Tom I ~ Rozdział 21

365 49 74
                                    

Arrow pozbierał się po ogłuszeniu i podbiegł do Szaleńca, który karmił się czasem nastolatka na jego oczach. Było ciemno, ale wszędzie rozpoznałby ten bezruch ofiary, to zamarcie krzyku i zobojętnienie, gdy widzi się i czuje upływający czas. Nie wiedział, ile już mu go odebrano, ale wciąż żył, bo nie zlewał się z czernią.

Wskoczył na plecy Szaleńca, z pamięci celując ostrzem noża w krtań. Pamiętał nauki, jakie odbierał za dzieciaka.

Musisz celować pod odpowiednim kątem, jeśli chcesz w ogóle drasnąć mózg. Najlepsze miejsce do tego znajdowało się między dolną szczęką a szyją oraz pod ostatnim kręgiem kręgosłupa, zaraz przy czaszce. Nie trudźcie się wbijaniem w czoło, połamiecie sobie broń. Kość jest niemal nie do przebicia w punktach strategicznych. I nie liczcie, że słabe punkty okażą się łatwymi do sięgnięcia. Szaleńcy wiedzą, co mają chronić. Złej wielkości ostrze nawet nie zrobi na nich wrażenia. O ile w ogóle uda się wam podejść i zaatakować te miejsca.

Nigdy nie musiał testować swoich zdolności teoretycznych na żywym Szaleńcu, dlatego zdawał się na intuicję. Albo zrobi to dobrze, albo przynajmniej odciągnie potwora od dzieciaka.

Szaleniec poderwał się, posyłając tym samym Arrowa na ziemię. Wyrwał sobie ostrze z rany i odwrócił się rozwścieczony. Zdecydowanie nie trafiono w jego mózg. Wyjątkowo jednak Arrow się nie bał. Zawsze był gotów do walki, nawet jeśli miałaby przynieść mu śmierć. Trudno. Wolał ratować niewinnych niż uciekać i ratować jedynie siebie. Czy to honor, czy głupota, kwestia sporna.

Nóż wylądował ze szczękiem na kocich łbach, ale wciąż był w całości. Informacja ta była ważna dla Arrowa, bo oznaczało to, że wciąż mógł użyć go jako broni. Rana na gardle Szaleńca zniknęła w sekundę po wyjęciu ostrza i teraz po prostu na skórze i bluzie były ślady po krwi. Tyle, jeśli chodzi o dowody zranienia go.

Szaleniec skoczył, jakby od niechcenia, a Arrow przeturlał się na bok. Tam, gdzie chwilę temu była jego głowa, teraz znajdował się jedynie pokruszony kamień.

Pokusił się o krótkie spojrzenie na nastolatka, który trzymał się za szyję i łapczywie wciągał powietrze. Tak, Arrow zna uczucie pozbawiania czasu. Tylko że jego pozbawiano tygodnia, maksymalnie miesiąca, a temu dziecku zabrane zostało dużo, dużo więcej. Ile dokładnie? Tego nie potrafił określić w tych warunkach, ale dostatecznie znał teorię Szaleńców, aby wiedzieć, że jak już się pożywiają, to intensywnie.

– Nie wiem, czy słyszysz, ale musisz uciekać.

Szaleniec niespodziewanie ruszył na Arrowa, jakby w jednej chwili stał przed nim, a następnej już kopał w brzuch i posyłał metry dalej. Arrow stracił dech i nie posiadał przy sobie niczego, co mogłoby posłużyć mu za broń. Zdał sobie sprawę z kolejnym opóźnieniem, że tym razem to on wrzasnął z bólu. Dłoń, która raptem miesiąc temu ucierpiała w wyniku kłótni z Gabrielem, teraz promieniowała stokrotnie większym bólem. Musiał jakoś napatoczyć ją w trakcie lotu a może nawet kopnięcia. Nie potrafił sobie przypomnieć ciągu zdarzeń. Pamiętał tylko ból i pewność, że nie przeżyje.

Szaleniec za to nie miał już chyba ochoty na zabawy, bo dopadł do Arrowa chwilę później. Z przerażeniem Arrow odkrył, że nim się nie będzie pożywiał. Miało mu się stać to samo, co stało się Axelowi przed laty. Padł na kolana, przytrzymując w ten sposób uda Arrowa i patrzył w jego brzuch ukryty pod bluzką, aby unieść zaraz dłoń z celem umoczenia jej we wnętrznościach.

– ...ce! – Na początku Arrow słyszał tylko piszczenie i skrawek słów, więc nawet nie był pewien, czy to nie halucynacje. Szaleniec jednak zamarł, spoglądając za siebie z dłonią w górze. – Złap go za ręce!

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz