Rozdział 26

158 19 0
                                    

Następnego dnia, od razu po pobudce białowłosego ruszyliśmy w drogę.

Nie miałam pojęcia dokąd idziemy.

– Trzeba było spać.– mruknął Lance widząc jak wlecze się za nim.

– Łatwo ci mówić.

– Proponowałem, odmowiłaś.– wzruszył ramionami.

Zdecydowanie nie czuł się winny, można wręcz uznać, że odczuwał pewnego rodzaju satysfakcję.

– Dokąd my idziemy?

– Do KG, muszę się z kimś spotkać.

– Ze swoimi sojusznikami?– zrównałam z nim chód, przez co przelotnie na mnie spojrzał.

– Musisz pytać?– byłam pewna, że w tym momencie marszczy brwi.

– W sumie to nie.– wzruszyłam ramionami – A mogę się na coś przydać?

– Tak, możesz nie przeszkadzać.

– Coraz bardziej zaczynam utwierdzac się w przekonaniu, że jestem tu żebyś mógł mnie wykorzystać, a tak poza tym to jestem kulą u nogi.

– Dobrze, że jesteś tego świadoma.

– Czyli mam rację.– zatrzymałam się i włożyłam ręce do kieszeni spodni – Tylko po co? A raczej czemu?

– Tu będzie wojna.– powiedział przerażajaco chłodnym tonem.

Zszokowały mnie jego słowa. Nie wiedziałam, że to jest ten etap i, że on do tego dąży. Nigdy by mi nawet przez myśl nie przeszło, że moja pomoc jest potrzebna by rozpocząć wojnę.

Cholerną wojne.

Tu już nawet nie chodziło o to, że martwię się o czyjekolwiek życie, tu chodziło o motyw którego nie było, a raczej nie znałam.

Zagrożenie wyszło poza straż Eel.

– Czyli jeszcze bardziej ci odpierdala niż ostatnio. Już nie chodzi tylko o zamieszczenie i śmierć KG, teraz pragniesz czegoś na większą skalę.– wrzuciłam ręce w górę, a mój głos też zaczął się mimowolnie unosić – Wiesz co ci powiem? Nie wiem dokładnie o co chodzi z tobą i KG, ale wiem, że nie jest to potrzebne. Przyniesie Ci to tylko smutek, nie będziesz szczęśliwy.

– Jesteś ostatnią osobą, która powinna była mi to mówić. Ostatnią, bo ty czerpiesz radość z zabijania.– zatrzymał się i odwrócił się w moja stronę.

– Słucham? Raz - tak owszem, zadowoliło mnie to, ale kolejny raz... Nie dałabym rady.

– Bo jesteś słaba.– zaczął stukać mnie palcem w pierś.

– To po co mnie chcesz?!

– To nie istotne.

– Potrzebujesz zabawki? Znajdź sobie kogoś innego, Ashkore!– warkęłam używając jego "alter ego", o którym udało mi się usłyszeć gdy byłam jeszcze u Fenghuangów.

Chłopak zdecydowanie się zdziwił, bo odsunął się na kilka kroków ode mnie.

W tym momencie chciałam zdjąć mu z twarzy maskę, by widzieć jego twarz i emocje. Byłam pewna, że był w szoku.

– C-co? Aria, ale...– przerwałam mu śmiejąc się.

– Teraz nagle masz napad pierdolnego kalejdoskopu emocji? To co? Co się zaraz włączy, skoro teraz padło na szok i jąkanie się? No? Co teraz wylosujesz, ASHKORE?– powedzialam z naciskiem na jego nie prawdziwe imię.

Byłam wręcz przekonana, że go zdenerwowałam, dlatego zaczęłam czekać na jego wybuch, wymyślając przy okazji plan ewentualnej ucieczki.

– Wiesz dobrze, że to nie moje imię.– był zły.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz