Tom II ~ Rozdział 3

404 51 85
                                    

Powtarzano mu, aby nie patrzył w ojca, nie próbował iść za nim, bo droga usiana jest trupami i pułapkami pod nimi. Żeby znalazł sobie ludzi, dla których pragnąłby się starać, którzy wywoływaliby u niego radość. Mówiono, aby otworzył serce na miłość, posmakował jej, bo to ona napełnia człowieka chęcią do życia.

Arrow nie zastanawiał się nad tym do chwili, aż Gabriel go nie pocałował i nie wyznał prawdy o sobie. Powierzył mu ją, zaufał, a Arrow nie wiedział, co z nią począć. Traktował słowa Betsy o zakochaniu się jak o zdrowym podejściu do życia. Schemacie funkcjonowania, którym nie był zainteresowany. Wmawiano mu, że chciał być jak ojciec, chociaż dobrze wiedział, że nie chciał być jak on. Miłość nie była mu potrzebna, ponieważ pragnął podbić świat, ale jako cień. Nie istnieć na bilbordach reklamujących szkółkę Czyścicieli ani nie być w telewizji jako reprezentant... czegoś. Pragnął działać, obalać i zdobywać, ale nie kosztem popularności.

Miał być strzałą wypuszczaną z ciemności, miał być w jednym miejscu, a potem drugim tak szybko, jak poruszał się grot.

Był bronią, a Gabriela wybrał na dłoń, która miała ją dzierżyć.

Niespodziewane wyznanie kolidowało z paktem, który dawno temu chciał z nim zawrzeć.

Rzucił się na łóżko z jękiem, chcąc znaleźć szybko rozwiązanie własnych uczuć. Gabriel oczekiwał od niego obrzydzenia, ale czy je czuł? Nigdy się nawet nie zastanawiał nad całowaniem chłopaka, więc tak nagłe zaatakowanie jego ust – dramatyzował – wywarło na nim co najwyżej szok. Gabriel chyba planował pocałować go po raz drugi i Arrow by mu na to pozwolił tylko dlatego, aby poznać prawidłową reakcję ciała. Wszak był na drugie zbliżenie bardziej gotów niż pierwsze. Przynajmniej w teorii.

Zamknął oczy i zaczął sobie wyobrażać inną wersję siebie gdzieś we wszechświecie, która odwzajemniłaby uczucia do Gabriela. Czyli zamiast żony i matki dzieci, miałby męża i... zwierzęta?

– Ja pierdolę, co ja robię?!

Usiadł pospiesznie, czując rosnące zażenowanie, o czym świadczyło ciepło na policzkach. Nikt wprawdzie jego alternatywnych żyć nie znał, ale wstydził go sam fakt, że rozważał coś tak absurdalnego.

Żadne romansowanie mu nie było w życiu potrzebne i to jeszcze z kim! Gabrielem Wilkersonem. Podziękował za propozycję, ale z niej nie planował korzystać.

W kolejnej teorii, bo gdy przyszło mu spojrzeć Gabrielowi w twarz kolejnego dnia w akademii, ciepło na policzki powróciło. Jak miał zachowywać się normalnie przy osobie, która krótko przed wyjściem chciała go pocałować ponownie! Boże, a co jeśli chciał to kontynuować? Arrow niby chciał sprawdzić samego siebie, no ale bez przesady! Nie chciał się bawić uczuciami drugiej osoby.

– Ty się dobrze czujesz? – spytał go Edgar, gdy ten po raz kolejny zaszlochał udawanie, chowając w dłoniach twarz. Znów siedzieli w szatni, ale tym razem Arrow ukrywał się przed Gabrielem. – Do szpitala dzwonić czy od razu po egzorcystę?

– Jamesa. Niech mnie uszkodzi.

– Nie zrobił tego jeszcze?

– Mogę zrzucić cię z siedziska? – spytał, sugerując przyjacielowi poirytowanie. Ten się tylko krótko zaśmiał, ale nie odpowiedział. – Spójrz na mnie. – Odwrócił się do niego bokiem, a Edgar uniósł nieufnie brew. – Czy ja wyglądam jak osoba, w której można się zakochać?

– Pytanie retoryczne? Bo nie wiem, która odpowiedź jest tą, której oczekujesz.

– Boże, w podstawówce dostawałem zaproszenia na randki czy jakieś tam zaloty w formie liścików, ale nigdy nie traktowałem tego poważnie – rzucił, ignorując przyjaciela. – Jak mi wyznawano uczucia otwarcie, to krótko i zwięźle mówiłem „dzięki, ale nie jestem zainteresowany".

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz