oka wróciła do pomieszczenia razem z chłopakiem, którego widzę po raz pierwszy. Zmierzyłem go groźnie wzrokiem.
-Chłopaki to jest Naill, mój dobry przyjaciel od dzieciaka, a to jest Mike, Ashton, Luke i Calum. -pokazywała kolejno ręką.
-Zarąbałem ostatnio szwagrowi ładowarkę. -powiedział do brunetki obok, wyciągając rzecz z plecaka.
-Jest u góry. -odpowiedziała, dając mu klucz. Od razu blondyn i Alex się zaśmiali.
-O co chodzi? -zapytałem, gdy chłopak poszedł na górę. Dziewczyny spojrzały na siebie po czym niebiesko włosa zaczęła.
-Popraw mnie jeśli się mylę. -zwróciła się do przyjaciółki. -Zamknęłaś swojego brata w pokoju za to, że przefarbował ci spodnie, a on sobie tam siedzi na zdając sobie z tego sprawy? -dziewczyna o brązowych oczach pokiwała głową, zgadzając się.
Razem zaczęliśmy się śmiać. W końcu to były tylko spodnie.
-Chodzicie ze sobą? -zapytał Cal, przez co w pomieszczeniu od razu zrobiło się cicho.
-Jak powiem, że nie, to i tak będziecie uważali, że z nim chodzę mimo, że to nie prawda. -odpowiedziała spokojnie.
-Zjadłbym pizze.. -Mike przerwał śmiertelną ciszę jednocześnie rozśmieszając nas.
~~~~~~~~~~~~~~~
Miał być jeden długi, ale będzie mini maraton.
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...