Minęło kilka dni, w ciągu których nie widywaliśmy się ze sobą, poza porą spania, gdy oczywiście jedno z nas spało.
Ja byłam zajęta przygotowaniami do dzisiejszego balu, a on miał inne obowiązki. Musiał się też miedzy innymi wdrążyć spowrotem w obowiązki szefa straży.
Byłam chętna by mu w tym pomóc, ale zostałam oddelegowana "bo nie wykonałam jeszcze swojej misji".
Jeszcze bardziej przez to nienawidziłam swojego zadania.
– Kwiaty! Gdzie są kwiaty! Girlanda! – krzyczały mi nad uchem na zmianę Koori i Erika.
– Aria! Skup się! – wrzasnęła kistune i wręcz mną potrząsnęła.
– Cholera, zostawcie mnie. Na prawdę... – przerwała mi.
– Zajmij się tymi kwiatami, cholera jasna.
Warknęłam i dla świętego spokoju poszłam szukać tych cholernych kwiatów.
Przechodząc korytarzem straży, usłyszałam przypadkowo czyjąś rozmowę. Normalnie bym ją zignorowała, ale...
– Araton poraz kolejny odmówił pojawienia się. – Hunag Hua westchnęła.
– Nadal ten sam powód? – odezwała się Ewelein.
– Tak. Niestety. No cóż pierwsza rocznica musi odbyć się bez niego. Nic na to już nie poradzimy.
– A Aria? – w tym momencie mój słuch się wyostrzył jeszsze bardziej.
– Odmówi pomocy. On w końcu próbował ją zabić.
– To jej ojciec.
– Dlatego nie jest w stanie mu tego wybaczyć. Nie poproszę jej o to. To za wiele. Nie mam sumienia.– ponownie westchnęła.
Fakt.
Ojciec zawinił strasznie i miałam mu to za złe, ale czy aż tak by mu nie wybaczyć? W końcu próbował mnie uratować... Chyba...
Czując wyrzuty sumienia zapukałam do drzwi i słysząc "proszę" zajrzałam tam.
Obie były zdziwionego moim widokiem.
Z twarzy szefowej straży dało się już wyczytać to, że podejrzewała to, że słyszałam.
– Słyszałam waszą rozmowę, przepraszam. – przyznałam się od razu nie kryjąc wstydu z tego powodu – Jestem w stanie ściągnąć tu Aratona, jeśli wam tak na tym zależy.
– Myślę, że to zbyt duża prośba, po tym co ci zrobił. – patrzyła mi prosto w oczy.
– To nie problem, na prawdę.
I tak musiałam w końcu z nim porozmawiać, a nie mogłam tego odwlekać w nieskończoność.
– Było by cudownie jakbyś dała radę to zrobić. – wtrąciła się pielęgniarka, a jej partnerka zgromiła ją wzrokiem.
– W porządku. Rozwiąże problem z kwiatami i udam się niezwłocznie do ojca.
Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam.
Zatwiłam szybko problem z roślinami i udałam się do rodzica.
Będąc przed drzwiami domu ojca naszły mnie wątpliwości, nawet chciałam się wycofać, ale drzwi się otworzyły i stanął w nich gospodarz.
– Aria... – wydawał się zdziwiony.
– Przyszłam w imieniu straży Eel ponownie zaprosić cie na bal, który zorganizowany jest głównie z powodu twojego bohaterskiego czynu. – wypowiedziałam na jednym dechu, zaciskając pięści.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...