5

427 15 0
                                    

Pov. Kate

Wyłączając budzik, przetarłam ręką oczy, próbując się rozbudzić.

Po porannej toalecie i ubraniu się, postanowiłam zejść na dół i zjeść śniadanie.

-Siema gówniaro. -przywitał mnie jakże mile mój brat, gdy weszłam do kuchni.

-Siema jełopie. -odwdzięczyłam się.

-Widzę, że już lepiej? -zapytał, biorąc do buzi kolejną łyżkę płatków.

-Taaa... Powiedzmy. -odpowiedziałam niemrawo.

-Dawno nikomu mordy nie obiłem, więc jak coś to ja pierwszy. -odłożył miskę do zmywarki.

-Nick.. -przeciągnęłam pierwszą samogłoskę. -Podwieziesz mnie do szkoły? -zrobiłam słodkie oczka.

-Od trzech miesięcy masz osiemnastkę, może czas iść w końcu na prawo jazdy? Na razie mogę cię podwozić, ale to nie będzie trwało wiecznie. -wzdychnął.

-Pomyślę nad tym. -udałam, że się zastanawiam.

-I tak tam pójdziesz. -zmierzwił moje włosy, a gdy spojrzałam na niego z chęcią mordu, on zaczął się śmiać.

-To do za pięć minut? -zapytałam.

-Jeśli ty zdążysz, a znając ciebie zapewne nie. -zaśmiał się.

Wbiegłam do swojego pokoju jak burza. Tylko po co ja się tak śpieszę? W sumie to jestem gotowa. Malować mi się nie chcę i w sumie to po co? Skoro i tak w tej szkole jestem cieniem.


-Nadal zastanawiam się, jak to możliwe, że mamy te same geny. -mówiłam pomiędzy wybuchami śmiechu. Nick przez całą drogę do szkoły opowiadał mi najlepsze akcje z imprez.

-No mówię ci, tak było. Najgorsze jest to że tego gówniarza zamknęli w psychiatryku. Mimo tego, że to były tylko narkotyki i powinni go co najwyżej dać do poprawczaka. -z rozbawionego, momentalnie spoważniał.

-Uwielbiasz mnie straszyć. -uśmiechnęłam się sztucznie. -Muszę iść na lekcję. -powiedziałam otwierając drzwi od auta.

-Nara młoda! -krzyknął.

-Nara stary! -odpowiedziałam śmiejąc się, gdyż nie lubi tego, jak tak do niego mówię.

Idąc przez szkolny dziedziniec, wszyscy mi się przyglądali, jedni z przejęciem, drudzy z kpiną wymalowaną na twarzy. Okej, coś mi tu nie gra.

Weszłam do starego budynku z czerwonej cegły. Szłam korytarzem pod salę od biologi. Dziwnym trafem akurat w tedy kiedy przechodziłam, robiło się cicho, zupełnie tak jakby mnie obgadywali, ale przecież większość rówieśników nie zna nawet mojego imienia.

-Hej. -przede mną pojawiła się szczęśliwa Alex.

-No hej. -powiedziałam, rozglądając się po innych osobach na korytarzu. -Nie masz wrażenia, że wszyscy mnie obgadują? Znaczy, tak jakoś dziwnie się zachowują. -spojrzałam na zdziwioną przyjaciółkę.

-Wydaję ci się. -odpowiedziała rozglądając się.

-Może..

-Chodź na lekcje, a nie wymyślasz. -odezwała się gdy zadzwonił dzwonek. Chociaż mam wrażenie, że jasnowłosa coś przede mną ukrywa.

Po kilku lekcjach, miałam już stu procentową pewność, że niebieskooka wie coś, co ja również powinnam wiedzieć. Biorąc swoją tackę z sałatką ruszyłam do stolika, przy którym zawsze siadałyśmy.

-Hej, Kate. -obok mnie znalazła się Emma.

-Cześć. -mruknęłam.

-To prawda? -zapytała. Zmarszczyłam brwi w skupieniu, myśląc o co może chodzić dziewczynie. -No wiesz.. To, że zaatakował cię jakiś psychol z psychiatryka? -usiadłam do naszego stolika w tym samym czasie gdy blondynka dokończyła.

-Czyli o to chodzi.. -szepnęłam bardziej sama do siebie. -Dowiedziałaś się tego od Alex?

-No tak. Nie zrobił ci nic? -wróciła do swojego tematu. Nienawidzę gdy takie osoby jak ona, czyli takie, które nie gadają ze mną na co dzień, udają, że się mną przejmują, tylko w tedy gdy coś się stanie.

-Na szczęście nie, tylko mnie nastraszył. -odpowiedziałam bez emocji, zabierając się za jedzenie.

-O! Alex, możemy pogadać na osobności? -zapytałam gdy obok pojawiła się przyjaciółka.

-Jasne. -poszłyśmy w stronę szkolnego dziedzińca.

-Nie wieżę, że jej powiedziałaś. -zaczęłam.

-To nie tak.. -próbowała się tłumaczyć.

-A jak? Powiedziałaś o tym największej plotkarze w szkole. Czy ty myślisz czasami? -zapytałam z kpiną.

-Przepraszam.. Wiem, że nie będziesz chciała iść ze mną do nich więc.. -mówiła ze skruchą, ale nie dokończyła, bo jej przerwałam.

-O siedemnastej czekasz na mnie przed wejściem do szpitala, tylko nie zapomnij o tej farbie dla Michael'a. -powiedziałam od niechcenia, wracając na stołówkę.

Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem i nadzieją w oczach. 


-Wróciłam! -krzyknęłam zamykając za sobą drzwi od domu.

-Rodziców nie ma! -usłyszałam. -Tak w ogóle to mam coś dla ciebie. -Zszedł z góry i wszedł do salonu a ja ruszyłam za nim. Gdy usiedliśmy na sofie, podał mi kartkę.

-Prawo jazdy?! -przyglądałam się literom na papierze ze zdziwieniem.

-Zaczynasz w przyszłym tygodniu. -wyszczerzył się.

-A co pieniędzmi? Rodzice wiedzą? -zadawałam kolejne pytania.

-Wyluzuj. Wszystko jest już zapłacone, bo to był pomysł rodziców, chociaż nie powiem, ja też miałem w tym swój udział. -mówił dumnie.

-Dzięki, dzięki, dzięki. -rzuciłam mu się na szyję.

-No powiedz, kto ma najlepszego starszego brata?

-Hm... Na pewno nie ja. -uśmiechnęłam się szyderczo. Mina chłopaka od razu zrobiła się poważna. Prychnął i z udawaną obrazą wrócił do swojego pokoju.

Po tym gdy napisałam już rodzicom jak bardzo im dziękuję i że ich bardzo kocham, weszłam do swojego małego królestwa. Zabrałam się za zadania domowe, gdy do pomieszczenia wszedł Nick.

-Pamiętasz, jak mówiłem ci o tym gościu, co siedzi teraz w psychiatryku za narkotyki? -kiwnęłam głową na tak. -Krąży plotka, że mają go wypuścić. -spojrzał na mnie przestraszony.



Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz