Rozdział 33

146 15 0
                                    

Obudziłam sie w namiocie. Co oznaczało, że nie byliśmy już na statku.

Moje dłonie były całkowicie wolne. Co prawda bolały mnie trochę nadgarstki, ale to było nic przy tym co czułam wewnątrz.

Znów czułam się zraniona. Znów użył na mnie magii i znow nie powiedział mi prawdy.

Podniosłam sięm ale od razu zakręciło mi się w głowie.

– Cholerny palant.– wstałam powoli mając plan by zbesztać białowłosego.

Podeszlam do wyjścia z namiotu i ostrożnie odsłoniłam wejście. Momentalnie zostałam oślepiona i usłyszałam czyjś głos.

– Masz zakaz wychodzenia z namiotu.

– Gdzie on jest?– zapytałam i poczułam suchość w gardle.

Moje oczy zaczęły przyzwyczajać się do jasności.

– Wracaj do namiotu.– moje pytanie zostało zignorowane.

– No tak. Cholerny słyżbista.– skrzyzowalam rece na piersi i po prostu go ominęłam wychodząc.

Od razu złapał mnie za ramię.

– Nie jestem więźniem więc zabieraj te łapę. Jak mu powiem...– przerwał mi

– Jego rozkaz.– warknął.

Westchnęłam.

– Słuchaj. Nie jestem zdrajcą, więc nie będziecie mnie więzić, on może sobie mówić co chce. A ty dotkniesz mnie jeszcze raz – zrzuciłam jego rękę z ramienia – To albo ci ją utnę, albo będziesz miał przesrane w inny sposób. A teraz – spojrzałam na niego – Idę się przejść.– zaczęłam iść przed sobie.

– Nie mogę cię puścić.– złapał mnie w talii i uniósł do góry.

– I zostaniesz, kurwa, bez ręki.– od razu wbiłam mu swoje paznokcie w rękę, przez co trochę poluźnił uścisk.

Uwolniłam się wyciągając przy okazji sztylet zza jego paska.

– Jeszcze kurwa raz, a pożałujesz.– zaczęłam machać mu sztyletem przed twarza.

I odeszłam.

Już nie strał sie mnie zatrzymać, za to mordował mnie wzrokiem.

Było mi obojętne czy "podniesie" alarm z powodu mojej "ucieczki".

Szczerze miałam dość wiecznego więzienia, chociaż czasem było to wygodne. Gdziebym nie poszła każdy chciał mnie zamknąć i trzymać pod kluczem.

Każdemu zależało na narzuceniu mi swojej woli...

Wampiry chciały sie mnie pozbyć i polepszyć swój zywot wydając mnie za mąż.

Huang Hua chciała mnie uczyć "żebym nie zrobiła krzywdy innym i sobie" i żebym mogła pomagać w razie co tym dobrym.

Lance... Dla niego byłam "bronią".

Mimo tego bylam świadoma, że on chciał mnie wykorzystać to lgnęłam w jego kierunku.

Byłam głupia.

Dawałam się omotać jego słowom.

Musiałam postawić sprawę jaśniej. Nie, nie jasno, a jaśniej.

Musiałam go uświadomić, że nie wybiorę strony w jego konflikcie.

Nie byłam pewna czy Lance mówił mi prawdę odnośnie straży Eel, wiedziałam za to co chciał zrobił i ja nie chciałam brać w tym udziału, ale nie chciałam go też już powstrzymywać. To był jego konflikt i jego sprawa, co chciał zrobić.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz