Pov. Alex
Wyłączając budzik, jęknęłam. Kolejny dzień zostanie zmarnowany na szkołę. Ale ze mnie optymistka.
Jeszcze pół przymrużonymi oczami, zaczęłam wyciągać pierwsze lepsze ciuchy. Padło na czarne jinsy z wysokim stanem i jakąś czarną bluzę z białym napisem.
Wchodząc do kuchni, zobaczyłam tatę, który siedział przy stole popijając kawę i czytając gazetę. Wzdychnęłam, nie ucieszona jego widokiem.
-Radzę się pośpieszyć, bo zaraz spóźnisz się do szkoły. -odezwał się nawet na mnie nie patrząc.
Nie odezwałam się tylko zaczęłam robić sobie śniadanie, czyli płatki z mlekiem.
-Mogłabyś zjeść coś bardziej pożywnego. -spojrzał na chwilę tylko na mnie i wrócił do prasy, a ja dalej milczałam. -Odezwać się też byś mogła.. -udawał urażonego.
-Nie chcę zaczynać awantury, dlatego siedzę cicho. -mruknęłam dojadając posiłek. Tata już się nie odezwał.
Gdy zjadłam, zabrałam z pokoju plecak z książkami i wiążąc trampki napisałam do Kate, że się spóźnię.
Najśmieszniejsze jest to że wcale nie miałam tak daleko do szkoły, żeby się spóźniać. A powiedzmy sobie szczerze, zdarza mi się to często.
Wbiegając na teren szkoły usłyszałam dzwonek. To i tak jestem szybko. Ruszałam pod odpowiednią klasę.
-Przepraszam za spóźnienie. -wydyszałam ze zmęczenia.
-Oj Alex. Nie mam do ciebie słów. Masz spóźnienie, mam nadzieje, że ostatnie, a teraz usiądź do swojej ławki. -odpowiedział pan Miller, czyli nasz wychowawca. Był dość wysokim mężczyzną po czterdziestce z ciemnymi włosami. Nie był ani wysportowany, ani gruby. Mimo to słyszałam, że niektórym dziewczyną się podoba. Może lubią starszych. Wracając Miller był chyba jednym z najbardziej poszanowanych nauczycieli w naszej szkole. Osoby, które mu nie podpadły, go lubią, a ci co coś przeskrobali, mają problem do końca roku.
Usiadłam do przed ostatniej ławki, witając się z przyjaciółką. A już po chwili próbowałam skupić się na lekcji angielskiego.
Gdy zadzwonił dzwonek musiałyśmy iść do mojej szafki, bym mogła zabrać resztę zeszytów.
-Co tym razem? Nie, czekaj, wiem. Mama wyłączyła ci budzik? -pytała retorycznie Kate.
-Nie szybka kłótnia z tatą. -uśmiechnęłam się sztucznie chowając ostatni zeszyt.
-Przepraszam.. -spuściła wzrok na swoje buty.
-Nie szkodzi. -uśmiechnęłam się delikatnie, bo wiedziałam, że dziewczyna się teraz zapewne obwinia, że poruszyła ten temat. -To co robimy po południu? -zapytałam, ale dziewczyna chyba nie zrozumiała. -No z wolontariatem. -dopowiedziałam.
-Nie wiem Alex. Możemy, ale nie licz na to, że po tym jak coś się stanie, to pójdę tam po raz kolejny. -zamknęła moją szafkę, a ja zaczęłam się szczerzy jak głupia do sera, bo w jej wykonaniu, oznaczało to tak. -No i z czego się tak cieszysz. -warknęła, delikatnie mnie pchając.
Minęła większość lekcji, a ja nadal dobrze się czuje. Coś mi tu nie gra. Zawsze zdycham z nudy. W chwili obecnej idziemy na stołówkę.
-Siadam sama, przy naszym stoliku. -odezwała się bez emocji Kate.
-Ej no weź... -zaczęłam. -To tylko Clara i Emma. Usiądą i będą cicho. -prosiłam. Chciałam żeby dziewczyny usiadł z nami, ale oczywiście jej aspołeczność się odezwała.
-Mam to gdzieś. Albo siadasz sama ze mną, albo z nimi ale gdzie indziej. -odparła ostro. Mruknęłam coś pod nosem i stanęłyśmy w kolejce.
Kate znikła mi z pola widzenia, za to koło mnie pojawiły się dwie wcześniej wspomniane dziewczyny. Oby dwie były mojego wzrostu o jasnych blond włosach. Tylko że Emma miała niebieskie oczy, a Clara zielone. Gdyby nie kolor oczu, większość twierdziłaby że są siostrami, gdyż były bardzo podobne do siebie.
-Część dziewczyny. -zaczęłam, a one odpowiedziały tym samym. -Siadamy razem? -zapytałam, odbierając swój lunch.
-Czemu nie. -odpowiedziała radośnie Clara.
Podchodząc do stolika przy, którym zawsze siadałam zobaczyłam przyjaciółkę.
-Co tak długo? -zapytała, gdy zaczęłam jeść.
-Wydaje ci się. -odpowiedziałam obojętnie, starając się przygotować na jej wybuch gdy podejdą do nas dziewczyny.
-Jesteśmy. -powiedziała po kilku minutach Emma, zarzucając blond włosami.
Kate popatrzyła na mnie z chęcią mordu w oczach. No to się wkopałam.
Czarno włosa nie przepadała za tą dwójką, chyba od zawsze. Uważała że są od tych pustych lalek, które sądzą, że są najlepsze. Moim zdaniem były takie jak my.-Milutko. -uśmiechnęła się sztucznie dziewczyna o brązowych oczach i to były ostanie słowa, które powiedziała na tej przerwie.
Gdy zadzwonił ostatni dzwonek, Kate poszła do swojej szafki, a ja swojej. Spotkałyśmy się przed budynkiem szkoły.
-To jak, idziemy? -zapytałam naładowana dobrą energią.
-Żebym ja miała taki humor jak ty.. -odpowiedziała smętnie.
-Oj tam, chodź nie gadaj. -pociągnęłam ją w stronę szpitala.
Wchodząc do budynku, od razu skierowałyśmy się do gabinetu doktora. Mijając białe korytarze i drzwi, aż w końcu trafiłyśmy pod odpowiednie. Zapukałam, a gdy usłyszałyśmy "proszę", weszłyśmy do środka.
-Jednak jesteście. -spojrzał na nas z promienną miną. -Proszę, siadajcie. -wskazał na kanapę przed biurkiem. Zrobiłyśmy to o co nas poprosił. -To tak. Ze względów bezpieczeństwa, będziecie odwiedzać tylko czwórkę naszych pacjentów, którzy nic wam nie zrobią, są w salach od sześć do dziesięć włącznie. W każdym pomieszczeniu jest czerwony guzik, który w razie potrzeby przywoła ochronę. To chyba wszystko. -skończył i się uśmiechnął, a my wyszłyśmy z gabinetu.
-To się źle skończy.. -powiedziała Kate gdy szłyśmy korytarzem.
~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za błędy, ale nie mogę się dzisiaj dogadać z Wattpad'em.
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...