Wracam.
Zmieniłam nazewnictwo rozdziałów, bo wyjdzie ich trochę więcej niż początkowo zakładałam 😅
---
Wróciliśmy do domu i każde z nas się rozeszło się w swoją stronę.
Postanowiłam sprawdzić co u synów, mając nadzieję, że śpią.
Carris siedział na oknie i patrzył się w przestrzeń, a jego brata nie było widać.
– Gdzie Col?– zapytałam poprawiając zmierzwione włosy.
– Wyszedł.– wzruszył ramionami.
– Dokąd?– zmarszczyłam brwi.
– Nie wiem.– mruknął obojętnie.
– W porządku.
Wróciłam do salonu gdzie chwilę później pojawił się Lance po szybkim prysznicu i zmianie ubrań.
– Co tam?– zapytał widząc moją zmieszana minę.
– Colian gdzieś poszedł.
– Straż go nie wypuści poza mury.– powiedział pewnie zapinając karwasz na lewej ręce.
Podeszłam do niego i mu pomogłam mimo, że tego nie oczekiwał.
– On jest...
– Nic mu nie będzie. Nie denerwuj się. Przejdę się zaraz na brame i zapytam, co ty na to?– zapytał obserwując moje poczynania – Mocniej, nie zrobisz mi krzywdy.– powiedział gdy kończyłam zapinać.
– Martwi mnie, bo on stał się straszny odkąd poruszony został twój temat, najpierw chciał cie znaleźć, a teraz kompletnie się izoluje.
– Rozumiem go.– westchnął – Nie zna mnie, ma mnie za obcego, który wywraca jego życie do góry nogami. Nie pomaga fakt tego, że was odpuściłem.
Zabrałam swoje dłonie, a on sprawdził mocowanie. Po tym mogłam wziąć się za drugą rękę.
– To na prawdę są dobre dzieci. Może nieco problematyczne, wymykają się z domu i są problemy, ale są dobrzy.
– Wierze ci, Ario. Wszyscy jednak musimy się przyzwyczaić do życia ze sobą... O ile ty chcesz być ze mną...– spojrzał na mnie.
– Nasza relacja jest skomplikowana.
– Wiem.– westchnął – Na prawdę zdaje sobie z tego sprawę. Nasze wspólne życie było... skomplikowane.
– Chyba popaprane.– uśmiechnęłam się delikatnie.
– Aż za bardzo. Chciałbym jednak by wszystko było dobrze...
– Mhm... Ale takie nie będzie. Nadal mam Ci za złe to, że wybrałeś straż.– skończylam zapinać drugą rękę i w końcu na niego spojrzałam.
– Doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak bardzo zjebałem, ale wolałem zadbać o waszą przyszłość, o to by była spokojna. Nie żałuję wyboru, mogłem to po prostu inaczej załatwić.– odgarnął moje włosy za uszy.
– Chciałabym o tym nie pamietać, ale zawsze mam to z tyłu głowy.
– Wiem, mieszańcu.– cmoknął mnie w czoło i się odsunął – Pójdę na bramę. Jakby coś się wydarzyło - dowiesz się.
– Może po prostu pójdę z tobą?– zaproponowałam.
Przez kilka sekund zastanawiał się czy się zgodzić.
– W porządku, chodź.– otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszą.
Ruszyliśmy do bramy. Weszliśmy na nią. Kobieta, która obecnie pełniła warte, była zdziowna widząc nas, ale ostatecsnie oblizała usta lustrując Lance'a.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...