/Aria/
Od razu po dotarciu do obozu, wszyscy dostali chociaż kawałek miejsca by mieć możliwość przespania się, aby mieć siły na powrót do Kwatery.
Lance podłożył się obok mnie, ale gdy tylko usnęłam czułam jak się ulotnił.
Obudziłam się w południe, ale jakoś nie miałam chęci wstać.
Obróciłam się na plecy i patrzyłam się w sufit, dopóki, ktoś nie wszedł do namiotu.
– Przyniosłem Ci coś do jedzenia, dopóki zostało.
Przeniosłam wzrok na intruza.
Oczywiście, że był nim Lance, bo przecież nie ktoś inny.
– Ogarnąłeś się?– zapytałam zdziwowna przyglądając mu się.
Jego włosy były krótkie, na twarzy nie było już brody i miał czyste ubrania.
– Tak, nie chciałem straszyć innych.– uniósł do góry kącik ust siadając obok mnie.
– Dobrze ci w takim wydaniu.– powiedziałam ciągnąć za dłuższe kosmyki włosów na czubku jego głowy.
– Podoba Ci się?
– Wyglądasz podobnie, do tego jak się spotkaliśmy poraz pierwszy.
– Tylko ty nie wracaj do tamtej wersji siebie.– spojrzał na mnie.
– Nie podobałam Ci się?
– Nie o to chodzi. Sama ze sobą się źle czułaś.
– Zadziwia mnie... Jak dobrze trzymasz się psychicznie po tym co przeszedłeś.
– Bo wiedziałem, że muszę walczyć... Dla was. Teraz też to robię.
– Martwiłam się, a straż się na ciebie wypięła... A nie chodziło tylko o ciebie, widzisz ile innych udało się uwolnić?
Nic nie powiedział, tylko podsunął mi jedzenie pod nos.
– Dziękuję, że przyszłaś po mnie. Ale to było głupie, nie byłem wart ryzyka.
– Zrobiłbyś dla mnie to samo, zreszta było warto, bo uwolniliśmy wszystkich.– pocałowałam go w policzek.
– Dla ciebie puściłbym z dymem cały budynek, a teraz jedz. Musimy wrócić do naszych dzieci.
– A ty coś jadłeś? I czy ty w ogóle spałeś?
– Nie martw się.
– Byłeś więziony i chuj wie co ci zrobili, przez sześć miesięcy...
– Skarbie... Nie martw się. Jest ze mną wszystko dobrze.– dotknął mojej ręki.
– Skarbie?– byłam zszokowana, on nigdy tak do mnie nie mówił, co było z nim nie tak?
– Mam tak do ciebie nie mówić? Wolisz "mieszańcu"? Nie ma problemu.
– Nie masz gorączki?– dotknęłam jego czoła.
– Nie.
– Nie podmienili cie? Raz już...– przerwał mi.
– Na prawdę wszystko ze mną w porządku, Ario. Po prostu... Pomyślałem, że będzie to dla ciebie miłe. W końcu jesteś dla mnie najważniejsza.– zdjął sobie moją dłoń z czoła.
– Smoku... To dla mnie szokujące. Nie jesteś kimś kto używa takich rzeczy. Nigdy ich nie lubiłeś.
– Nie, że ich nie lubiłem. Uważałem, je za zbędne lub bałem się ich użyć.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...