•To wszystko moja wina

1.8K 150 169
                                    

____________

Izuku

Powoli rozchyliłem ociężałe powieki. Zamrugałem parę razy po czym rozejrzałem się po pomieszczeniu. Leżałem w łóżku. Byłem przypięty do różnych kabelków i urządzenia, które pikało na cała sale. Oprócz mnie nikt w niej nie przebywał. Podniosłem się do siadu.

D-Auć...

Poczułem ostry ból brzucha. Odsunąłem kołdrę. Wokół całej mojej talii był obwinięty bandaż.

Sięgnąłem po guzik wzywający personel po czym go wcisnąłem. Opadłem z powrotem na poduszkę.


Po chwili do sali wszedł jakiś lekarz.

-Witam Panie Midoriya

D-Dzień dobry

-Jak sie Pan czuje?

D-Boli mnie głowa i brzuch...

-To zrozumiałe patrząc na Pana wypadek


(Jeju ja i moje głupie pomysły. Chciałam napisać ze Izuku miał wypadek i tak naprawdę całe życie z Kacchanem mu sie przyśniło)


Mężczyzna sprawdził czy bandaż na głowie i brzuchu nie przemókł po czym zapisał coś na kartce.

-Miał Pan szczęście, że uderzenie nie przebiło żadnego pana organu. I niech Pan się nie martwi, z dzieckiem też wszystko okej.

D-Z... dzieckiem?

-Tak, gratuluje.

Przyłożyłem dłoń do ust z niedowierzania. Poczułem jak w moich oczach zaczynają sie zbierać łzy.

K-Kurwa wpuśćcie mnie do niego! Co mnie to kurwa obchodzi?! Spierdalaj szmato! Ssij rurę!

Rozpoznałem głos mojej Alfy.

D-P-prosze mu nie mówić!

Powiedziałem błagalnie tuż przed tym jak czerwonooki wpadł do sali. Chłopak odszukał mnie wzrokiem i podbiegł do łóżka. Blondyn przytulił mnie i zaczął głośno płakać nie zważając na lekarza. Nieśmiało objąłem bohatera opierajac brodę o jego ramię. Zacisnąłem powieki czując zbierające sie łzy w kącikach oczu.

K-Izuku... ja mogłem... ja chciałem...

Kacchan mocniej mnie przytulił jednocześnie trochę przyduszając. Zakasłałem. Czując, że starszy rozluźnia uścisk, odsunąłem sie trochę od niego i wytarłem łzy z policzków.

-Stan pacjenta jest stabilny. Jutro zostanie wypuszczony. Zalecam jednak o nie nadwyrężanie się, by szwy nie pękły.

K-Tym razem będę go pilnował. Coś jeszcze?

Lekarz spojrzał na mnie. Zagryzłem wargę i spuściłem głowę. Po moim policzku spłynęła kolejna łza.

-Nie nic, to wszystko

Po chwili mężczyzna wyszedł z sali zapisując coś w notatniku.

Mój wzrok padł na krwiste tęczówki pełne poczucia winy.

D-Kacchan...

K-Przepraszam... jestem twoja Alfą. Powinienem cie bronić

D-Nic nie mogłeś zrobic

K-Wiedziałem, że walczysz ze złoczyńcą, jednak nie sądziłem, że cos... ż-że...

D-Żyje. Jest okej. Cieszę sie, że mi zaufałeś i dałeś dokończyć samemu pojedynek.

My Perfect Alpha ꕥ𝑂𝑀𝐸𝐺𝐴𝑉𝐸𝑅𝑆𝐸ꕥOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz