Rozdział 94

61 5 8
                                    

Trochę mnie nie było... za dużo się działo u mnie i jeszcze ta akcja obecnie w opku. Nie siadła mi trochę 🙈 nieco zepsułam to opko chyba, ale najważniejsze – Wracamy z pisaniem.

---

Od dobrych kilku minut starałam się osiągnąć czystość umysłu.

Moje oczy były zamknięte, a ja nie mogłam osiągnąć całkowitej pustki w głowie.

Przez to moje zmysły były wyostrzone, a dokładniej czucie czyjejś maany.

Nagle pojawiło się coś znajomego. Pełnego spokoju.

Mimo woli skupiłam się właśnie na tym.

Wciągnęłam zapach nozdrzami.

Poczułam jego zapach.

Mimo wolnie zacisnęłam palce na swoich kolanach.

– Skupiasz się na mojej energii. – mruknął, zwracając na to uwagę.

Jego głos był taki wyraźny...

Otworzyłam oczy.

Siedział centralnie przede mną podpierając głowę na ręku, opartym na zdrowej nodze.

– Rozproszyłeś mnie. – odpowiedziałam i po prawiłam włosy.

– Sama się rozproszyłaś.

– Możemy kontynuować? – wtrącił niezadowolony aengel.

– Zrobimy to jak on sobie pójdzie. – wskazałam na smoka.

– Nie bądź dziecinna. On tu jest by pomóc. Wzmacniamy czysta i jasną maane w twoim otoczeniu.

– W czym on ma mi pomóc? – wskazałam na białowłosego.

– To jest smok. Jego aura i energia powinny pomóc.

– Aure to ma zgniłą. – mruknęłam.

– Przesadzasz. Lance, proszę ‐ nie rozpraszaj jej. A ty Ario nie skupiaj się na właścicielu, a na pozyskaniu światła. Zaczynamy.

I zaczęliśmy.

Faktycznie Lance bardzo nam pomógł. Zrobiliśmy duży postep. Coraz mniej dzieliło nas od naszego celu.

Po kilku godzinach Hyden wstał, tym samym komunikując, że to koniec.

– Nie możemy kontynuować?

– Nie. Wystarczy. Za dużo mojej energii w to poszło. – zatoczył się i chwycił się za głowę.

– Może będę kontynuować z Lancem?

– Nie. Musi być ktoś hamujacy znak. Nie dacie sami rady.

Spojrzałam na smoka.

Spróbujemy?

Zapytałam go. Mogłam to zrobić, bo nie miałam bransolet.

– Tak. – spojrzał na mnie po czym dodał – Zgadzam sie z Hydenem, to zbyt niebezpieczne.

– Jesteście okropni.

– Zawsze do usług. – zaśmiał się mój straszy brat lekko się ukłaniając – Do zobaczenia później.

Lance kiwnął mu głową na pożegnanie i Hyden wyszedł.

Po tym smok wsunął dłonie do kieszeni i spojrzał na mnie.

– To co? Kontynuujemy bez niego? – wparywał sie w moją twarz, na której malował się coraz większy szok wraz z każdym wypowiedzianym przez niego słowem.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz