Tom III ~ Rozdział 20

212 25 22
                                    

Spróbowanie krwi. Albo skrajnie nienormalna myśl, albo wampirystyczna, co z kolei mogło się zaliczać do sekty. Czy Szaleńcy byli sektą? Prawdopodobnie. Czy Gabriel chciał do niej dołączyć? Za wielkiego wyboru nie miał.

Wtedy przypomniał sobie sytuację z cmentarza, gdzie wszyscy wyraźnie usłyszeli o ozdrowieniu Luthera dzięki Jamesowi. A ilekroć Gabriel o tym myślał, dochodził do wniosku, że przecież James był Skażony. Co więcej. Przecież to James ofiarował Skażenie Arrowowi i określił to „darem", co mocno wyryło się w pamięci chłopaka. W takim razie, skoro James odwiedził Luthera w izolatce, skoro Luther szybciej ozdrowiał i skoro bycie Skażonym oznaczało dla Jamesa dar, to musiał wiedzieć o zastosowaniu krwi. Sam Axel dowiedział się tego od ojca.

Wszystko nabrało sensu.

Po lekcjach poprosił Leona o zabranie się z nim do ojca. Była to prośba o tyle dziwna, że musieli pojechać do domu, w którym nadal żyła Eleonora w separacji małżeńskiej. Podobno nawet chodzili na terapię z Lutherem, ale po jednej było gorzej niż źle. Mimo tej zagęszczonej sytuacji Gabriel musiał porozmawiać z ojcem. Z jednej strony miał Augusta, który niby niedosłownie, ale prosił go o skosztowanie Skażonej krwi, a z drugiej ojca, który na pewno jej skosztował. Cole nie drążył, jakim cudem udało się przyjacielowi szybciej dojść do siebie, bo w końcu wszyscy wiedzieli, że to zasługa Jamesa. Gabriel jednak znał prawdę i musiał dowiedzieć się więcej.

Zajechali pod willę, gdzie nieco go zemdliło. Nadal górowała nad człowiekiem swoją pokraczną monstrualnością. Nadal biło od niej chłodem, a rozstawieni ochroniarze wtapiali się w tło jak kamienne posągi. To nie był dom. To było muzeum Umiejętnych, których ludność miała podziwiać.

– Dobrze się czujesz? – spytał Leon, dotykając ramienia brata.

Spojrzeli sobie w oczy i to wystarczyło. W tym miejscu nikt nie czuł się dobrze.

Ruszyli obaj do środka. Ochroniarz na wejściu nie krył zaciekawienia obecnością Gabriela, ale też nie nakazał mu odwrotu. Poinstruował ich za to, że Luther siedział w sypialni, a ich matka ćwiczyła na salce. Owen II nie wrócił ze szkoły, a Hazel od razu po szkole pojechała na nocowanie do znajomych – o czym akurat wiedzieli.

– Iść z tobą?

Gabriel doceniał wsparcie brata, ale przecież ta rozmowa musiała odbyć się poza wścibskimi uszami. Jednak wiedział, że Leon nie ruszy się z domu na wszelki wypadek, aby przytrzymać wściekłą matkę, gotową rzucić się na marnotrawnego syna. Kochał w nim to poczucie bycia alfą stada. Twierdził, że nie potrafił dobrze zjednać sobie rodzeństwa, jak uczynił to Axel, ale się mylił. Nie musiał osaczać obecnością, rzucać głupimi żartami czy dawać błyskotkę i coś obiecywać, aby rodzeństwo wiedziało, że i tak im zawsze pomoże. Po prostu był i to wystarczało.

Gabriel wszedł do sypialni rodziców, uprzednio stukając w uchylone drzwi. Niepisana zasada domu: jeśli nie robisz czegoś ważnego, lepiej zostaw uchylone drzwi. Wtedy każdy słyszał krzyk z innej części domu i mógł odpowiedzieć. Zamknięte drzwi w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu odcinały osoby w środku. Przynajmniej dopóki nie robisz dziur w ścianach i nie alarmujesz wścieklizną.

– Gabriel? – dziwił się Luther.

Mężczyzna siedział przy biurku przed książką zbyt grubą, aby do niego pasowała. Promienie słońca idealnie wpadały do pomieszczenia dużymi oknami, a surowość betonu sprawiała, że wszystko wydawało się mimo to chłodne. Aż się wzdrygnął, ale szybko przypomniał o celu wizyty, więc zamknął szczelnie drzwi i podszedł bliżej. Luther zaczynał mrużyć oczy, domyślając się, że czekała ich poważniejsza rozmowa. Wsunął między strony materiałową zakładkę i zamknął książkę. Tytuł rzucił się chłopakowi w oczy. Jego ojciec bowiem czytał książkę o motoryzacji.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz