62

184 10 4
                                    

Pov. Calum

-Wracamy do loży? -zapytała Kate. Nie chcąc przekrzykiwać głośnej muzyki kiwnąłem głową i ruszyliśmy do reszty paczki.

Szedłem za dziewczyną, której aktualnie nie poznawałem. Na co dzień szara myszka, trochę wychodząca na sukę, teraz rozbawiona, pewna siebie i mająca w dupie konsekwencje. Nie wiem czy to wina alkoholu, czy tego że jesteśmy z dala od Sydney, ale to nie ta sama Kate.

-O, są nasze rozbawione dzieciaki. Z czego ty się tak cieszysz O'Connor? -zapytał Mike, który siedział pomiędzy pijaną Alex, a obrażonym Luke'iem.

Kate, nie przejmując się niczym usiadła obok Hemmings'a, podczas gdy Ashton przyglądał się jej z natarczywością. Ona całkowicie go olała i wymieniała jakieś dziwne spojrzenia z rudą.

-Nick i Mali wrócili do domu dwie godziny temu. -Kate po przeczytaniu wiadomości, schowała telefon do torebki. -A my? Wracamy?

-Spierdalamy, bo zaraz nie wytrzymam i zajebie tego bachora. -odpowiedział Ashton wstając.

Reszta zmęczona imprezą bez żadnego sprzeciwu zrobiła to samo. Ciemnowłosa powiedziała coś na ucho mojej siostrze. Ta jakby zobaczyła jednorożca wyszczerzyła się i zabierając portfel z dłoni przyjaciółki ruszyła w kierunku baru - zapewne zapłacić. Po odprowadzeniu jej wzrokiem, odwróciłem się z powrotem do przyjaciół.

-Gdzie Kate? -zapytałem gdy nie zauważyłem dziewczyny. Chłopaki zaczęli się rozglądać wokół, ale żaden jej nie znalazł.

-Magia. Znikła. -skomentował Mike, po czym zaczął się chichrać.

-Zapewne już wyszła, albo jest w łazience. - odezwał się Ashton, grzebiąc w telefonie.

-Mamy czekać na nią przed klubem. -powiedziała Alex, która wróciła z baru.

Chłopaki kiwając głowami ruszyli do wyjścia. Bez żadnego mamrotania, że nie. Gdy Ash, Mike i Luke byli kawałek przed nami, złapałem dziewczynę za ramię.

-Co wy kombinujcie?

-My? Nic. Nie musisz się martwić. Kate ostrzegała, żeby Hemmings uważał. -mówiła spokojna, ale z tym psychicznym uśmiechem.

-Czyli jak coś mu się stanie mam nie pomagać?

-Nic mu się nie stanie. Tylko go nastraszy. No chyba, że zacznie skakać i cwaniakować to może oberwać w ryj, ale tak poza tym to powinien przeżyć. -wzruszyła ramionami i ciągnąc mnie za rękę wybiegła przed klub, wymijając chłopaków.

Od razu gdy wyszliśmy z budynku owiał nas ciepły letni wiatr. I to nie taki jak w Sydney. Nie było czuć spalin samochodów czy innych "zapachów miasta".  To było coś innego. Coś o wiele przyjemniejszego. Ciepłe, a jednocześnie rześkie powietrze muskało rozgrzaną skórę. Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy.

-A ty coś się tak rozmarzył. -odezwała się O'Connor, która nie wiadomo kiedy pojawiła się koło nas.

Japierdole, po alkoholu staję się pierdolonym poetą.

-Lepiej patrz, bo ominie cię najlepsze.

Spojrzałem na wyjście z klubu. Ashton i Mike szli, rozmawiali i z czegoś się śmiali, nie zwracając uwagi na to co się dzieję wokół nich. Gdy nas zauważyli, podeszli i przestali się śmiać. Luke dopiero po chwili wyszedł z nosem w telefonie. Jednak po chwili zaczepił go ochroniarz i pociągnął na bok. Facet, może w wieku Nick'a złapał blondyna za ramiona i ewidentnie mu groził.

-Japierdole. Ten to zawsze musi się w coś wpierdolić. -mruknął Irwin, chcąc iść i pomóc najmłodszemu. Jednak przeszkodziła mu w tym ręka ciemnowłosej. Patrzył na nią niezrozumiale, ale nie odezwał się.

Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz