Rozdział 48

168 13 0
                                    

Chowaniec nie odstępował mnie na krok. Już po niedługim czasie byłam tym zmęczona, więc usiadłam na ziemi, a łuskowate stworzenie usiadło przede mną. Wlepiło we mnie swoje duże oczy i uważnie obserwowało.

– Jak nawiązaliście tak bliska relacje, w tak krótkim czasie?– mruknęłam wiedząc, że draflayely są bardzo nieufnymi stworzeniami.

Skala przekrzywiła jedynie lekko głowę w lewo i nawet nieco zmrużyła oczy. Wyglądało jakby mi się przyglądała i sprawiała wrażenie jakby jej coś nie pasowało.

Nie pozostałam jej dłużna. Też zaczęłam się w nią intensywnie wpatrywać przymykając nieco oczy.

Nie mogłam odmówić jej piekna. Była wprost prześliczna. Kolorowe skrzydła mieniące się zielono-żółtymi barwami, były hipnotyzujące.

Zrobiła kilka małych kroków w moja stronę i nachyliła się w kierunku mojej dłoni.

– Znów chcesz powąchać?– westchnęłam i wyciągnęłam do niej swoją dłoń.

Znów zaczęła ją obwąchiwać po czym wykonała kolejne kroki w moją stronę.

Nie ukrywałam swojego zainteresowania obserwując poczynania chowańca. Byłam ciekawa do czego dążyła.

– Zastanawiasz się czy można mi ufać, skoro twój pan kazał tobie mnie pilnować?– uniosła na mnie swój wzrok – Mamy czas, nie będę cię pośpieszać.

Była większa niż zwykły draflayel, ale nie przeszkadzało mi to, w końcu nie miałam się co jej obawiać, prawda?

Zaczęła krążyć wokół mnie, poczułam nawet jak pociągnęła mnie za włosy.

– Ej!– wrzasnęłam i zaczęłam masować głowę.

Skala niespecjalnie się przejęła. Dumnie krocząc wyszła zza mnie i usiadła centralnie przede mną, już nie dbając o odległość. Nie mal dotykała moich nóg.

– Co ty kombinujesz?

Chowaniec tylko zaczął skrzeczeć.

W tym momencie zakręciło mi się w głowie, więc od razu za nią chwyciłam.

Moja opiekunka od razu zaczęła tracąć mnie pyskiem.

– Skala, jest w porządku. Chodźmy po prostu do mnie do pokoju.– westchnęłam i zaciskając powieki podniosłam się.

Miałam nagły spadek formy, dlatego też starałam się iść powoli, żeby się nie wywrócić. Chowaniec leciał obok mnie wspierając mnie "jakby co". Byłam jej za to ogromnie wdzięczna.

Gdy tylko dotarłam do pokoju, usiadłam na łóżku i wygrzebałam z kabury miksturę Erazela. Odkorkowalam ją i jednym ruchem wlałam do ust niebieską ciecz.

Okazała się być bez smaku, ale mój stan się unormował, czułam się lepiej.

Położyłam głowę na poduszkę by jeszcze nieco bardziej zniwelować nieporządne samopoczucie, ale niespodziewanie dołączył do mnie przyjaciel smoka, który miał mi towarzyszyć, położył się obok mnie trzymając minimalny dystans.

Wpatrywała sie w moje oczy.

Niepewnie wyciągnęłam dłoń pogłaskałam jej grzbiet.

Nie przeszkadzało jej to, a wręcz była zadowolona.

Niespodziewanie moje powieki stały się ciężkie by już po chwili opaść i pozwolić mi zapaść w sen.

Obudził mnie wiercący się na moim łóżku chowaniec.

Westchnęłam przecierając oczy. Był wieczór co mnie nieco rozczarowało.

Podniosłam się do siadu i przetarłam twarz dłońmi.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz