/Lance/
Jej obecność wprawiała mnie w dziwny spokój, którego nie byłem w stanie osiągnąć sam po zamordowaniu Valkyona.
Dziwny - gdyż pojawiał się tylko gdy była obok lub zajmowała w zupełności moje myśli. Długo zajęło mi żeby samemu przed sobą przyznać, że ta pół wampirzyca jest dla mnie wszystkim. Wszystkim co jest w stanie zaoferować mi świat - nie było nic więcej, bo bez niej nie było mnie.
Tylko ona wypełniała tę pustkę wewnątrz mnie.
Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłem ją całą i zdrową po tych wszystkich latach. Na jej widok moje serce zabiło mocniej, nie czułem tego przy nikim innym.
Nawet Erika, z którą kiedyś przez chwilę byłem w związku i nawet chciałem układać sobie życie, bo w tamtym odległym już dla mnie czasie i takie myśli przechodziły mi przez głowę, nie wywoływała u mnie takiego stanu jak Aria. To na jej widok wpadałem w stan niepohamowanej euforii, była dla mnie niczym niebezpieczna substancja, która odurzała mnie jednym spojrzeniem dziwnych, dwukolorowych oczu.
Może to głupie, ale dopiero teraz gdy leży obok mnie, w naszym łóżku, czuje prawdziwe szczęście.
Chce ją chronić, nawet za cenę własnego życia i to nie z powodu, że moje życie jest od niej zależne.
To się nie liczy.
Może to nawet i lepiej, bo bez niej nie umiałbym żyć.
Jest dla mnie jak powietrze.
– Lance? – usłyszałem jej zaspany głos.
Jej twarz oświetlana była przez wpadający do pomieszczenia księżyc, a jej skóra wydawała się nawet jeszcze jaśniejsza niż była w rzeczywistości.
Była piękna.
– Lance? – powtórzyła moje imię i w końcu, nieco zdezorientowany, spojrzałem na nią – Coś się dzieje? Czemu nie śpisz? – delikatnie podniosła się na łokciach.
– Wszystko jest w porządku. Śpij sobie. – odgarnąłem za ucho niesforny kosmyk jej czarnych włosów, który próbował wkraść się na jej twarz.
– Na pewno? – zaczęła drążyć – Bo wiesz... Ciężko się śpi jak czujesz jak ktoś się na ciebie patrzy... – na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, na co mój kącik mimowolnie powędrował ku górze – Chodźmy spać, jutro czeka cię ciężki dzień. – dotknęła delikatnie mojego policzka i cmoknęła mnie w usta.
Westchnąłem na samo wspomnienie jutra.
To prawda, czekał mnie naprawdę ciężki dzień.
Trening, misja, a na koniec spotkanie Lśniącej straży, które zapowiadało się na bardzo długie zważając na unormowanie się sytuacji w Eldaryi i związane w tym doprowadzanie świata do porządku, oraz zmiany w straży, o których oficjalnie nikt nie wiedział, a do tego wieczne myślenie o niej...
– Ostatnio bardzo dużo się zamyślasz.– jej głos wyrwał mnie z myśli przez co od razu spojrzałem w dwukolorowe tęczówki.
– Może dlatego, że mam do tego powody? – dotknąłem delikatnie jej brzucha, na co wywróciła oczami.
Aria była w ciąży z naszym dzieckiem, nie martwił mnie sam ten fakt, a to, że będą to pierwsze narodziny smoka, a dokładniej pół smoka, od wieków. Do wszystkiego dochodził fakt, że nie wiedzieliśmy jak zareaguje na to ciało mojej partnerki, a dokładniej na noszeniu w sobie tej mieszanki wybuchowej.
Bo jak inaczej nazwać dziecko posiadające krew smoka i aengela jednocześnie?
To dziecko było rewolucją i szansą na przedłużenie żywota mojej rasie, ale koszta wydawały się za duże, w końcu smoki rodzą się nieco inaczej niż wampiry czy większość feary, a ciało brunetki nie było gotowe na złożenie jaja, dlatego w duchu modliłem się by okazało się, że w tym przypadku szale przechyli na swoją stronę część Arii, ale było za wcześnie żeby to stwierdzić.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
Fiksi PenggemarTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...