Pov. Alex
Weszłyśmy do pierwszej sali z numerem sześć. Zapukałam, jak na wychowaną osobę przystało, a gdy odpowiedziała nam głucha cisza, postanowiłyśmy wejść do środka pomieszczenia.
Nie wiedząc co powinniśmy zrobić, usiadłyśmy na niezaścielonym łóżku. Z łazienki było słychać szum wody, co oznaczało, że ktoś znajdywał się w środku i brał prysznic. Nieznana nam osoba, chyba nie usłyszała jak wchodziłyśmy, bo nadal słyszałyśmy ten sam odgłos.
Gdy przestałyśmy słyszeć dźwięk, spojrzałyśmy się na siebie wiedząc, że osoba wyjdzie zaraz z pomieszczenia, a pamiętając jaką czynność przed chwilą robiła, mogła wyjść na przykład w samej bieliźnie.
Jasno białe drzwi się otworzyły, a za ich powłoką pojawił się wysoki, ciemniejszej karnacji, przystojny nastolatek, zapewne w podobnym wieku do nas.
Chłopak nas nie zauważył i pogwizdując sobie jakąś, nieznaną nam melodię, próbował ułożyć swoje ciemne i wilgotne włosy w lekkiego irokeza, przyglądając się w lusterku na przeciwko wyjścia z łazienki.
Chyba zapomniałam powiedzieć o najważniejszym. Gościu miał na sobie tylko i wyłącznie ręcznik, który był zawiązany w pasie!
Spojrzałyśmy na siebie, wytrzeszczając oczy i próbując ochłonąć z zażenowania. Niestety, a może stety chłopak nas zauważył.
Zestresowany sięgnął pierwszą rzecz którą miał pod ręką, a padło na pluszowego niedźwiadka, którego przyłożył do pasa, starając się nim zasłonić.
-Kto was tu do jasnej cholery wpuścił!! -zaczął się wydzierać.
-Jesteśmy z wolontariatu. Pukałyśmy ale nikt nie otworzył więc same weszłyśmy. -oprzytomniałam pierwsza.
-Mam to w dupie! Wynocha! -wskazał jedną ręką na drzwi, drugą zaś dalej trzymał misia.
-Uważaj kurwa bo ci żyłka pęknie. -furknęłam do niego, ciągnąc dziewczynę do wyjścia.
-Ty je wpuściłeś, Bob? -usłyszałam gdy wychodziłyśmy z pokoju.
Kate spojrzała na mnie jakby zobaczyła ducha. Pokręciła głową i skierowała się ku wyjściu. Złapałam ją za łokieć i pociągnęłam żeby się wróciła.
-Jeden dzień, później rób co chcesz. -spojrzałam na nią błagalnie.
Czarno włosa wzdychnęła i poszła w kierunku kolejnego pokoju.
Tym razem to ona zapukała do drzwi. Mimo długiego czekania, w końcu usłyszałyśmy ciche "proszę", przyjaciółka nacisnęła klamkę i powoli weszłyśmy do pokoju.
-A wy to kto? -zapytał chłopak, siedzący na łóżku po turecku. Nie powiem, że wyglądało to normalnie, bo tak nie było, a jego poważna mina, tylko przypominała mi w jakim miejscu się znajdujemy.
-Jesteśmy z wolontariatu.. -odezwałam się pierwsza bo wiedziałam, że dziewczyna jest na tyle zestresowana, że tego nie zrobi.
-Miło. -jego głos był przesiąknięty sarkazmem. -Chcecie coś do picia? -powiedziałam jakby na przymus.
-Podziękuje. -odchrząknęła Kate.
-Możemy usiąść? -z moich ust wydobyło się pytanie.
-Nie ma problemu. -wskazał ręką na dwa fotele przed sobą.
-Too.. Jak masz na imię? -próbowałam zakłócić tą śmiertelną ciszę.
-Michael. -powiedział jakby od niechcenia, patrząc pusto w ścianę zapewne nad czymś rozmyślając. -Coś jeszcze? Muszę wykąbinować jak czmychnąć do drogerii. -nadal na nas nie spojrzał.
-Jeśli bardzo czegoś potrzebujesz, to my możemy ci kupić i przynieść. -mówiła Kate, bawiąc się palcami, żeby się odstresować.
-A umiesz farbować włosy? -zdezorientowałam się.
-Chcesz przefarbować włosy? -musiałam się upewnić.
-To coś dziwnego? -furknął. -Najlepiej na jakiś nie standardowy kolor. -dokończył.
-Coś konkretnego?
-Masz wolną rękę. -na jego twarz wkradł się cwany uśmieszek.
-To do jutra. -powiedziałam łapiąc przyjaciółkę i opuszczając pokój.
Ostatni raz spojrzałam na chłopaka, który miał włosy w kolorze spranego różu. Odwrócił się, sięgając po telefon, a ja na łóżku zobaczyłam, pluszowego jednorożca. Jestem pewna że to mi się nie przewidziało.
Zamykając drzwi oparłam się o ścianę i odetchnęłam z ulgą. Za po chwili zaczęłam się śmiać jak głupia, do tego stopnia że czarno włosa spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-A tobie co? -dziewczyna oparła się o równoległą ścianę.
-Ten typek miał jednorożca na łóżku. -mówiłam próbując się uspokoić.
-Ogarnij się, bo za niedługo ty tu wylądujesz. -powiedziała żartem. -Chodź wariatko. -złapała za moje ramię i pchnęła mną w stronę przed ostatniego pokoju z numerem dziewięć.
Zapukałam w drewnianą powłokę i czekałam na odzew.
-Jeśli jesteś pielęgniarką, wejdź z rękami do góry. -usłyszałyśmy męski i bardzo poważny głos.
-A co jeśli nie jesteśmy? -zapytała, lekko przestraszona Katherine.
-Wolontariuszki? -padło kolejne pytanie.
-Tak. -odpowiedziała.
-Możecie wejść.
Gdy dziewczyna nacisnęła klamkę i delikatnie pchnęła drzwi, dałam jej pierwszej wejść do przed ostatniego pokoju.
-Aaaaaaa! -usłyszałam sekundę później.
Wystraszona spojrzałam na czarno włosą. Zdążyłam zauważyć gdy pluszak odbija się od jej twarzy.
-Dlaczego? -sięgnęła po pluszaka.
-Masz jakiś problem do Lucy? -wyrwał z jej rąk pingwina.
-Lucy? -nie zrozumiałam.
-Nie ważne.
Dopiero teraz mu się przyjrzałam. Wysoki, szczupły blondyn o błękitnych oczach. Dla niektórych dziewczyn to ideał, ale przyznaje że wygląda nie źle.
-Coś ważnego? -zapytał.
-Chociaż imię? -uniosłam nie świadomie brwi do góry wyczekując czy ten wielkolud odpowie.
-Luke. -spojrzał na mnie z góry, dosłownie.
-Nie chciałyśmy przeszkadzać. -zaczęła Kate, znowu popychając mnie w stronę wyjścia z pokoju. -Cześć. -skończyła, zatrzaskując drzwi. Chyba za tego pluszaka u niej nie zapunktował.
-Mam dosyć.. -jęknęła gdy weszłyśmy na korytarz.
-Mówiłam ci. Raz, a później sama zdecydujesz. Ja wracam i ta na pewno. Fajnie by było gdybyś mnie poinformowała gdy się zdecydujesz. -przyjaciółka kiwnęła głową twierdząco, po czym wzdychnęła.
-Został ostatni..
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...