Pov. Kate
-Misia, mam dobrą wiadomości. -uśmiechnął się czarująco wchodząc do szatni.
-Co tym razem Horan. -zapytałam poważnie, zakładając katanę.
-No wiesz ty co? Co tak szorstko. -dał mi buziaka w policzek.
-Konkrety. -spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Nie cieszysz się, że idziemy robić projekt z biologi? -zapytał, gdy wychodziliśmy ze szkoły.
-No w końcu. Pracy tyle co na max godzinę, a ty to przekładasz non stop. -jęknęłam, skręcając w odpowiednią ulicę.
-Oj no bo nie mogłem. A teraz mam tyle czasu dla ciebie ile chcesz.
-Nie bajeruj i tak jestem zła. -zarzuciłam włosami.
-Poskarżę się Nick'owi. -furknął, udając złego.
-Jestem! -krzyknęłam, gdy wchodziliśmy do domu.
-Chodź do kuchni! -zawołał, pożal się Boże, mój brat. Ruszyłam w tamtą stronę, a za mną Naill.
-Mówiłem ci, żebyś po sobie sprzątała. Jak się rano nie wyrabiasz to... -przerwał patrząc na nas. -..To co mi nie mówisz, że mój szwagier w końcu raczył nas odwiedzić. -zaśmiałam się, w czasie gdy chłopaki przybijali tak zwaną męską piątkę.
-Ta, trochę zaniedbałem twoją siostrę. -mówił ze skruchą. Spojrzałam na nich z politowaniem, ale oni nie zwrócili na mnie uwagi.
-Już myślałem, że sobie inną znalazłeś. Ja wiem, że ona jest uparta, nieznośna...
-Ja tu nadal stoję. -furknęłam zła.
-... I jest egoistką, ale ogólnie jest nawet pomocna. -uśmiechnął się głupio.
-To wy sobie mnie obgadujcie, a pójdę zrobić ten przeklęty projekt. -warknęłam i poszłam do siebie do pokoju.
Wzięłam laptopa, kilka książek i jakieś kartki do zapisywania po czym znowu wróciłam na dół. Rozłożyłam wszystko na stole w salonie i usiadłam na sofie.
-Nie obrażaj się.. -mruknął Horan, siadając obok mnie i udawał niewiniątko.
-No i co? Mówiłaś, że do godziny się wyrobimy. -odezwał się po godzinie myślenia nad projektem.
-Zamknij się i daj mi pomyśleć. -warknęłam zła.
-Z czym wam pomóc dzieciaki? -Nick wszedł do salonu. Podałam mu zapisaną kartkę.
-Czytając to mam wrażenie, że głupieje. -wzdychnęłam.
-Nie tylko jak czytasz.. -zaśmiał się Naill.
-Oj gówniarze, to jest proste, patrzcie... -czarnowłosy zaczął nam tłumaczyć, a ja zdziwiłam się jak dobrze mu to szło. Wiedziałam, że nie miał najgorszych ocen, ale szczerze to wątpiłam czy coś zostanie w jego głowie.
-Jestem pod wrażeniem. Nie sądziłam, że coś potrafisz. -zażartowałam, zapisując ostatnie zdanie na kartce.
-Nie doceniasz mnie. -zaśmialiśmy się na stwierdzenie mojego brata.
-To co, teraz film? -zapytał farbowany blondyn.
-Dzisiaj nie, ale możemy w sobotę. Przyjdzie Alex i kilka innych osób.
-No nie wierze.. Czy moja mała siostrzyczka w końcu organizuje imprezę? -zapytał zdziwiony.
-Pogrzało cie? Mam w planach zrobić wieczór filmowy i piżama-party. -spojrzałam na przyjaciela.
-Raczej nie mam planów. Chociaż mam wrażenie, że jeśli bym się nie zgodził to mój szwagier może mi coś zrobić.. -powiedział, podejrzliwie zerkając na Nick'a.
-Poprawnie Horan. -odpowiedział poważnie.
-Jesteście chorzy.. -prychnęłam.
W czasie gdy chłopaki rozmawiali na temat ostatniego meczu piłki nożnej, ja napisałam do przyjaciółki przedstawiając jej swoje plany na weekend. Nie myliłam się, dziewczynie o niebieskich włosach bardzo spodobał się ten pomysł.
Pogadaliśmy trochę, jak za starych dobrych czasów. Niestety oni znają mnie za dobrze i wiedzą kiedy kłamię, więc trochę im się pożaliłam. Fajnie się gadało, ale do Naill'a ktoś zadzwonił i musiał się zbierać.
Jak na piątek szybko się wykąpałam i nawet szybko położyłam się spać, w końcu trzeba się przyszykować na jutrzejszy dzień i noc.
Rano obudziły mnie głośne dźwięki muzyki. No tak, Nick jest niezłym kucharzem, pod warunkiem, że leci muzyka. On dobrze gotuje, ja dobrze piecze, takie z nas rodzeństwo.
O trzynastej zadzwoniłam do Jones, a ta się na mnie wydarła, po co ją budzę. Dopiero koło piętnastej spotkałyśmy się pod szpitalem. W między czasie napisałam do Calum'a, żeby czekali z chłopakami w świetlicy.
-Najpierw do doktora Smith'a. -powiedziałam po tym gdy się przywitałyśmy.
-Jasne. -odpowiedziała.
-Dzień dobry. -odezwałyśmy się w tym samym momencie, gdy weszłyśmy do gabinetu.
-O, dzień dobry dziewczyny. Coś się stało? -zapytał lekko wystraszony, na co pokiwałyśmy przecząco głowami.
-Chciałyśmy poprosić o przepustki dla chłopaków. -zaczęła Alex.
-Oczywiście jutro o piętnastej wróciliby do szpitala. Widzimy jak bardzo brakuje im normalnego otoczenia.. -kontynuowałam. Doktor uśmiechnął się.
-Dla trójki mogę wam napisać, ale Ashton jest zbyt nieprzewidywalny. -usiadł przy biurku, a chwile po tym podał mi trzy kartki. Jones mrugnęła do mnie jednym okiem, co oznaczało, że mogę iść powiedzieć chłopakom, a ona zajmie się przepustką dla loczka.
-Zgadnijcie co mam. -powiedziałam radośnie, machając karteczkami.
-Papier? -zapytał znudzony Michael.
-Przepustki! -krzyknęłam, a chłopaki wstali, zabierając kartki z moich dłoni.
-Ale czemu są tylko trzy? -zapytał Hemmings.
-Bo Alex załatwia czwartą.
-Niech zgadnę, moją? -warknął loczek.
-Jeśli nie byłbyś taki nerwowy, to poszłoby o wiele łatwiej. -odburknęłam.
-Nie kłóćcie się chociaż dzisiaj. -odezwał się Clifford, widząc, że Ashton chciał kontynuować naszą dyskusję.
-Tak w ogóle to gdzie jest haczyk? -zapytał podejrzliwie Hood.
-Nie ma haczyka. Zapraszam was na wieczór filmowy połączony z piżama party. -uśmiechnęłam się delikatnie.
-Do kogo i gdzie? -dopytywał.
-U mnie. Będzie wasza czwórka, nasza dwójka i jeszcze jeden mój znajomy.
-Poprawka, ich trójka. -syknął Irwin.
-Możesz się odczepić? To nie moja wina, że jesteś jaki jesteś. -zirytowałam się.
-Bijcie pokłony przed mistrzynią przekonywania i nakłaniania. -do świetlicy weszła dumna Jones, machając kartką.
-Poprawka, wasza czwórka. -uśmiechnęłam się sztucznie do loczka.
-A teraz won do siebie i pakować się. -dopowiedziała dziewczyna o niebieskich włosach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
zdrowiej -crazy-idiot-
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...