17

312 14 5
                                    

Pov. Kate

-Misia, mam dobrą wiadomości. -uśmiechnął się czarująco wchodząc do szatni.

-Co tym razem Horan. -zapytałam poważnie, zakładając katanę.

-No wiesz ty co? Co tak szorstko. -dał mi buziaka w policzek.

-Konkrety. -spojrzałam na niego podejrzliwie.

-Nie cieszysz się, że idziemy robić projekt z biologi? -zapytał, gdy wychodziliśmy ze szkoły.

-No w końcu. Pracy tyle co na max godzinę, a ty to przekładasz non stop. -jęknęłam, skręcając w odpowiednią ulicę.

-Oj no bo nie mogłem. A teraz mam tyle czasu dla ciebie ile chcesz.

-Nie bajeruj i tak jestem zła. -zarzuciłam włosami.

-Poskarżę się Nick'owi. -furknął, udając złego.

-Jestem! -krzyknęłam, gdy wchodziliśmy do domu.

-Chodź do kuchni! -zawołał, pożal się Boże, mój brat. Ruszyłam w tamtą stronę, a za mną Naill.

-Mówiłem ci, żebyś po sobie sprzątała. Jak się rano nie wyrabiasz to... -przerwał patrząc na nas. -..To co mi nie mówisz, że mój szwagier w końcu raczył nas odwiedzić. -zaśmiałam się, w czasie gdy chłopaki przybijali tak zwaną męską piątkę.

-Ta, trochę zaniedbałem twoją  siostrę. -mówił ze skruchą. Spojrzałam na nich z politowaniem, ale oni nie zwrócili na mnie uwagi.

-Już myślałem, że sobie inną znalazłeś. Ja wiem, że ona jest uparta, nieznośna... 

-Ja tu nadal stoję. -furknęłam zła.

-... I jest egoistką, ale ogólnie jest  nawet pomocna. -uśmiechnął się głupio.

-To wy sobie mnie obgadujcie, a pójdę zrobić ten przeklęty projekt. -warknęłam i poszłam do siebie do pokoju.

Wzięłam laptopa, kilka książek i jakieś kartki do zapisywania po czym znowu wróciłam na dół. Rozłożyłam wszystko na stole w salonie i usiadłam na sofie.

-Nie obrażaj się.. -mruknął Horan, siadając obok mnie i udawał niewiniątko.

-No i co? Mówiłaś, że do godziny się wyrobimy. -odezwał się po godzinie myślenia nad projektem.

-Zamknij się i daj mi pomyśleć. -warknęłam zła.

-Z czym wam pomóc dzieciaki? -Nick wszedł do salonu. Podałam mu zapisaną kartkę.

-Czytając to mam wrażenie, że głupieje. -wzdychnęłam.

-Nie tylko jak czytasz.. -zaśmiał się Naill.

-Oj gówniarze, to jest proste, patrzcie... -czarnowłosy zaczął nam tłumaczyć, a ja zdziwiłam się jak dobrze mu to szło. Wiedziałam, że nie miał najgorszych ocen, ale szczerze to wątpiłam czy coś zostanie w jego głowie.

-Jestem pod wrażeniem. Nie sądziłam, że coś potrafisz. -zażartowałam, zapisując ostatnie zdanie na kartce.

-Nie doceniasz mnie. -zaśmialiśmy się na stwierdzenie mojego brata.

-To co, teraz film? -zapytał farbowany blondyn.

-Dzisiaj nie, ale możemy w sobotę. Przyjdzie Alex i kilka innych osób.

-No nie wierze.. Czy moja mała siostrzyczka w końcu organizuje imprezę? -zapytał zdziwiony.

-Pogrzało cie? Mam w planach zrobić wieczór filmowy i piżama-party. -spojrzałam na przyjaciela.

-Raczej nie mam planów. Chociaż mam wrażenie, że jeśli bym się nie zgodził to mój szwagier może mi coś zrobić.. -powiedział, podejrzliwie zerkając na Nick'a.

-Poprawnie Horan. -odpowiedział poważnie.

-Jesteście chorzy.. -prychnęłam.

W czasie gdy chłopaki rozmawiali na temat ostatniego meczu piłki nożnej, ja napisałam do przyjaciółki przedstawiając jej swoje plany na weekend. Nie myliłam się, dziewczynie o niebieskich włosach bardzo spodobał się ten pomysł.

Pogadaliśmy trochę, jak za starych dobrych czasów. Niestety oni znają mnie za dobrze i wiedzą kiedy kłamię, więc trochę im się pożaliłam. Fajnie się gadało, ale do Naill'a ktoś zadzwonił i musiał się zbierać.

Jak na piątek szybko się wykąpałam i nawet szybko położyłam się spać, w końcu trzeba się przyszykować na jutrzejszy dzień i noc.

Rano obudziły mnie głośne dźwięki muzyki. No tak, Nick jest niezłym kucharzem, pod warunkiem, że leci muzyka. On dobrze gotuje, ja dobrze piecze, takie z nas rodzeństwo.

O trzynastej zadzwoniłam do Jones, a ta się na mnie wydarła, po co ją budzę. Dopiero koło piętnastej spotkałyśmy się pod szpitalem. W między czasie napisałam do Calum'a, żeby czekali z chłopakami w świetlicy.

-Najpierw do doktora Smith'a. -powiedziałam po tym gdy się przywitałyśmy.

-Jasne. -odpowiedziała.

-Dzień dobry. -odezwałyśmy się w tym samym momencie, gdy weszłyśmy do gabinetu.

-O, dzień dobry dziewczyny. Coś się stało? -zapytał lekko wystraszony, na co pokiwałyśmy przecząco głowami.

-Chciałyśmy poprosić o przepustki dla chłopaków. -zaczęła Alex.

-Oczywiście jutro o piętnastej wróciliby do szpitala. Widzimy jak bardzo brakuje im normalnego otoczenia.. -kontynuowałam. Doktor uśmiechnął się.

-Dla trójki mogę wam napisać, ale Ashton jest zbyt nieprzewidywalny. -usiadł przy biurku, a chwile po tym podał mi trzy kartki. Jones mrugnęła do mnie jednym okiem, co oznaczało, że mogę iść powiedzieć chłopakom, a ona zajmie się przepustką dla loczka.

-Zgadnijcie co mam. -powiedziałam radośnie, machając karteczkami.

-Papier? -zapytał znudzony Michael.

-Przepustki! -krzyknęłam, a chłopaki wstali, zabierając kartki z moich dłoni. 

-Ale czemu są tylko trzy? -zapytał Hemmings.

-Bo Alex załatwia czwartą.

-Niech zgadnę, moją? -warknął loczek.

-Jeśli nie byłbyś taki nerwowy, to poszłoby o wiele łatwiej. -odburknęłam.

-Nie kłóćcie się chociaż dzisiaj. -odezwał się Clifford, widząc, że Ashton chciał kontynuować naszą dyskusję.

-Tak w ogóle to gdzie jest haczyk? -zapytał podejrzliwie Hood.

-Nie ma haczyka. Zapraszam was na wieczór filmowy połączony z piżama party. -uśmiechnęłam się delikatnie.

-Do kogo i gdzie? -dopytywał.

-U mnie. Będzie wasza czwórka, nasza dwójka i jeszcze jeden mój znajomy.

-Poprawka, ich trójka. -syknął Irwin.

-Możesz się odczepić? To nie moja wina, że jesteś jaki jesteś. -zirytowałam się.

-Bijcie pokłony przed mistrzynią przekonywania i nakłaniania. -do świetlicy weszła dumna Jones, machając kartką.

-Poprawka, wasza czwórka. -uśmiechnęłam się sztucznie do loczka.

-A teraz won do siebie i pakować się. -dopowiedziała dziewczyna o niebieskich włosach.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

zdrowiej -crazy-idiot- 


Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz