– Idę z tobą. – zagrodziłam mu drzwi.
– Nie ma po co. Będą tylko grzebać mi w mózgu. – wskazał na głowę, chciał mnie znięchęcić – Nic ciekawego. Zresztą jesteś jedyną osobą, która mi wierzy w pełni po tym co się stało i możesz być nieobiektywna.
– W takim razie i ty nigdzie nie idziesz. Zresztą jak chcą grzebać ci w umyśle, skoro ja już w nim jestem? – oparłam się o drzwi.
– Uchylę im wejście. Nie mam nic do ukrycia. Puść mnie. – skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
– Weź mnie ze sobą. Nie zostawię cie.
– W porządku. Wygrałaś, bo nie chce się spóźnić. Zakładaj buty. – wskazał na obuwie przy szafie.
– Podaj mi je. – wyciągnęłam rękę – Nie odejdę od drzwi, bo możesz mnie oszukać.
Podał mi buty, a potem nawet pomógł mi je założyć.
– Od kiedy twoje buty nie sięgają do kolana, co? – zaśmiał się sznurując buta na koturnie – I są na podwyższeniu?– uniósł brew do góry.
– Kupiłam jedną parę po namowach Purriry. – machnęłam reką – A zresztą szybciej się je zakłada, co przy moim obecnym stanie jest lepsze. – wskazałam na pierś i brzuch. – Nie mogę się za bardzo schylać.
– Gotowe. – wyprostował się – Jesteś prawie mojego wzrostu.
– Prawie - to słowo klucz. Chodźmy. – wyciągnęłam rękę.
– Ale się nie wywrócisz?– zaśmiał się chwytając pewnie moja dłoń, a ja wywróciłam tylko oczami.
Wyszliśmy z pokoju.
Wchodząc do sali obrad nie obyło się bez zdziwionych spojrzeń.
Muszę przyznać, że strażników było całkiem sporo jak na grzebanie w głowie jednej osobie.
Była tu chyba cała lśniąca straż...
– Skoro są tu wszyscy, czemu i ja nie zostałam zaproszona? – zapytałam nieco irytowana patrząc na Huang Hua.
– Zważając na twój stan zdrowia i to, że nie wychodziłaś z pokoju przez ostatni czas, pomyśleliśmy...– przerwałam jej.
– Jestem Zastępczynią Szefa Obsydianu. – podkreśliłam swój tytuł – Należy mi się chociaż odrobina szacunku.
– Nie chcieliśmy też byś była przy tej rozmowie. Nie powiedziałeś jej? – odezwał się Chrome.
– A coś się dzieje? – zapytałam wprost.
Lance puścił moją dłoń.
– Lance? – spojrzałam na niego.
Wypuścił powietrze z płuc.
– Chce się dobrowolnie poddać karze. Jest świadomy swoich czynów... – zaczęła Hunag Hua.
– Słucham? Żartujecie sobie? Jakie "dobrowolnie poddać się karze"? – uderzyłam rękoma w stół – Mieliście pogrzebać mu w głowie i na tym koniec, a nie go skazywać.
– Zamordował wiele istnień... – zaczęła szefowa.
– Nie pierwszy, kurwa, raz. Tamto mu wybaczyliście, a teraz?! – wydarłam się.
– Rozumiemy, że nie był sobą, ale jego wizerunek źle się kojarzy mieszkancom...
– I to jest powód? Ja też zabijałam, każdy z nas ma kogoś na sumieniu. A wy chcecie go skazać, bo tak jest łatwiej!
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...