Pov. Alex
-Kurwa Alex, zmęczyłem się. Zróbmy przerwę. -sapie za mną Mike.
-Mikey nie marudź. Jeszcze kilka minut i będziemy na klifie. -odwracam się do chłopaka i patrzę jak bierze głębokie oddechy.
-Te kilka minut trwa od przystanku, z którego zwialiśmy. -wywraca oczami. -Okey, miejmy już to za sobą, bo chcę już być na tym klifie.
-Patrz za tym zakrętem będziemy na dróżce do klifu i później cały czas prosto. -uśmiecham się, biorę go pod rękę i idziemy dalej.
Po około 10 minutach i ciągłym marudzenia chłopaka, dotarliśmy na miejsce. Razem z Clifford'em usiedliśmy na klifie, tak że nogi nam zwisały i zaczęliśmy gadać o jakiś głupotach, patrząc na widoki przed sobą.
-To ty i Luke hmmm? Pogodzeni czy nie?
-Nie wiem Mike. Jeśli ma być tak, że udaje dorosłego to po co? To nie jest ten sam Luke, którego poznałam w psychiatryku, zmienił się. Wszyscy się zmieniliście.
-No ja chyba aż tak bardzo się nie zmieniłem. -na te słowa parsknęłam i pokręciłam głową na boki.
-Ta jasne. Z chłopaka, który drugiego dnia oznajmił Kate, że jestem wkurzająca i nie będzie ze mną już nigdy więcej gadał, właśnie jest moim przyjacielem. -mówię, patrząc się na niego. -Ej, teraz się skapnęłam, że jak ci pierwszy raz farbowałam włosy, to też to był jasny zielony.
-Okey, może trochę masz racje z tą zmianą. Odkąd was poznałem zacząłem się więcej uśmiechać. Pamiętam mój pierwszy dzień w psychiatryku i to jak jacyś goście ciągnęli mnie do świetlicy, żeby poznać chłopaków. To na serio musiało wyglądać komicznie. Dwóch goryli ciągnących o głowę mniejszego od siebie z oczojebnym różem na głowie.
-Nie chciałeś ich spotkać czy co?
-Bałem się świata i ludzi. -wzruszył ramionami. -Jak już mnie tam dociągnęli to kazali mi gdzieś usiąść, więc usiadłem przy stoliku, gdzie nikt nie siedział. Później z hukiem weszli Luke i Cal. Hood'a kojarzyłem ze szkoły, bo był wyśmiewany że ma nierówno pod sufitem, a Luke'a w ogólnie nie znałem. Dosiedli się do mnie i Cal zaczął mówić, że kojarzy mnie ze szkoły.
-A co z Lu?
-Nowa ksywka? -poruszył brwiami. -Nie polubiliśmy się. Był jeszcze na większym głodzie narkotykowym, niż ja na diecie bez pizzy. Zaczął się przypieprzać do wszystkiego, tak jak teraz tylko że wtedy było gorzej. Po jakimś czasie jak terapie zadziałały przepraszał mnie chyba z godzinę i się spytał czy możemy zacząć od początku.
-A gdzie wtedy był Ash? Nie było go?
-On był, ale w innym pokoju i w innym segmencie. Kiedyś nam powiadał, że ten pokój nie miał żadnych mebli tylko materac i ciągle był zakuty w kaftan bezpieczeństwa. Później jak już było lepiej to go przenieśli i mógł wychodzić do świetlicy.
-To stąd mieli ten kaftan jak Luke był w niego zapięty.
-W rzeczy samej Panno Hood. W sumie pasuje ci to nazwisko. Całe rodzeństwo Hood jest pojebane.
-Dzięki Mikey za komplement. -wywróciłam oczami.
I tak zleciały nam dwie godziny na gadaniu o bzdetach i wspominając stare czasy. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam, że dochodzi 6:00.
-Rusz dupsko, wracamy.
-Jeszcze chwilka bo bym zapomniał o najważniejszym.
-Czyli o czym?
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...