– Co ty robisz?– zapytałam wchodząc do pokoju i widząc jak mój facet pakuje torby.
– Zobaczysz.
– Przerażasz mnie.– podeszłam ostrożnie do niego.
– Mam dosyć tego miejsca. Rzygać mi się chce jak patrze na tych wszystkich strażników.
Rozszerzyłam oczy słysząc jego słowa.
– Dobrze się czujesz?– chciałam dotknąć jego czoła, ale gwałtownie się odsunął.
– Znakomicie.
– Jesteś aż tak wściekły o śmierć tego faceta? To nie jest tego warte.
– Obiecałem Ci wakacje. Rozmawiałem z Huang Hua. Poparła ten pomysł.
– Jesteś szalony. Powinniśmy wybrać się teraz na misję...– przerwał mi.
– Nie. Jesli już to straż. To nie twój problem, na razie.
– Co cię ugryzło? Zrobiłam ci coś?– dotknęłam jego ręki.
– Nie. Ty nic nie zrobiłaś. Przepraszam.– westchnął i usiadł na łóżku.
– Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć?– usiadłam obok.
– Tak wiem, ale...
– Co ci siedzi w głowie?– splotłam nasze palce razem i przytuliłam głowę do jego ramienia.
– Byłem u niego w nocy, jak usnęłaś.– spojrzał przed siebie.
– Ale ty chyba go nie...– przerwał mi.
– Oczywiście, że nie.– skrzywił się – Po prostu... Opowiedział mi, z dokładnością do najmniejszych szczegółów, to co Ci zrobili. To jak uparcie walczyłaś i nie chciałaś nic powiedzieć... Ten psychol miał na szyi to...– wyjął coś z kieszeni i mi pokazał - ząb.
Rozszerzyłam oczy, domyślając się co to jest.
– To twój pieprzony ząb, Ario. Oni cie tropili, aż w końcu zastawili pułapkę. Ale to mnie tam spotkali. Nie wiem po co im jesteś, ale... musimy się stąd wynieść na jakiś czas.
– Ale wcześniej chodziło o ciebie.
– O siebie się nie boję.– pokręcił głową.
– Ale ja się boję.– ścisnęłam mocniej jego skórę.
– Dlatego wyjeżdżamy oboje.
– wyślizgnął się z mojego uscisku i wstał – Pomożesz w pakowaniu?Od razu się zgodziłam.
Spakowaliśmy tylko potrzebne rzeczy. Nie wiedzieliśmy kiedy wrócimy, ale nie mogliśmy zabrać wszystkiego.
Jeszcze przed opuszczeniem KG udało mi się pożegnać z kilkoma osobami.
Lance zapewnił mnie też, że już załatwił nam nocleg w bardzo odległym miejscu.
Jak tylko przekroczyliśmy bramę KG, Lance przemienił się w swoją drugą formę.
– Czeka nas bardzo długa podróż. Wskakuj.
– Ale ty się tak zmęczysz szybko.
– Ale i dużo szybciej tam będziemy.
– Mogę lecieć sama.
– Moja opcją jest szybsza. Nie prostestuj - proszę.– wskazał na swój grzbiet pyskiem.
Przytaknęłam ostatecznie i wdrapałam się na niego.
– Jesteś pewny?– dopytałam gdy wybijał się w powietrze.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanficTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...