Rozdział 59

116 9 1
                                    

/Lance/

Gdy tylko opuściłem mury K.G. moim głównym zadaniem było wytropienie i zneutralizowanie agresorów. Myślałem, że pójdzie to szybko i będę mógł do ciebie wrócić, Ario. Nie byłem pewien czy pierścień spełni swoje zadanie. Cholernie się o ciebie bałem. – ścisnąłem mocniej jej palce – Ale jak wiadomo zajęło mi to kilka tygodni... Kilka tygodni, w ciągu których kilkukrotnie toczyłem z nimi walki. Wtedy jeszcze Huang Hua nie wiedziała, że jestem osłabiony. Dowiedziała się z jednego z listów.

A wiedziałeś o moim wybudzeniu? – zapytała pół wampirzyca.

– Nie, nie powiedziałam mu. Dowiedział się jak tylko wrócił. – wtrąciła fenghuang.

– Ale wiedziałem, że moja straż została przekazana w inne ręce pod moja nieobecność, jednak nie znałem personaliów tej osoby...

– Wybrałam Arię, bo wiedziałam, że jeśli ona podejmie jakaś decyzję to będzie ona w jakiś sposób z tobą zgodna.

Przytaknąłem.

– Wracając... Wszyscy z nich byli wyszkolonymi wojownikami. Przypominali mi nawet w jakimś stopniu mnie sprzed kilku lat... – uśmiechnąłem sie krzywo.

Czy żałowałem swoich czynów?

Tak.

Przez to też uważałem, że Aria zasługuje na coś lepszego, ale nasze obustronne przyciąganie było za silne by się rozdzielić.

– Lance? – maleńka dłoń machnęła mi przed oczami.

Musiałem na moment odpłynąć.

– Wybaczcie. – westchnąłem – Umiejętnościami przypominali mi główne założenia naszych straży. Byli wojownicy, alchemicy i skrytobójcy. W pewnym momencie czułem się obserwowany, a oni atakowali, gdy byłem mniej czujny. Stąd między innymi to. – Wstałem z krzesła i podciągnąłem materiał koszulki ukazując gojąca się jeszcze ranę na klatce piersiowej.

Widziałem jak Aria rozszerza oczy i zakrywa usta ręką.

Na szczęście żadna z zadanych przez nich ran nie była śmiertelna. Owszem, kilka razy mieli zatrute ostrza, ale moja odporność na takie substancje nadal ze mną jest. – zaśmiałem się, ale niebieskowłosej zdecydowanie nie było do śmiechu.

Już miała się odezwać, ale ją wyprzedziłem.

No, więc polowałem albo ja na nich, albo oni na mnie. Pewnego jednak razu nie wiele brakowało a bym zginął, tak trafiłem na Rutsue. Zaciągnęła mnie do swojego domu i opatrzyła rany. To wtedy, podczas jednego naparu do picia, musiała podać mi eliksir miłości. – mruknąłem niezadowolony – Nie wiem co miała na celu i co chciała osiągnąć, ale w sumie nie chce nawet wiedzieć. Namieszała mi w głowie i skrzywdziła najważniejszą osobę w moim życiu. Chociaż prosiłem jq o zaciągnięcie mnie do staży lub poinformowanie kogoś z was, co się ze mną dzieje. Chciałem tu wrócić, ale ona miała inny plan.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz