Obudziłam sie wczesnym rankiem.
Lance leżał obok mnie.
No właśnie - leżał.
Białowłosy już nie spał.
Gdy poczuł, że się przebudziłam od razu na mnie spojrzał.
– Hej. – powiedział niezwykle cicho.
– Cześć. – uśmiechnęłam się i dotknęłam niepewnie jego twarzy.
Nie cofnął się co znaczyło, że mu to nie przeszkadza.
Nie chciałam poruszać tematu jego dziewczyny, dlatego też milczałam, bo może zapomniał?
To głupie, zapomnieć o swojej drugiej połówce, ale zawsze pozostaje ta iskierka nadziei...
– Musimy się powoli zbierać. – powiedział patrząc mi w oczy.
– Jesteś całkiem wygodną poduszką, dlatego mi się tak strasznie nie chce... – mruknęłam udając niezadowoloną.
– Tak, czy inaczej musimy wracać. Mamy zadanie do wykonania. – odgarnął włosy z mojej twarzy.
– Musimy też się ogarnąć. Na przykład ty jesteś cały we krwi.
Prawda, oboje byliśmy brudni, a deszcz tylko jeszcze bardziej to wszystko rozmazał.
– Ty też nie wyglądasz najlepiej.– zaśmiał się.
– To było nie miłe. – udałam obrażoną.
W tym momencie pstryknął mnie w nos.
– Ej! – złapałam się za te część ciała.
– Wstajemy. – oznajmił i wstał uwalniając się z moich objęć – Przed nami spory kawałek drogi.
– No dobra. – podniosłam się do siadu i spojrzałam na swoje nadgarstki. Nie było na nich żadnych śladów, a to znaczyło, że znów mogłam sie regenerować – Może mamy coś do jedzenia? – spojrzałam na swojego towarzysza, który zbierał swoje rzeczy z ziemi.
– Coś powinienem mieć, ale nie za wiele. – zaczął grzebać w swoim plecaku po czym wyjął małą paczkę czegoś.
Czegoś czego nie umiałam nazwać, bo nawet nie przypominało jedzenia.
– Czy to aby na pewno jedzenie? – spojrzałam na niego z pewnego rodzaju wątpliwościami.
– Tak. – kiwnął głową – Tego typu jedzenie jest tylko żeby dodać sił, więc nie licz, że jest dobre.
– Mogłeś mi tego nie dawać w takim razie.
– Nie chce byś padła mi z głodu.
– Czyli mimo wszytsko trochę się o mnie martwisz? – uważnie mu się zaczęłam przyglądać.
Zatrzymał się w połowie wykonywania czynności i westchnął, a nawet przymknął oczy.
– Tak, Aria. Martwię się o ciebie. – powiedział z pewnego rodzaju trudnością.
Kłamał czy po prostu nie chciał się do tego przyznać?
Postanowiłam nie drążyć tematu, tylko wstałam i otworzyłam to "jedzenie". Z każdą sekundą miałam coraz mniejszą ochotę na posilenie się.
– Nie myśl o smaku.
– Wiesz, że nie pomagasz? – spojrzałam na niego krytycznie.
– Przepraszam.
Powąchałam dziwny kawałek przypominający mięso i zjadłam go nie myśląc o smaku. Był obrzydliwy. Od razu zbierało mi się na wymioty, ale jakoś udało mi się go połknąć.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...