Skrajne wyczerpnaie dawało o sobie znać już od dłuższego czasu, nie wspominając o głodzie, który zaczynał być dla mnie czymś "normalnym", o ile dziwne dźwięki dochodzące z wnętrza organizmu, i ściskanie się żołądka, można nazwać czymś normalnym.
Jeszcze ta cholerna rana na brzuchu, która nie chciała się zagoić. Może to właśnie od mojego słabego ogólnego stanu?
Oparłam się o drzewo i przymknęłam na moment oczy.
Było mi dziwnie gorąco, obraz przed oczami co jakimś czas sam się rozmazywał.
Otworzyłam oczy czując straszną suchość w ustach.
Chwyciłam w dłonie karafkę na wodę i od razu ją otworzyłam.
Przystawiłam naczynie do ust i przechyliłam lecz nic z niej nie wyleciało.
Westchnęłam zrezygnowana, miałam wrażenie, że umrę w tym pieprzonym lesie.
Nogi same się pode mną ugięły, ale mimo to jakimś cudem udało mi się na nich utrzymać.
Ruszyłam powoli przed siebie, natrafiając na jakąś ścieżkę, co samo z siebie oznaczało że niedaleko muszę spotkać kogoś żywego, kto będzie mógł mi pomóc.
Zaczęłam żwawiej iść, co momentalnie poskutkowało strasznym bólem brzucha.
Zacisnęłam zęby powstrzymując płacz i ruszyłam dalej.
W końcu wyszłam z lasu, od razu poczułam spokój, który nie trwał długo.
Rozejrzałam się i zauważyłam miejsce do którego dotarłam, a do którego nigdy nie chciałam wracać, ale potrzebowałam chociaż odrobiny jedzenia.
Na szybko zaczęłam obmyślać plan działania, w końcu nie chciałam tak po prostu wejść przez bramę.
Mój zamglony umysł ułożył prosty plan, przypominając sobie układ pomieszczeń w głównym budynku KG.
Miałam tam wejść, wziąć nieco jedzenia i uciekać, a resztą (w tym moją raną) martwić się potem.
Musiałam bardzo szybko wymyślić sposób jak się tam dostać, w końcu był biały dzień i nie mogłam tak po prostu sobie tam wejść i chodzić jakby nic się nie stało, a nie miałam czasu czekać do wieczora.
Szybko kalkulując wszystko przypomniałam sobie o tajemnym przejściu, ale znajdowało się ono za daleko i nie miałam pewności czy nie będzie nikogo akurat w jego pobliżu.
Musiałam jakoś przedostać się na drugą stronę. Lot w moim stanie był złym pomysłem, tym bardziej, że mógł mnie ktoś zauważyć. Zresztą nie byłam pewna czy jestem w stanie się przemienić.
Jedyna opcja było wspiecie się po murze.
Nie mając zbyt wielkiego wyboru, i już nic do stracenia, zaczęłam wspinać się po murze. Starałam się nie myśleć o bólu lecz z każdą chwilą się nasilał.
Jakimś sposobem udało mi się wspinać na mur, pozostało tylko z niego zejść.
Rozejrzałam się szybko i skoczyłam.
Niestety źle upadłam co poskutkowało nowa falą bólu i nie małym hukiem.
Chciałam się podnieść, ale pociemniało mi przed oczami. Gdy w miarę mój stan się unormował, a trwało to długie sekundy, podniosłam się i schowałam.
A może było to spowodowane dochodzącymi z niedaleka krokami i paniką przed zauważeniem?
Moje ciało przywarło do drzewa.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...