* W międzyczasie*
/Colian/
– Chodź.– klepnąłem brata w ramie, gdy wyszliśmy z domu, by go trochę pośpieszyć.
– Uważasz, że ktoś coś nam powie?
– A czemu nie?– zapytałem bliźniaka – Dowiemy się może czegoś więcej. Na przykład kim jest tajemniczy on. Widziałeś minę tego faceta? Może to ten cały ON jest naszym ojcem?
– Sądzisz że było więcej smoków?
– Na pewno było ich więcej. Ciekawe jak to się stało, że został tylko on.
– Wszyscy zginęli w Niebieskim Poświęceniu.
– A mimo to on żyje.
– Chodźmy na targ.– tym razem Carris pociągnął mnie za rękę.
Czyli go zaciekawiłem.
– Sądzisz, że ktoś coś będzie wiedział?
– Na pewno.
Dotarliśmy do zatłoczonego miejsca. Była masa ludzi jak i wielu kupców z różnych stron Eldaryi.
– Chyba tamten jest stąd.– wskazał palcem mój brat na purreko, który coś krzyczał, ale przez gwar nie mogłem rozpoznać słów, dopóki nie podeszliśmy bliżej.
– Zapraszam, zapraszam, po ziemskie cuda. Tylko u mnie, w rozsądnych cenach!– krzyczał.
– Lance, go już za to nie ukarał?– usłyszałem za plecami.
– Za co?– zapytał mój brat odrwacajac się do osób za nami.
– Za handel nielegalnymi towarami.– mruknęła z przekąsem jakąś młoda kobieta, gromiąc nas wzrokiem – A wy to kto?
– Jesteśmy tu nowi.
– A wy nie jesteście piskalakami naszego Szefa?– wtrącił się mężczyzna, który był z kobietą.
– A czy to ważne?– fuknąłem w odpowiedzi.
– Są identyczni, ale jaja.– zaśmiała się kobieta – Nie sadziłam, że będziemy mogli ich spotkać, takie ważne osobistości.
– Przestańcie się z nich nabijać.– wtracił się... Purreko, ten który handlował nielegalnym towarem.
Zdziwił mnie ten fakt.
– Nie boisz się, że się na ciebie poskarżą, Pural?– Dziewczyna skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
– Bardziej obawiam się was. Spadajcie stąd.– syknął, a oni wywrócił oczami i po prostu odeszli – Czago tutaj szukacie?– zpaytał uważnie nas obserwując.
– Chcemy wiedzieć więcej o smokach.– wypalił Carris, a ja pokręciłem głową z zażenowania.
Można to było zrobić subtelniej.
– A książki są od czego?– mruknął rozglądając się chyba za nowymi klientami.
– Nie chodzi nam o ogólne informacje, a o ostatnie smoki.
– Jeśli nie chętnie nic kupić - spadajcie.– fuknął w końcu.
To był zakazany temat?
Wyciągnąłem zza paska sakiewke z przeczącą zawarością. Jakiś czas temu zwinąłem ją gospodarzowi domu, w którym mieszkaliśmy.
– A czy teraz pamiętasz może coś?– zabrzeczałem.
– Lance jest ostatni, nie licząc was.– mruknął biorąc ode mnie monety.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...