Tak jak obiecał wrócił. Co prawda późnym wieczorem, ale wrócił.
Zjedliśmy w ciszy, co było dziwne.
Wstałam z łóżka i odstawiłam talerz na biurko.
– Wszystko ok? – zapytałam w końcu i przeczesałam jego włosy palcami.
– Tak.– wydawał się nieobecny.
Spojrzał na swoje dłonie.
– Pokaż mi dłonie.– stojąc nad nim wyciągnęłam swoje.
Podał mi rękę. Dotknęłam bransolety i wybauszyłam oczy.
Jego żyły były widoczne aż za bardzo, a raczej robiły się sine.
– Masz je kilka godzin... To chyba nie jest normalne.– zaczęłam głaskać jego rękę, a po chwili chwyciłam dłońmi bransoletę.
– Co robisz?– spojrzał na mnie.
– Patrzyłeś w lustro? Kurwa, źle wyglądasz.– zaczęłam szarpać bransoletę. Od razu poczułam jak opuszczając mnie siły i je puściłam.
Cofnęłam się opadłam tyłkiem na łóżko.
– To wysysa z Ciebie maane?– zadałam pytanie retoryczne. To było oczywiste.
– Na tym to polega. Jak mam mniej maany w sobie - to moje moce słabną.
– Ale to jest, kurwa, poziom krytyczny.
– Tak. Wiem.
– Idę porozmawiać z Huang Hua. Tak być nie może.– wstałam z łóżka.
– Nie rób afery.– złapał mnie za dłoń.
– Ale...
– Daj spokój.
– Martwię się.
– Robisz to za często. Spójrz na swoj dekolt. – spojrzałam tam – To dowód, że robisz to za często.
– Zaczynasz mówić jak Araton.– mruknęłam niezadowolona.
– Ma rację.
– Poproszę Ewelein, lub innego medyka by na ciebie spojrzał.– złapałam jego twarz w swoje dłonie i pocałowałam go w czoło.
Jak zwykle martwiłam sie cholernie o niego. Moja głowa pulsowała z nerwów.
Ile jeszcze razy będę musiała się o niego martwić?
Czy chociaż przez tydzień nie może być spokojnie?
Ostatni raz spojrzalam w jego mętne wręcz spojrzenie. Jego tęczówki wydawały się szarawe.
Czy to na pewno powinno tak wyglądać?
Chyba jednak przesadziły.
Odcięty mu dopływ cholernej maany.
Życiodajnej energii w tym świecie! Czy to było poważne?
Tak, był smokiem.
Tak, dał im się ukarać.
Tak, jest cholernie potężny, silny i potrafi władać magią.
Ale do cholery... wykazał się też gigantyczna pomocą dla straży!
Tak, mordował ludzi. Był wręcz seryjnym mordercą, ale kto w tej straży nie miał czyjegoś życia na sumieniu?
Wyszłam z pokoju, a nogi same zaniosły mnie do przychodni.
Na całe szczęście, była tam jeszcze elfka, która najwyraźniej szykowała się do zakończenia swojej zmiany.
– Ewe?– zapytałam wchodząc do zaciemnionego pomieszczenia rozświetlanego tylko mała lampką.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
Hayran KurguTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...