Rozdział 45

184 12 8
                                    

Mimo zapewnienia, że "porozmawiamy później" ze strony smoka, nic takiego nie miało miejsca. Minął tydzień, a my nie wymieniliśmy ze sobą nawet jednego słowa, wręcz się unikaliśmy i nawet na siebie nie patrzyliśmy.

Można uznać nasze zachowanie za dziecinne, ale... chyba żadno z nas nie chciało denerwować drugiego, a podczas czekającej nas rozmowy zdecydowanie mogło do tego dojść.

Osobiście było mi to nieco na rękę. Nie musiałam wymyślać kolejnego kłamstwa i walczyć z ochotą wykrzyczenia mu w twarz, że wybranka go oszukuje w tak obrzydliwy sposób.

Najlepsze jest też to, że jakby to wyszło na jaw przeze mnie to ja byłabym tą złą, bo to ją każdy lubił, bo w końcu była jak wierny poddany i zawsze była skora do pomocy.

Oczywiście nie zapominając również o tym, że to ona uratowała Eldarye przed ogromną klęska.

Uratowała przed jej obecnym chłopakiem.

Absurd i głupota.

Samo z siebie to brzmi okropnie.

Przetarłam twarz dłonią wracając do obozowiska, kończyliśmy już swoją misję. Zostało nam już niewiele składników do zebrania.

Łącznie było ich dużo, a my byliśmy wyczerpani całym naszym obecnym stylem życia, ale napędzała nas myśl, że już niedługo sobie odpoczniemy.

– Nad czym myślisz? – zapytał w końcu mój towarzysz – Pytam, bo wydaje mi się, że mnie nie słuchasz... – Zdecydowanie brzmiał na urażonego.

Facet miał momentami chyba zbyt wysokie ego.

– Przepraszam, Mathieu, ale nie mam dziś ochoty słuchać o życiu na ziemi. Rozumiem, że macie te swoją wszechwiedzacą sieć, jakieś dziwne pojazdy które same jeżdżą, ale nie specjalnie interesują mnie te tematy. – westchęłam i przyśpieszyłam ruchu.

– Ale sądzę, że jeśli tak bardzo znasz się na chowańcach, to i zwierzęta na ziemi by cie zainteresowały. – dogonił mnie.

– Błagam, skończ. – przetarłam twarz dłońmi.

– To na prawdę rozległy temat...

– Tobie nigdy się usta nie zamykają? Znasz pojęcie ciszy? – przerwałam mu, a on przeczesał swoje włosy ręką, przygryzając przy okazji wargę.

– Ja po prostu nie lubie ciszy. Gdybym tylko miał słuchawki... To takie urządzenie, przyrząd... – znów mu przerwałam.

– Mathieu, na prawdę. Koniec. Nie interesują mnie ziemskie sprawy. Chce było w ciszy dojść do obozu, zdać raport i się położyć. – warknęłam niemiło.

– Nie należysz do najmilszych osób. – powiedział rozczarowany.

– Ty za to jesteś tą chyba najbardziej irytująca.

Taka była prawda, nawet Koori, mającą swoje głupie odżywki i nawet czasem nieco zalotne, nie dorastała mu do pięt w irytowaniu drugiej osoby.

Na szczęście, w końcu, po moich słowach się uciszył i mogłam wręcz cieszyć się ciszą.

Gdy dotarliśmy do obozu od razu poszliśmy zdać raport, po czym mieliśmy do końca dnia czas wolny. Zaczynało się jednak niestety ściemniać, więc nie zostało nam za wiele z dnia.

Oddaliłam się od obozowiska, na małą polane żeby pooglądać zachód słońca, a później rogwieźdzone niebo.

Niezwykle podobało mi się mieszanie różnych kolorów na niebie. Wręcz samo ono prosiło o podziwianie zachodu slońca.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz