Rozdział 108 ‐ Co było dalej? (8)

30 5 3
                                    

Upewnijcie się, że czytaliście poprzedni rozdział, bo mam wrażenie, że część z was go nie widziała...

---

I minęło kolejne sześć miesięcy.

Straż namierzyła nową bazę, ale poza tym pozostawali bierni.

Ja urodziłam córkę, którą nazwałam Tia - na cześć matki Lance'a. W końcu nie wiedziałam kiedy wrócę, czy wrócę z nim, więc tym razem to ja podjęłam te decyzję za nas.

– Będziecie pod opieką straży.– powiedziałam do synów naciągając rękawiczki na dłonie, a następnie poprawiając mocowania zbroi.

– Dogladajcie proszę swojej siostry...

Tak byłam okropną matką, co już zresztą było wiadome, ale straciłam już aż za dużo czasu by dalej go marnować.

Wybrałam "porzucenie" dzieci.

– On jest tego wart?– usłyszałam nagle i uniosłam wzrok na Carrisa.

Zdziwiło mnie, że to on właśnie je zadał, a nie stojący w drzwiach Colian.

– Tak.

– Uważaj na siebie.– Col odbił się od futryny i mnie objął.

– A wy dbajcie o siebie, i o siostrę.

– Będziemy.– teraz to Car mnie objął.

– Kocham was.– pocalowałam obu w głowy.

– Mam coś dla ciebie.– powedział chłopak z dwukolorowymi oczami odsuwając się ode mnie i wyjmując coś zza siebie.

Podał mi podłużne zawiniątko.

Delikatnie wzięłam je w swoje dłonie i odwinęłam.

Moim oczom ukazał się krótki sztylet z obwiązaną czymś rękojeścią. Było to coś w rodzaju granatowego rzemienia.

– Skąd ty...?

– Zrobiłem to dla ciebie... Jamon mi pomógł.

– Jest piękny. Dziękuję.– mocno objęłam chłopca.

– Oby przyniósł ci szczęście.

– Na pewno tak będzie.

Po tym jak pożegnałam się z synami i ruszyłam w drogę.

Otarłam pot z czoła. Byłam potwornie zmęczona i było mi gorąco. Że też najlepiej było otworzyć portal na pieprzonej pustyni.

Traciłam już orientację w terenie.

– Wszystko okej?– poczułam rękę na ramieniu.

Ezarel zatrzymał mnie i uważnie mi się przyjrzał.

Był jedna z dwóch osób, które zgłosiły się na ochotników by mi towarzyszyć.

Byłam mu ogromnie wdzięczna w końcu ktoś musiał otworzyć potral.

– Wypij.– podał mi coś, co niemal od razu wypiłam.

Od razu poczułam się lepiej.

– Co to?– zapytałam chowając fiolkę.

– Coś na wzmocnienie. Urodziłaś trzy dni temu, organizm jest osłabiony.

– Dzięki.

Powiedziałam chociaż miałam bardziej ochotę powiedzieć "odpierdolcie sie".

Każdy obchodził się ze mną jak z jajkiem, albo może bardziej jak z dzieckiem, delikatnie i zabraniając wszystkiego.

– Za niedługo będziemy na miejscu.– oznajmiła Cameria.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz