Rozdział 101 - Co było dalej? (1)

47 7 2
                                    

Po roku, wracam do was z krótką kontynuacją losów bohaterów.

Zakończyłam to w bardzo chamski sposób, wiec chce wam to wynagrodzić, jeśli ktoś w ogóle tu wróci żeby to przeczytać.

Zaczęłam to pisać z myślą jednego rozdziału, ale patrząc na to, że ilość słów, które do tej pory napisałam, sięga kilku tysięcy, postanowiłam podzielić to na kilka części, bo zdaje sobie sprawę z tego że nikomu nie chciało by się czytać jednej części zawierającej ok. 10k słów.

Nie przeszkadzam już więcej, cieszcie się dalsza częścią historii!

Jeśli TO się przyjmie to oczekujcie kolejnych części, jesli nie - to usunę te i udamy, że tego nie ma 😅

Czyli jeśli, nie będę miała dla kogo tego publikować to tego nie zrobię.

---

- Lance?- popatrzyłam na niego, a on płakał.

Pierwszy raz widziałam go w takiej rozsypce.
Wyciągnęłam dłoń w jego strone, mimo, że czułam się potwornie zmęczona i wszystko mnie bolało.

Ale on był w tym momencie moim priorytetem. Nic więcej się nie liczyło.

Cofnął się kręcąc głową, co mnie przestraszyło.

- Przepraszam.- wyszeptał wręcz nie słyszalnie po czym wyszedł z przychodni.

Nie byłam w stanie wyobrazić sobie co on czuję, co dzieje się w jego głowie.

Instynktownie wstałam mimo wiotkich nóg, i protestów zespołu medycznego, wypadłam z przychodni zatrzymując się gwałtownie na barierce. Chwyciłam ją mocno czując, że lecę i ciemnieje mi w oczach.

- Lance!- krzyknęłam z całych sił.

Nie mógł zostać sam. Nie teraz. Nie z tymi myślami.

Byłam pewna o czym myślał.

Czułam jego cierpienie.

Poczułam czyjeś ręce na ramionach.

- Wracaj. Zaraz ktoś pójdzie go poszukać.- powiedziała Ewelein.

- Ty nie rozumiesz.- pokręciłam głową patrząc na nią - Tu nie chodzi o mnie. Tu chodzi o niego.

- Musisz odpocząć. Ledwo stoisz. Twoi synowie...- przerwała mi.

- Moi synowie... - zacisnęłam usta na moment i przymknęlam powieki, po czym je rozluźniłam i otorzyłam oczy kiwając głową - Już wracam.

Tak też się stało.

Ewelein gdy tylko wróciłam do łóżka, wysłała kogoś by poszedł poszukać smoka.

Po kilku godzinach okazało się, że nie ma go w K.G. Wszyscy siłą zatrzymali mnie. Byłam gotowa iść go szukać.

- Ario, choćbym musiała cię przywiązać do tego łóżka, to cię nie puszcze.- powiedziała stanowczo kobieta.

- Hunag Hua... Jako jedyna powinnaś wiedzieć o czym on pomyślał.- zaczęłam żywo gestykulować - Boi się. Jest przerażony, że ma dwóch synów i, że mogą podzielić jego los.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz