/Lance/
– Gdy tylko opuściłem mury K.G. moim głównym zadaniem było wytropienie i zneutralizowanie agresorów. Myślałem, że pójdzie to szybko i będę mógł do ciebie wrócić, Ario. Nie byłem pewien czy pierścień spełni swoje zadanie. Cholernie się o ciebie bałem. – ścisnąłem mocniej jej palce – Ale jak wiadomo zajęło mi to kilka tygodni... Kilka tygodni, w ciągu których kilkukrotnie toczyłem z nimi walki. Wtedy jeszcze Huang Hua nie wiedziała, że jestem osłabiony. Dowiedziała się z jednego z listów.
– A wiedziałeś o moim wybudzeniu? – zapytała pół wampirzyca.
– Nie, nie powiedziałam mu. Dowiedział się jak tylko wrócił. – wtrąciła fenghuang.
– Ale wiedziałem, że moja straż została przekazana w inne ręce pod moja nieobecność, jednak nie znałem personaliów tej osoby...
– Wybrałam Arię, bo wiedziałam, że jeśli ona podejmie jakaś decyzję to będzie ona w jakiś sposób z tobą zgodna.
Przytaknąłem.
– Wracając... Wszyscy z nich byli wyszkolonymi wojownikami. Przypominali mi nawet w jakimś stopniu mnie sprzed kilku lat... – uśmiechnąłem sie krzywo.
Czy żałowałem swoich czynów?
Tak.
Przez to też uważałem, że Aria zasługuje na coś lepszego, ale nasze obustronne przyciąganie było za silne by się rozdzielić.
– Lance? – maleńka dłoń machnęła mi przed oczami.
Musiałem na moment odpłynąć.
– Wybaczcie. – westchnąłem – Umiejętnościami przypominali mi główne założenia naszych straży. Byli wojownicy, alchemicy i skrytobójcy. W pewnym momencie czułem się obserwowany, a oni atakowali, gdy byłem mniej czujny. Stąd między innymi to. – Wstałem z krzesła i podciągnąłem materiał koszulki ukazując gojąca się jeszcze ranę na klatce piersiowej.
Widziałem jak Aria rozszerza oczy i zakrywa usta ręką.
– Na szczęście żadna z zadanych przez nich ran nie była śmiertelna. Owszem, kilka razy mieli zatrute ostrza, ale moja odporność na takie substancje nadal ze mną jest. – zaśmiałem się, ale niebieskowłosej zdecydowanie nie było do śmiechu.
Już miała się odezwać, ale ją wyprzedziłem.
– No, więc polowałem albo ja na nich, albo oni na mnie. Pewnego jednak razu nie wiele brakowało a bym zginął, tak trafiłem na Rutsue. Zaciągnęła mnie do swojego domu i opatrzyła rany. To wtedy, podczas jednego naparu do picia, musiała podać mi eliksir miłości. – mruknąłem niezadowolony – Nie wiem co miała na celu i co chciała osiągnąć, ale w sumie nie chce nawet wiedzieć. Namieszała mi w głowie i skrzywdziła najważniejszą osobę w moim życiu. Chociaż prosiłem jq o zaciągnięcie mnie do staży lub poinformowanie kogoś z was, co się ze mną dzieje. Chciałem tu wrócić, ale ona miała inny plan.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...