Tom I ~ Rozdział 23

410 44 116
                                    

Verity nie mogła pozwolić siedzieć tej dwójce samotnie, bo to groziło czyjąś śmiercią, dlatego zabrała ich niemal od razu do jadalni, gdzie mieli bufet i mogli sobie nakładać, co tylko zapragnęli. Usadowiła ich niepozornie przy sobie, samej zajmując miejsce naprzeciwko Gabriela, a Edgara sadzając naprzeciwko Arrowa. Jeśli chłopcy domyślili się jej gry, nie dali tego po sobie poznać. Ona natomiast raczyła ich opowieściami o rezerwacie. Jak to Owen Chandler wykupił to miejsce dawno temu właśnie ze względu na egzaminy. Dlatego nikt o rezerwacie wcześniej nie słyszał i nikt nie podejrzewał Szaleńców o pomysłowość odwiedzenia go. Byli tutaj bardziej niż bezpieczni. Chyba że Gabriel wpadłby w szał i zabił Arrowa, co niejako było prawdopodobne.

Nie mogła tylko zdradzić tematyki egzaminów, bo te niby były do siebie podobne, ale w tym roku Owen zadbał, aby Polly i Drew wymyślili coś nowego, może nawet bardziej skomplikowanego. Kochany z niego ojciec, ale traktował Verity w akademii jak każdego innego ucznia. Miał już dość chodzenia na ustępstwa dla Gabriela, tuszowanie prawdziwej zbrodni mocno odbiło się na jego służbowej kondycji i nie chciał dopuścić do kolejnej sytuacji tego typu. Kolejna miała skończyć na biurku Czyścicieli.

– Wiem jednak, że testy będą miały związek z lasem – powiedziała, wsuwając do ust wegańską wersję sushi. Zaczynał jej się ten rezerwat podobać. – Musimy być w kontakcie, co przypomina mi o zadaniu wam pytania. Macie swoje numery, prawda?

Arrow zamarł, a Gabriel spojrzał na Verity jak na największego wroga w swoim życiu. Cały apetyt jej przeszedł, gdy zrozumiała, że oni nadal nie mieli ze sobą kontaktu poza akademią. Żadnego. Ostatnim razem miała ochotę urwać Gabrielowi łeb za to, że nie mógł pomóc jej w kontakcie z podopiecznym, o którego się martwiła. Myślała, że jasno dała mu do zrozumienia, jak ważne było posiadanie maila czy głupiego numeru telefonu! Żyli w dwudziestym pierwszym wieku i to żaden wstyd, a konieczność!

Rzuciła widelec na stół, rozpierając się na krześle. Spowodowała tym niemały hałas, przez co zaciekawione spojrzenia pokierowały się od razu na ich stolik.

Edgar wolał się nie wtrącać. Edgar był cieniem samego siebie. Nim miała zająć się potem.

– W tej chwili podajecie sobie swoje numery i nawet nie chcę słyszeć nieprzyjemnych słów protestu, bo was obu uduszę! – powiedziała dosadnie, walcząc na spojrzenia z przyjacielem. – Raz, dwa, Gabriel.

– Pełnym imieniem? Naprawdę? – spytał zrezygnowany.

– Nie zasługujesz na miano przyjaciela, jeśli nie potrafisz poprosić własnego podopiecznego o kontakt do siebie! – wysyczała, pochylając się w jego stronę, aby nikt inny ich nie słyszał. – Na litość Boską, nie każę wam randkować!

– Verity! – również warknął na nią szeptem, jakby wyjawiła jego wielki sekret, a to była tylko ironia. Zdał sobie z tego sprawę, gdy uniosła brew, a on musiał przełknąć rosnące poczucie wstydu. – W porządku. Podaj mi ten numer.

Wyjął w kieszeni swój telefon i czekał cierpliwie, aż Arrow uraczy go dziesięcioma cyframi. Zrobił to takim tonem, jakby w każdą cyferkę wkładał wulgaryzm i przeklinał opiekuna na następne pokolenia. Gdy Gabriel skończył zapisywać, spojrzał na Arrowa bykiem, a ten odpowiedział mu tym samym niezainteresowanym spojrzeniem. Emocje nie opadły.

– Dobra, wyślij mu teraz wiadomość, żeby miał kontakt zwrotny – poinstruowała Verity, nie ufając przyjacielowi nawet w tej kwestii.

Na jej szczęście wcale się nie boczył i wykonał polecenie. Komórka Arrowa wydała krótki dźwięk. Wszyscy mogli powrócić do jedzenia.

– Jak z dziećmi – szepnęła, kręcąc głową nad talerzem.

Do ich stolika podbiegł szybko Will, chcąc podzielić się – zwłaszcza z Arrowem – wieścią, jaką nabył przypadkiem, szpiegując. Bo jakby można było połączyć słowo „przypadek" i „szpiegować".

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz