Upewnijcie się, że czytaliście poprzedni rozdział, bo mam wrażenie, że część z was go nie widziała...
---
I minęło kolejne sześć miesięcy.
Straż namierzyła nową bazę, ale poza tym pozostawali bierni.
Ja urodziłam córkę, którą nazwałam Tia - na cześć matki Lance'a. W końcu nie wiedziałam kiedy wrócę, czy wrócę z nim, więc tym razem to ja podjęłam te decyzję za nas.
– Będziecie pod opieką straży.– powiedziałam do synów naciągając rękawiczki na dłonie, a następnie poprawiając mocowania zbroi.
– Dogladajcie proszę swojej siostry...
Tak byłam okropną matką, co już zresztą było wiadome, ale straciłam już aż za dużo czasu by dalej go marnować.
Wybrałam "porzucenie" dzieci.
– On jest tego wart?– usłyszałam nagle i uniosłam wzrok na Carrisa.
Zdziwiło mnie, że to on właśnie je zadał, a nie stojący w drzwiach Colian.
– Tak.
– Uważaj na siebie.– Col odbił się od futryny i mnie objął.
– A wy dbajcie o siebie, i o siostrę.
– Będziemy.– teraz to Car mnie objął.
– Kocham was.– pocalowałam obu w głowy.
– Mam coś dla ciebie.– powedział chłopak z dwukolorowymi oczami odsuwając się ode mnie i wyjmując coś zza siebie.
Podał mi podłużne zawiniątko.
Delikatnie wzięłam je w swoje dłonie i odwinęłam.
Moim oczom ukazał się krótki sztylet z obwiązaną czymś rękojeścią. Było to coś w rodzaju granatowego rzemienia.
– Skąd ty...?
– Zrobiłem to dla ciebie... Jamon mi pomógł.
– Jest piękny. Dziękuję.– mocno objęłam chłopca.
– Oby przyniósł ci szczęście.
– Na pewno tak będzie.
Po tym jak pożegnałam się z synami i ruszyłam w drogę.
Otarłam pot z czoła. Byłam potwornie zmęczona i było mi gorąco. Że też najlepiej było otworzyć portal na pieprzonej pustyni.
Traciłam już orientację w terenie.
– Wszystko okej?– poczułam rękę na ramieniu.
Ezarel zatrzymał mnie i uważnie mi się przyjrzał.
Był jedna z dwóch osób, które zgłosiły się na ochotników by mi towarzyszyć.
Byłam mu ogromnie wdzięczna w końcu ktoś musiał otworzyć potral.
– Wypij.– podał mi coś, co niemal od razu wypiłam.
Od razu poczułam się lepiej.
– Co to?– zapytałam chowając fiolkę.
– Coś na wzmocnienie. Urodziłaś trzy dni temu, organizm jest osłabiony.
– Dzięki.
Powiedziałam chociaż miałam bardziej ochotę powiedzieć "odpierdolcie sie".
Każdy obchodził się ze mną jak z jajkiem, albo może bardziej jak z dzieckiem, delikatnie i zabraniając wszystkiego.
– Za niedługo będziemy na miejscu.– oznajmiła Cameria.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...