Tom III ~ Rozdział 25

239 30 7
                                    

Pędził do Gabriela na złamanie karku. Ten oczywiście od niego nie odbierał, czego nawet się niejako spodziewał. Wybrał więc w trakcie wariackiej jazdy numer brata, który jak zwykle przywitał się w swój głupkowaty sposób. Arrowowi daleko było do żartów.

– Czy Gabriel jest w domu?

– Gdzie ma niby być o tej porze? – spytał ironicznie. – Chociaż może wyszedł do kumpli, kto go tam wie. Nie chodzę za nim.

– Axel, kurwa, skup się – warknął, sprowadzając brata do pionu. – Czy zauważyliście z Augustem, aby Gabriel ostatnimi czasy gdzieś wychodził? Mam na myśli od niedzieli, gdy wrócił z imprezy u Verity. I bez żartów.

– Nie. Szczerze mówiąc, nawet na siebie raz nie wpadliśmy – wyznał pokornie. – Czemu pytasz?

– August? – zignorował go, wiedząc, że Szaleniec miał większe pojęcie o poruszaniu się domowników.

– Nie wychodził z pokoju nigdzie prócz łazienki. Raz czy dwa usłyszałem go w kuchni, ale gdy chciałem pogadać, już go nie było lub przemykał obok mnie. Pomyślałem, że się pokłóciliście i chciałem dać mu możliwość do rozmowy, ale najwidoczniej jej nie potrzebował.

– Kurwa – zaklął, wymijając szaleńczo trąbiący na niego samochód. – Najważniejsze, że żyje. Jesteście pewni, że jest w domu teraz, tak?

– Tak – odparł August. – Czemu miałby być martwy?

– Jacob go skrzywdził – tłumaczył, zbliżając się do budynku, w którym żyli. – Napoił go Skażoną krwią i to zaraz po tym, gdy ja to zrobiłem. August, co to może oznaczać?

– To, że nie powinieneś przyjeżdżać – zarządził surowo. – Ogarnę go siłą.

– Nie, nie, nie! – wpadał w histerię. – Muszę go zobaczyć, muszę z nim porozmawiać. Siłą go do niczego nie zmusisz, zamknie się.

– Arrow, to nie jest dziecięca igraszka. To nie zażycie po kacu alkoholu. To coś znacznie potworniejszego dla psychiki. Może być na głodzie i dlatego się izolował. Ze swojej strony cię przepraszam, że nie interweniowałem od razu.

– Jestem już pod budynkiem, zaraz będę. Nie róbcie niczego bez mojej ingerencji.

– Powiedz mu coś – szukał pomocy u Axela.

– Braciak...

– Nawet nie próbuj. Zaufajcie mi, do diabła. To mój chłopak. Przeżyłem z nim więcej niż którykolwiek z was – mówił, wpadając do budynku. – Zaraz będę, czekajcie.

Rozłączył się, ale nie ufał Augustowi w pełni. Liczył za to, że Axel na niego wpłynie i nie zrobią głupstwa. Nie obawiał się, że Gabriel go skrzywdzi, bardziej przerażony był jego stanem zdrowia. Nie dawał sobie rady, przez co nie opuszczał sypialni. Arrow musiał zrobić wszystko, aby zapewnić mu wsparcie psychiczne, jak i fizyczne. Tego jednego nauczył się we własnej rodzinie: wierności. W zdrowiu i w chorobie. Nawet jeśli Gabriel nie był jego mężem, czuł, że powinien przy nim być zwłaszcza w tych trudnych chwilach. Tak powinno się robić w związkach.

Wpadł do mieszkania, od którego August otworzył mu drzwi z wyprzedzeniem. Axel stał w rozkroku i zaplecionymi ramionami w korytarzu, ale miną wręcz porażał. Przypominał strażnika więziennego. Tylko że nie byli w więzieniu, a Arrow przeszedłby dalej nawet siłą.

– Na pewno chcesz iść tam sam?

– Tak. Muszę być sam. Zawołam, gdybyśmy potrzebowali pomocy.

August spojrzał na Axela, ten odwzajemnił spojrzenie i przepuścił brata. Arrow wziął głębszy oddech i dopiero wtedy ruszył dalej do drzwi. Okazały się zamknięte. Odwrócił się do domowników.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz