Po kilku dniach w końcu coś się zmieniło. Lance pojawił się na plaży, a wraz z nim prawie cała KG. Dopiero po chwili zauważyłam jak bialowłosy idzie z jakaś dziewczyną...
Trzymał sztylet przy jej szyi.
W jakiś sposób czułam strach, ale nie wiem czy był to strach o jego życie, czy o życie tej dziewczyny...
Przełknęłam śline i chciałam wyjść na pokład, ale ktoś zamknął mnie w kajucie i byłam zmuszona obserwować wszystko z okna, czyli tak jak to robiłam do tej pory, bo nie chciałam tracić czasu na szarpanie się z cholernymi drzwiami.
Weszli na pokład, a ja słyszałam tylko zrozpaczony głos dziewczyny i co jakiś czas głos smoka.
Kpił z niej.
Przez kilka godzin starałam się wydostać, ale na marne.
Moje ciało było wycieńczone, a każda część ciała bolała mnie od wojowania. W końcu usiadłam na ziemi i oparłam plecy o ścianę, spojrzałam na swoje dłonie. Były poranione, a pod paznokciami były małe fragmenty drewna.
Poczułam się senna, nie miałam siły wstać.
W tym momencie drzwi od kajuty się otworzyły i ktoś wszedł do środka.
Nie miałam odwagi, ani siły, spojrzeć w górę na jego twarz.– Co tu robisz?– westchnął i zamknął drzwi, o dziwo nie był zły, nie był nawet zdziwiony. Tak na prawdę ciężko było mi odczytać w tym momencie jego emocje.
– To chyba oczywiste...– przymknęłam oczy.
– Czemu zmuszasz mnie, do martwienia się o Ciebie?– dotknął mojego policzka, co oznaczało, że musiał kucnąć.
– Martwiłam się o Ciebie.– otworzyłam oczy, a on mnie objął.
– Ja o Ciebie też, mieszańcu.– pocałował mnie we włosy.
Po tym nastała cisza.
Dziwił mnie jego gest, dziwiła mnie nagła troska.
– Co planujesz?– zapytałam w końcu, przerywając ciszę.
– Nic o co twoja mała głową powinna się martwić.– podniósł mnie, zrobił to z taka łatwością jakbym nic nie ważyła.
– Chce pomóc...– położyłam dłoń na jego klatce piersiowej.
– Możesz to zrobić idąc spać.
– A co z tą dziewczyną? Tą, którą przyprowadziłeś ze sobą.
Na to pytanie jego szczęka się zacisnęła. Nie patrzył na mnie.
– Nic. – położył mnie w hamaku – Jest mi potrzebna. Dzięki niej mogę spotkać się z przodkami.
– Nie rób tylko głupot.– dotknęłam jego policzka, opuszkami palców, a on od razu wtulił twarz w moja dłoń.
– Musisz być wypoczęta. Czeka nas wojna, Ario. – położył swoją dłoń na mojej.
– Nie będę w stanie...
– Rozmawialiśmy o tym... Będziesz musiała podjąć decyzję, czy jesteś ze mną czy przeciw.– cofnął się.
– Będąc po drugiej stronie, nigdy nie będę przeciw tobie. Pamiętaj...– wyszeptałam i w tym momencie usnęłam.
Sen mnie pokonał.
Do dziś żałuję, że usnęłam w tamtym momencie.
Obudziłam się w pełni wypoczęta. Jedzenie czekało na mnie na stoliku obok, ale drzwi nadal były zamknięte.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...