73

132 10 2
                                    

Pov. Luke

Końcówka lipca i cały sierpień minęły przerażająco szybko. Wręcz za szybko. Jest już wrzesień i oznacza to, że muszę z Hoodem chodzić szkoły. Oprócz tego Calum popołudniami pracuje tam gdzie pracowała jego siostra, a ona sama pracuje z Michaelem w sklepie z płytami, a za niecały miesiąc Kate idzie na studia. Tylko Ashton został bez pracy, ale on musi się opiekować młodszym rodzeństwem, wiec też ma przejebane.

Razem z Calumem wracamy powolnym krokiem z piekła zwanym również szkołą i kierujemy się do mojego domu, gdzie powinni już być Mike i Ash. Droga nie zajmuje nam jakoś dużo czasu i już po kilku minutach stoimy przed drzwiami od mojego domu. Otwieram je i przepuszczam Hooda przodem.

- Luke?! To ty?! - krzyknęła mama z głębi domu.

- Nie, ufo!

- Nie wygłupiaj się synku - powiedziała i wyszła z kuchni ze ścierką. - Cześć Calum.

- Dzień dobry Liz. Jak tam u ciebie?

- Po staremu kochaniutki, po staremu. Głodni?

- Trochę. A co dobrego zrobiłaś? - pyta Hood. Jak zwykle tylko jedzenie mu w głowie.

- Lasagne. Luke, idź po Ashtona i Michaela. Są w garażu, a ty Cal chodź mi pomóż nakryć do stołu.

- Aj aj Liz!

Nic nie mówiąc poszedłem w stronę garażu gdzie była pozostała dwójka. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem Michaela majstrującego coś w gitarze, który siedział na podłodze i Irwina wpatrzonego w telefon.

- Jak długo tutaj siedzicie? - mówię dosyć głośno, a w odpowiedzi otrzymuje przestraszoną minę Clifforda, który prawie upuścił swoją ukochana gitarę i śmiech Ashtona.

- Ja pierdole Hemmings nie strasz bo na zawał zejdę.

- Bredzisz głupoty Mikey. Głodni? Mama zrobiła lasagne i się pyta czy...

- Ekstra - przerywa mi czarnowłosy. Wstaje i ostrożnie odkłada gitarę na stojak, po czym biegnie do kuchni.

- Idziesz Ash? - patrzę na niego, a ten mamrocze ciche potwierdzenie i nie czekając na mnie idzie w ślady Michaela.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym kilkanaście miesięcy temu stały tu jakieś pudła i stare rzeczy. Teraz to miejsce jest nie do poznania. Wszystkie graty zostały wyniesione w związku z tym zyskaliśmy więcej miejsca. Garaż bez problemu pomieścił starą kanapę Hooda i perkusje Ashtona. Oprócz tych dwóch rzeczy znajdują się tu gitary, dwa wzmacniacze i mikrofony. Zamknąłem drzwi od pomieszczenia i ruszyłem w stronę kuchni, w której znajdowali się chłopaki i mama.

- Okey chłopcy, chyba już wszystko jest zaniesione na stół. Siadajcie i jedzcie póki ciepłe. Ja muszę jechać do marketu bo lodówka świeci pustkami.

- A ty nie jesz?

- Jadłam już wcześniej Luke. Jak wrócę dom ma stać na swoim miejscu i nie pozwalajcie Calumowi zbliżać się do mikrofalówki zwłaszcza z widelcem.

- Oj no Liz... - zaczął Clum przeżuwając makaron. - To się stało tylko jeden raz. Już tak nie zrobię, obiecuję.

- Przezorny zawsze ubezpieczony Cal. Po prostu się nie zbliżaj do mikrofali i wszyscy wyjdą z tego cali - zaśmiała się i poszła po swoją torbę. - Jakbyście byli jeszcze głodni to w lodówce macie jeszcze trochę sernika.

- Słynny sernik Liz Hemmings? - zapytał Mike. Mama jedynie w odpowiedzi krzyknęła "tak", a później było już słychać zamykane drzwi frontowe. - Kocham ten sernik.

Will You Help Us?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz