Po kilku godzinach ustaliliśmy szczegóły całej akcji. Ustaliliśmy kto otwiera portal, kto bedzie po drugiej stronie pilnował Arii i był w pogotowiu na otwarcie portalu gdy się nie pojawimy, kto idzie...
Po prostu wszelkie szczegóły.
Ustaliliśmy, że wyruszamy za godzinę. Mieliśmy chwilę przed spotkaniem by nabrać sił, a nie mogliśmy dalej tracić czasu.
Plan był taki by wyruszyć małą grupą, po ciemku.
Mimo pory nie chcieliśmy rzuca się w oczy dlatego dostosowaliśmy się do świata, do którego wyruszaliśmy.– Po przejsciu przez portal możecie czuć się dziwnie. Może krecić wam się w głowie i może zrobić się wam nie dobrze. To normalne.– uprzedziła nas Koori.
Przytaknęlismy po czym jedno po drugim zaczęliśmy przychodzić.
Czułem jak jeździ mi w żołądku i wnętrzności podchodząc do gardła. Byłem pewny, że je wypluje, jednak po stanięciu po drugiej stronie objawy minęły.
Odetchnąłem głęboko świeżym powietrzem. Było nieco inne niż to Eladryjskie.
– Lance.– podszedł do mnie faery, który pełnił rolę tropiciela.
– Tak?
– Do miejsca docelowego mamy kilka kilometrów. Jest tam sporo strażników...
– Damy sobie radę.
– Musieli się dowiedzieć, że weszymy, bo zwiększyli ilość ludzi i patrole.
– Miejmy nadzieję, że niezaszkodzilo to moim synom.– fuknąłem – Ruszamy.
I tak też się stało.
Faktycznie informator miał rację, straży było multum.
– Tak jak ustaliliśmy- wchodzimy po cichu.– przypomniałem, a grupa przytaknęła – Wartownicy powinni zminić się za jakieś dziesięciu minut. Wtedy szybko musimy dostać się w pobliże budynku i wejść przez otwarte okno na parterze.– wskazałem odpwiednie wejście.
Wszystko poszło gładko.
Można powiedzieć, że aż za łatwo.
Gdy dyrygowałem ludźmi "co dalej", usłyszeliśmy leniwe klaskanie.
– Brawo! Brawo! Jak cudownie! – krzyczał mężczyzna, na którego wszyscy od razu spojrzeliśmy przygotowywując się do ataku – Spokojnie...
– Porwałeś dzieci.– wysyczał ktoś z naszej grupy.
Od razu zgromiłem wzrokiem te osobę.
– A! Czyli wy z Eldaryi, tak? Jeszcze lepiej.
– Przyszliśmy po chłopców. Nie chcemy rozlewać krwi.– oznajmiłem uważnie patrząc na mężczyznę.
Jeden jego niewłaściwy ruch abym się na niego rzucił, byłem gotowy.
– A ty pewnie jesteś tatusiem, tak? Cudnie, chodź coś ci pokaże.– odwrócił się i machnął ręką wołając mnie bym szedł za nim.
Nie taki był nasz plan.
– O swoich ludzi się nie martw. Nie interesują mnie na razie, liczysz sie w zasadzie tylko ty, tatuśku.
– Zostańcie.– warknąłem.
Nie mogłem wprowadzic grupy ludzi w nieznane. Sam mogłem zaryzykować, ale nie mogłem ryzykować swoimi towarzyszami.
Mężczyzna tylko spojrzał na mnie przez ramie i się uśmiechnął.
– Pozwoliłem wam wejść. Inaczej by nic z was nie zostało.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...