Epilog (rozdział 100)

117 5 9
                                    

/Lance/

Jej obecność wprawiała mnie w dziwny spokój, którego nie byłem w stanie osiągnąć sam po zamordowaniu Valkyona.

Dziwny - gdyż pojawiał się tylko gdy była obok lub zajmowała w zupełności moje myśli. Długo zajęło mi żeby samemu przed sobą przyznać, że ta pół wampirzyca jest dla mnie wszystkim. Wszystkim co jest w stanie zaoferować mi świat - nie było nic więcej, bo bez niej nie było mnie.

Tylko ona wypełniała tę pustkę wewnątrz mnie.

Jakie było moje zdziwienie gdy zobaczyłem ją całą i zdrową po tych wszystkich latach. Na jej widok moje serce zabiło mocniej, nie czułem tego przy nikim innym.

Nawet Erika, z którą kiedyś przez chwilę byłem w związku i nawet chciałem układać sobie życie, bo w tamtym odległym już dla mnie czasie i takie myśli przechodziły mi przez głowę, nie wywoływała u mnie takiego stanu jak Aria. To na jej widok wpadałem w stan niepohamowanej euforii, była dla mnie niczym niebezpieczna substancja, która odurzała mnie jednym spojrzeniem dziwnych, dwukolorowych oczu.

Może to głupie, ale dopiero teraz gdy leży obok mnie, w naszym łóżku, czuje prawdziwe szczęście.

Chce ją chronić, nawet za cenę własnego życia i to nie z powodu, że moje życie jest od niej zależne.

To się nie liczy.

Może to nawet i lepiej, bo bez niej nie umiałbym żyć.

Jest dla mnie jak powietrze.

– Lance? – usłyszałem jej zaspany głos.

Jej twarz oświetlana była przez wpadający do pomieszczenia księżyc, a jej skóra wydawała się nawet jeszcze jaśniejsza niż była w rzeczywistości.

Była piękna.

– Lance? – powtórzyła moje imię i w końcu, nieco zdezorientowany, spojrzałem na nią – Coś się dzieje? Czemu nie śpisz? – delikatnie podniosła się na łokciach.

– Wszystko jest w porządku. Śpij sobie. – odgarnąłem za ucho niesforny kosmyk jej czarnych włosów, który próbował wkraść się na jej twarz.

– Na pewno? – zaczęła drążyć – Bo wiesz... Ciężko się śpi jak czujesz jak ktoś się na ciebie patrzy... – na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, na co mój kącik mimowolnie powędrował ku górze – Chodźmy spać, jutro czeka cię ciężki dzień. – dotknęła delikatnie mojego policzka i cmoknęła mnie w usta.

Westchnąłem na samo wspomnienie jutra.

To prawda, czekał mnie naprawdę ciężki dzień.

Trening, misja, a na koniec spotkanie Lśniącej straży, które zapowiadało się na bardzo długie zważając na unormowanie się sytuacji w Eldaryi i związane w tym  doprowadzanie świata do porządku, oraz zmiany w straży, o których oficjalnie nikt nie wiedział, a do tego wieczne myślenie o niej...

– Ostatnio bardzo dużo się zamyślasz.– jej głos wyrwał mnie z myśli przez co od razu spojrzałem w dwukolorowe tęczówki.

– Może dlatego, że mam do tego powody? – dotknąłem delikatnie jej brzucha, na co wywróciła oczami.

Aria była w ciąży z naszym dzieckiem, nie martwił mnie sam ten fakt, a to, że będą to pierwsze narodziny smoka, a dokładniej pół smoka, od wieków. Do wszystkiego dochodził fakt, że nie wiedzieliśmy jak zareaguje na to ciało mojej partnerki, a dokładniej na noszeniu w sobie tej mieszanki wybuchowej.

Bo jak inaczej nazwać dziecko posiadające krew smoka i aengela jednocześnie?

To dziecko było rewolucją i szansą na przedłużenie żywota mojej rasie, ale koszta wydawały się za duże, w końcu smoki rodzą się nieco inaczej niż wampiry czy większość feary, a ciało brunetki nie było gotowe na złożenie jaja, dlatego w duchu modliłem się by okazało się, że w tym przypadku szale przechyli na swoją stronę część Arii, ale było za wcześnie żeby to stwierdzić.

Aria || Eldarya LANCExOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz