44

233 9 1
                                    

Pov. Kate

-Jesteś pewna, że już wszystko w porządku? -dopytywałam.

W końcu zemdlała. I w tej chwili wszyscy rzucili się do ratunku. Nawet Hope i trójka chłopaków poleciała po wodę na zaplecze. Bogu dzięki, Alex po chwili wróciła.

-Tak. Tylko trochę kręci mi się w głowie. Czuję się kurwa jak na jakieś fazie... -mruknęła.

-Szybki podział ról. Luke i Michael wracają do swoich domów. Ja piszę po Nick'a, który zabierze cię do domu, a ja odprowadzę Ashton'a i Calum'a do psychiatryka. -mówiłam praktycznie sama do siebie.

Nie minęła chwila a blondyna i Clifford'a już nie było. Teraz tylko czekaliśmy na mojego brata.

-Młoda, lepiej dla ciebie jeśli przyszłaś tu ze względu na nich, niż jeśli machnęłaś sobie tatuaż. -do budynku wszedł Nicolas.

-Jebło cię? Przecież boję się igieł. -przewróciłam oczami. -Masz zabrać Alex do domu i ją przypilnować.

-Przecież nie mam pięciu lat. -jęknęła dziewczyna.

-Chuj mnie to. Zemdlałaś a ja nie chcę mieć cię później na sumieniu. -przerwałam nabierając powietrza. -To jak, zabierzesz ją? -zwróciłam się do brata.

-Będziesz wymiotować? -zapytał Jones.

-Raczej nie..

-No to chodź, bo Kate jeszcze zaraz okresu dostanie. -prychnął, wychodząc z budynku razem z przyjaciółką. -A że się tak zapytam, co ty będziesz robić?

-Muszę odprowadzić tą dwójkę i później sama wrócę. -spojrzałam na pozostałą dwójkę. Nick kiwnął głową i wyszedł.

-Jesteś pewna, że nie chcesz tatuażu, albo coś? -zapytał Ash.

-Musiałabym się psychicznie do tego przygotować i być pewną tego czego chcę no i że później nie będę tego żałować. No i ...

-Kobieto, ile ty dzisiaj gadasz. -przerwał mi Cal.

-Bywa, a teraz raz dwa idziemy. -wyszłam z salonu.

Dopiero po kilku minutach zaszczycili mnie swoją obecnością.

-Dłużej się nie dało? -furknęłam.

-Wyluzuj.. Przecież mamy jeszcze czas.. -Ashton powiedział spokojnie. Za spokojnie. Wkurwia mnie jego opanowanie.

-Nie denerwuj mnie nawet Irwin. Idziemy. -syknęłam.

-Misia, spokojnie.. -tym razem odezwał Calum. Zarzucił swoją rękę przez moje barki. No zaraz mu przywale.

-Dobrze ci radzę, zabierz tą rękę bo ci ją wykręcę... -starałam się powiedzieć to jak najspokojniej.

-Ashton, kolego drogi, ta kobieta mi grozi.

-No i co ja mam zrobić? Jedyne co możemy zrobić, żebym sam nie oberwał, to naturalne kajdanki -odezwał się loczek. Spojrzałam na niego podejrzliwie próbując się domyślić się co miał na myśli mówiąc o "naturalnych kajdankach".

Po chwili poczułam jak moje dłonie zostają oplatane przez czyjeś.

-Na serio? -podniosłam ręce do góry.

-Na kacu jesteś jeszcze bardziej nieprzewidywalna niż normalnie. To dla naszego bezpieczeństwa. -odpowiedział Cal.

-Kto powiedział, że jestem jeszcze na kacu? -rzuciłam, próbując wyrwać którąś rękę z uścisku.

-Widać po tobie. -tym razem odpowiedział Ash, mocniej ściskając prawą dłoń. W sumie to samo zrobił brunet jak zaczęłam się wyrywać.

-Ogarnijcie się okej? To zaczyna boleć... -mruknęłam.

Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz