Szkoła o piątej po południu pustoszała w mgnieniu oka, ale Gabriel i Arrow zmuszeni byli siedzieć w gabinecie dyrektora i czekać na swoich opiekunów. Owen im niczego nie ułatwiał, zajadając się słodkim ciastkiem i rozgrywając internetową partyjkę warcabów. Chłopcy więc w głównej mierze siedzieli cicho, chyba że stęki Arrowa można było nazwać rozmową. Drew naprawdę go nie cierpiał i przy poniedziałku oraz piątku dawał mu solidny wycisk. Arrow już wiele zniósł, w końcu wychowywał go James, ale Drew pochodził z innej półki. Krzyk roznosił się echem po hali, a już to wystarczało, aby Arrow z drugiego jej końca wiedział, że musi wykonać ćwiczenie perfekcyjnie. Ćwiczył więcej od reszty, przez co każda kolejna lekcja wuefu w formie podstawowej stanowiła dla niego nikły wysiłek. Po tylu miesiącach znoszenia hardości nauczyciela mógł nazywać siebie szczęściarzem, że powrócił do formy sprzed lat. Nadal był dla siebie surowy, ale czuł się fizycznie lepiej i zdrowiej. Miał więcej sił wieczorami i nie zasypiał tak chętnie nad książkami. Chyba że był poniedziałek lub piątek.
Drzwi gabinetu się otworzyły, a do pomieszczenia wkroczył Luther Wilkerson, mrożąc Arrowa w pozie rozmasowującej bark. Zdecydowanie ta dwójka widywała się za rzadko – w zasadzie to ani razu – żeby mówić o swobodzie w swoim towarzystwie. Luther po rozmowie z Jamesem na bankiecie zyskał nowe powody, aby nie ufać Arrowowi, natomiast Arrow pamiętał, iż to ten człowiek sprawił, że jego brat wylądował w więzieniu, a ojciec wypowiedział wojnę Umiejętnym. Byli dla siebie naturalnymi wrogami, chociaż obaj się silili, aby nie okazać strachu lub niepewności.
Luther usiadł po lewej stronie syna, przez co ten zasłaniał mu niejako widok na blondyna po prawej. Poprawił marynarkę na siedząco, nie kłopocząc się powitaniem dyrektora. Ten też zdawał się zbyt pochłonięty rozgrywką i ciastkiem – które de facto ubrudziło mu górną wargę – żeby przejąć się zjawieniem jednego z dwóch gości. Arrow przez to przegapił sensowny moment powitania ojca Gabriela i zaczynał pluć sobie w brodę, że nie dał dobrego przykładu. Szczeniacka butność.
Drzwi otworzyły się w chwili, gdy Luther już chciał otworzyć usta. Nie musiał się odwracać, żeby stężeć. Czuł, że w progu stoi James, a Arrow i Gabriel odkryli, że mężczyzna zbladł. To pierwsza taka sytuacja, gdzie obaj zrozumieli, jak krucha była pewność z nietykalności Trójcy. Gabriel pamiętał, że James groził ojcu na bankiecie, podobnie jak Luther robił wszystko, aby odsunąć dzieci od tej wojny.
– Mam dość tego miejsca – powiedziała poirytowana Betsy, siadając na krześle po prawej Arrowa.
Założyła nogę na nogę, odchrząknęła i patrzyła tępo w dyrektora. Luther z ulgą wypuścił wstrzymane powietrze. Owen za to uniósł spojrzenie na zgromadzonych i przybrał swój bardziej oficjalny wizerunek. Otarł usta chusteczką, podniósł słuchawkę telefonu i powiedział:
– Polly, możesz już przyjść z Drew.
Odłożył słuchawkę, posyłając przyjacielowi pewny uśmiech.
– Co żeś odjebał znowu? – spytała brata, ciskając w niego gromy. Odsunął się od niej instynktownie. – Ile mogę się sprzedawać dla ciebie? Duszy mi, kurwa, braknie.
– Jezu Chryste, Betsy, nic nie zrobiliśmy – jęknął zażenowany. – Poza tym nie mogłaś ubrać dłuższej spódnicy?
– Miałam mieć, kurwa, randkę! – Uderzyła go. Odsunięcie się nic mu nie dało. – Powinnam wpisać matkę na opiekuna. Jestem za młoda na zastępowanie jej.
– Przepraszam w takim razie, że przeszkodziliśmy ci w romansie – wtrącił zadowolony z siebie Chandler. Betsy uniosła brew, mierząc wyzywająco dyrektora. – Mam nadzieję, że ów mężczyzna zgodził się przełożyć spotkanie?
CZYTASZ
Lost energy//bxb//✔
Teen Fiction„Arrow Becker jest Zwykłym. Słabym człowiekiem, który każdego dnia mierzy się z apodyktycznym ojcem, robiąc mu na złość. Wybiera się ku jego niezadowoleniu na kierunek Łowcy w akademii wroga. Tam niespodziewanie trafia pod skrzydła Gabriela Wilkerso...