Już na następny dzień wytkłóciłam się żeby wyjść z przychodni i wrócić do swoich obowiązków.
Ewelien chciała mnie tam zatrzymać siłą, ale zaczęłam im grozić i mnie puściły wiedząc, że kłótnia nie ma sensu.
Miałam sporo czasu na przemyślenie sytuacji dlatego postanowiłam napisać jakąś krótka historyjkę do Hydena, o tym, że chyba przez przypadek, przy toaście z ojcem, stuknięciu się kieliszkami, odrobina trucizny dostała się do mojego kieliszka i zatrułam się jego wywarem.
O dziwo.
Jeszcze tego samego dnia pojawił się w KG.
- Cholera, nie mogłaś być ostrożniejsza?! - wysyczał zbliżając się się do mnie.
To były pierwsze słowa które do mnie powiedział, uważnie mi się przyglądając.
- To musiało wyjść przypadkiem... Wczoraj wykryli u mnie truciznę i...
- Od razu skojarzyło Ci się że mną? A co jeśli to nie to? - fuknął, wskazując na siebie.
Był zły.
Wręcz kipił ze złości.
- To trucizna z pasożytami.- westchnęłam, wyjasniając.
- Co? Kurwa.- warknął i złapał się za biodra, patrząc w bok.
- Coś się stało?
- To o tym mówiła Zana... - mruknął sobie pod nosem.
- Zana? - od razu skojarzyłam imię - Elfia wiedźma?
- Znasz ją?- spojrzał na mnie.
- Tak. Kiedyś wprowadziła mi pasożyty wysysające krew...- przerwał mi.
O ironio...
- To co masz teraz jest gorsze. - wyciągnął z kieszeni fiolkę - Dziwne, że cie jeszcze nie zabiło. Dosyć szybko zabijają organizmy żywe... Szególnie takie jak ty.
- Może dlatego, że byłam w ciąży? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
Nie miałam problemu z utratą ciąży. Nie była mi teraz potrzebna i żyłam dalej.
Nie zamierzałam się użalać nad tym przez następne tygodnie jak robią to niektórzy.
Miałam tylko do siebie samej żal, że się jej nieświadomie pozbyłam. Nikt, a szczególnie mała niczemu nieświadoma istotka, nie powinna umrzeć przez czyjś błąd...
Oczywiście, obwiniałam się za jej śmierć.
Sama z siebie pewnie nie pozwoliłabym jej umrzeć nawet mimo, że była niechciana.
Ale fakt - jej brak był mi na rękę.
- To masz chyba więcej szczęścia niż rozumu.- prychnął - Płód uratował ci życie.- rozbawiony pokręcił głową.
- Wiesz, że to słabe? - Szczerze mnie to oburzyło.
Chciał chronić życie dzieci przed naszym ojcem, ale gdy to za mnie "dziecko" zapłaciło życiem to już jest w porządku?
Pierdolona hipokryzja.
Najchętniej zaczęłabym mu wykrzykiwać to w twarz, ale się powstrzymałam.
- I tak większość ciąż w początkowej fazie kończy się poronieniem. Nie przejmuj się tym. - W tym momencie z jego dłoni, w stronę fiolki, zaczęły lecieć jasne stróżki mocy.
Nie wyglądała jak moc Daemona.
Były jasne, nie było w nich ani grama czerni.
Byłam nią zafascynowana.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...