Wyszłam z przychodni i oparłam się łokciami o balustradę. Zaczęłam masować skronie i zamknęłam oczy.
Starałam się powstrzymać płacz.
Nie umiałam jej wybaczyć, nawet nie wiem jak bardzo bym chciała.
Po prostu nie umiałam.
Chyba najbardziej bolało mnie to, że nie tyle co mnie zostawiła, a to, ze nie żałowała tego wyboru i potrafiła się do tego tak spokojnie przyznać, jakby to była oczywistość.
Pogrążona w myślach nie zauważyłam jak ktoś staje za mną. Dopiero silne dłonie na ramionach wyrwały mnie z letargu.
– Czemu musiałam się dowiedzieć, że ona żyje? Bez niej wszystko było prostrze.– zaczęłam ciągnąć się za włosy.
– Chciałbym odpowiedzieć ci na to pytanie, ale nie potrafię.– odwrócił mnie w swoją stronę i chwycił za dłonie – Spełniliśmy tylko ostatnią wolę Twojego ojca.
– Coś za dużo z nim chyba rozmawiałeś, że znasz nawet jego ostatnia wolę...– spojrzałam w niebieskie tęczówki, a te błysnęły – Mi takich rzeczy nie mówił, a jestem jego córką.
– Lubił mnie i wierzył, że nam się może udać.– wydawał się nieco zirytowany.
– Wierzył w twoją miłość do mnie, co? Wierzył, że mnie nie skrzywdzisz...
– I, że będę w stanie się tobą zaopiekować, tak.– dokończył za mnie.
– Czy na pewno my podjęliśmy decyzję by być razem czy inni zrobili to za nas?– spojrzałam w jego oczy, a moje pytanie nieco go zdziwiło.
– Aria... Nie mam pojęcia. Twój ojciec wspominał, że...
– Jesteśmy sobie przeznaczeni, ja wiem. To tak jakby ktoś podjął te decyzję za nas.
– Nie.– pokręcił głową – Zmusił Cię ktoś do tego, żeby mnie pokochać?
– Nie, ale to było zaplanowane.
– Nie doszukujmy się w tym niewiadomo czego. Tak, faktycznie może to było zaplanowane, ale liczy się to, że się kochamy, a nie, że zostaliśmy do tego zmuszeni. Wszystko jest dziełem przypadku.
Złożył szybki pocałunek na moim czole po czym złapał mnie za dłoń.
– Chodź, musisz coś zjeść.
Przytaknęłam tylko, nie miałam siły ani ochoty by się kłócić. Doszliśmy do stołówki, chłopak posadził mnie przy jednym stoliku, a sam poszedł do jedzenie.
Nadal żyłam obecną sytuacją...
Nie chciałam wiedzieć, że moja matka żyje, sprawa z jej śmiercią dużo ułatwiała.
Oparłam ręce na stoliku i przetarłam twarz dłońmi.
Cała sytuacja mnie przytłaczała.
Nagle przede mną został postawiony talerz...
Było tam bardzo dużo jedzenia.
Spojrzałam zdziwiona na smoka, a ten tylko się uśmiechnął i usiadł obok z podobną porcją.
– Czy to nie przesada?– spojrzałam na niego.
– Oczywiście, że nie. Musisz nabrać sił.
– Lanceee...– jęknęłam opuszczając ręce.
Wiedziałam, że na prawdę może kazać mi zjeść to wszystko.– Jedź.
– A jakaś zachęta?– przygryzłam lekko wargę, a on cicho zachichotał. Nachylił się w moją stronę i cmoknął moje usta, a ja złapałam go za szyję gdy chciał się odsunąć.
CZYTASZ
Aria || Eldarya LANCExOC
FanfictionTo nie tak, że wiecznie uciekałam. To nie tak, że wiecznie byłam więziona. Po prostu to było lepsze dla mnie. Prawdę mówiąc przez większość życia czułam się jak w klatce. Jednak zamiast smucić się czy pokazywać jakie to mogło być źle i okrutne, prag...