Tom III ~ Rozdział 4

356 33 19
                                    

Arrow poszedł się dokładnie umyć, pozostawiając Gabriela na chwilę samego z Colem, który wykorzystał ten czas i wypytał o detale. Wolał nie pytać o nie Arrowa, widząc jego sztywne ciało. Wściekał się wewnętrznie. Jak Axel mógł pogłębiać traumę własnego brata? Czy naprawdę nie było innego sposobu, aby przekazać mu wieści?

Wydarzyło się, trudno. Mógł tylko zapewnić chłopcom lepsze i zdrowsze towarzystwo i kolację, którą przygotował w obecności odświeżonego Arrowa, podczas gdy Gabriel wskoczył pod prysznic. Cole zaczął sądzić, że jego garderoba stała się całkiem rozchwytywana przez tę dwójkę, ale zachował myśl dla siebie. Zamiast tego podał proste kanapki w salonie, gdzie zaraz zasiadł czysty Gabriel w nieco przymałych ubraniach.

Kto by się spodziewał?

– Dlaczego cię to nie zdziwiło? – spytał niespodziewanie Arrow, gdy wszyscy trzej przeżuwali w ciszy od dłuższej chwili.

Cole z Arrowem zajmowali kanapę, a Gabriel siedział w fotelu na prawo. Miał dobry widok na swojego partnera, widział dokładnie, jak ten niechętnie poruszał szczęką i mielił posiłek. Będąc dokładnym, wyglądał, jakby miał ochotę wszystko zwymiotować.

Pan domu otrzepał dłonie z okruszków, napił się wody z wysokiej szklanki. Szukał najbezpieczniejszych słów i wszyscy zebrani o tym wiedzieli.

– Wiedziałeś – skwitował Arrow, a Cole spojrzał na niego wymownie. – Dlaczego nic z tym nie zrobiliście?

– Ustaliliśmy prawo lata temu – zaczął spokojnie, dyplomatycznie jak zawsze. – Ludzie przystali na nasze zasady, ale już wtedy byliśmy świadomi, że zawsze znajdzie się kruczki prawne i furtki, które umożliwią im działanie poza prawem. Rozmawialiśmy o tym nie raz i nie dwa w rządzie, prawda jest jednak taka, że mieliśmy trochę związane ręce. Ci ludzie dobrowolnie się zgadzają oddawać energię poza nasze prawo.

– Oni są często poddawani upojeniu – obwieścił z oniemieniem Arrow, ale nawet to nie przyniosło oczekiwanej reakcji. Cole tylko przymknął powieki. – Nie interesuje was to.

– Wręcz przeciwnie – zapewnił, przejeżdżając dłonią po włosach, wprawiając je w jeszcze większy nieład. – To ja jestem odpowiedzialny za tę stronę kraju. Ja i James jako wykonawca osądów. Sęk w tym, że nie można udowodnić czegoś, czego nie ma.

– Co to znaczy?

– Jeśli do rodzin trafia list z podpisem wyssanego Zwykłego, to prawnie ma to swoje uzasadnienie – wtrącił Gabriel, przykuwając ich wzrok. – Dokładnie to nam dziś powiedział Axel. Albo poza prawem, albo wcale.

– Prawo jest ślepe, a mój brat musi je łamać, aby pomóc tym ludziom?

– Patrząc na to z boku... Tak, tak to właśnie wygląda – przyznał Cole z niechęcią. – Przykro mi.

– Nie myśleliście nad zmianami, skoro widzicie luki prawne?

– Myślimy cały czas. Tylko że prawo to nie tylko my czterej. Składa się na to cały parlament. Łatwo można nas przegłosować.

– Czy Trójca nic już nie znaczy?

– Arrow – nawołał go Gabriel, chcąc jakoś uspokoić jego rosnący gniew. Cole posłał mu smutny uśmiech, zanim spojrzał na młodego Beckera.

– Żeby nas zrozumieć, musiałbyś przeżyć to, co my.

– Bunt?

Cole pokręcił głową.

– Nasze wejście po drabince do władzy. Nasze relacje i naszą niechęć do pełnienia funkcji władców. Dlaczego Luther twoim zdaniem się nie udziela? – Arrow rozchylił usta, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku, mając konsternację wypisaną na twarzy. – Ja dalej spełniam się medycznie, bo czuję, że tak powinienem pomagać Umiejętnym. Dawniej nie było dla nich specjalnych szpitali. Owen stworzył akademię nie tylko z powodu dokuczenia Jamesowi. Chciał on stworzyć miejsce, gdzie Umiejętni i Zwykli mogliby znaleźć pojednanie i dostać naprawdę dobre wykształcenie. Nie chcemy dzielić społeczeństwa, od zawsze chcieliśmy nas połączyć, dając wszystkim równe prawa.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz