- Rozgościliście się?- zapytał, gdy kładł na stole dwie grubę ksiągi robiąc przy tym nie mały huk.
- Można to tak nazwać, chociaż nie do końca.
- Jak chłopcy?
- Nadal cie nie akceptują, ale przetrawili informacje o przeprowadzce.
- To dobrze. Przepraszam, że nie mogłem was przywitać, ani wcześniej się nie pojawiłem. Miałem dużo pracy.- westchnął opadając na krzesło.
- Po co ci to było?- wskazałam na księgi skinieniem głowy.
- One? Muszę przeczytać jeszcze coś...- przerwałam mu.
- Miałam na myśli całe to gówno, Lance. Szef Straży, poważnie?
- O to ci chodzi.- westchnął i przetarł zmęczoną twarz dłońmi - Cel w życiu zawsze jest potrzebny.
- Zaczynasz stawać się swoim bratem.- skrzyzowałam ręce na klatce piersiowej, na co on uniósł brwi do góry, by po chwili je zmarszczyć - To chore oddanie straży, małomówność...
- Zamieniłaś ze mną dwa zdania i stwierdzasz, że jestem małomówny? Kto jak kto, ale akurat ty powinnaś wiedzieć, że jestem od niego zupełnie inny.- fuknął z wyrzutem.
- Nadal uważasz, że masz dług wobec straży?- prychnęłam - Czy twoim celem życia stała się straż?
- Zamierzasz się kłócić?- wbił uważnie we mnie swoje lodowate tęczówki - Dla twojego spokoju powiem ci, że dług uważam za spłacony, a cel? A co miałem zrobić jak moja rodzina uciekła? Chyba akurat tego nie muszę Ci tłumaczyć, bo jesteś doskonale zaznajomiona z sytuacją.
- Mówisz tak jakbym to ja była tego przyczyną, nie zrwacasz uwagi na to, że w zasadzie to ty zjebałeś, nawet za to przeprosiłeś, do chuja.- odruchowo tupnęłam nogą.
- Z taką matką to się nie dziwię, że chłopcy sprawiają problemy.- mruknął cicho pod nosem, ale nie było to ciężkie w usłyszeniu.
- Słucham?- zmarszczyłam brwi.
- To co usłyszałaś. Jesteś temperamentna, Ario.
- Ty znasz w ogóle takie słowa? Gratulacje.- zaczęłam ironicznie klaskać, na co on wywrócił oczami.
- Rozmawiałem z Hydenem.- rzucił nagle, a ja uniosłam do góry brew.
Tego się nie spodziewałam. Momentalnie aura między nami się zmieniła.
- I?
- Dlaczego olałaś wychowanie naszych synów i zwaliłaś to na swojego brata?- skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o oparcie krzesła, uważnie mi się przyglądając.
- Co masz na myśli?- zmrużyłam oczy.
- A co powiedziałem?- prychnął - Zaniedbałaś naszych synów i sobie nie radzisz. To w tobie jest problem, nie w nich.
- Nie jestem matką idealna, ale krzywdy im nie wyrządziłam. Musiałam pracować, a Hyden ich uczył.
- Nie było cię z nimi. Zostawiałaś ich samych, a teraz skarżysz się, że są nieznośni.
- Potrzebują męskiej ręki. Hyden nie chciał się wtrącać do ich wychowania.- przyznałam szczerze - Dlatego zwróciłam się do ciebie.
- Doskonale oboje wiemy, że sama byś sobie poradziła, ale wolałaś od nich uciekać, a teraz wielki problem, bo sobie nie radzisz. Musisz się ogarnąć.
- A ty niby masz doświadczenie by ich wychować?
- Doświadczenie?- uniósł brew do góry - Kobieto, wystarczy odpowiednie podejście.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...