Tom I ~ Rozdział 20

458 44 54
                                    

– Jeszcze raz uniesiesz nie tę nogę, to ci ją złamię – ostrzegł Drew, gdy Arrow jedynie marzył o zakończeniu treningu. – Becker, zdenerwujesz mnie zaraz.

– Nie robię niczego innego od dwóch tygodni – sarknął, poprawiają swoją pozycję do ponownego wykonania skoku.

– Słyszałem.

Arrow wątpił w prawdomówność trenera po tym, jak usłyszał z jego ust te słowa piąty raz, kiedy to Arrow kazał mu się wtedy pierdolić. Gdyby faktycznie usłyszał, już by nie był opanowany. O ile ciągłą nerwowość nauczyciela w ogóle można było określić takim mianem. Pewnie nie.

– Zależy ci w ogóle? – krzyczał. – Lewa noga, skoro jesteś praworęczny! Nogi są bronią. Mogą pomóc ci walczyć, ale też przeżyć. Używaj mózgu. Instynkt nie pomaga!

To zupełna odwrotność tego, czego uczył się ze słów brata i ojca. Czyściciele działali instynktownie. Wyłączali myślenie, obserwując jedynie ruchy napastnika. Dostosowywali swoje tempo do jego tempa. Byli pustymi kukiełkami, które miały wydobyć z siebie każdy pierwotny instynkt przetrwania, aby przeszyć czaszkę Szaleńca i wyjść bez uszczerbku na tym. Axel był twardy, toporny i powolny. Mimo to siekał wszystko wokół siebie jak maszyna. On nie tylko celował w mózg, ale także przy okazji zadawał masę bólu, aby Umiejętni regenerowali się w kółko i w kółko. Trudno się mu dziwić, skoro jego własne flaki były na wierzchu, bo Szaleniec nie miał ochoty pożywić się czasem. Każdy by zwariował, czując oddech śmierci na karku, która bawi się z tobą w kotka i myszkę.

– Myśl, do diabła!

Za późno Arrow się skapnął, że jego kopnięcie zachwiało nim całym, co w połączeniu z czasem nogi w powietrzu dawało mu pewną śmierć.

Drew nie miał go uczyć walki, a techniki. Szybko się okazało, że granica między tymi dwoma nie istniała, ponieważ na pierwszym spotkaniu kazał się okładać, na drugim sprzedać sobie całą teorię walki, a na trzecim wykonywać serię udawanych ataków. I tak już pozostali przy tym punkcie, jakby Arrow nie potrafił przejść dalej. Determinację i upór miał po Jamesie, toteż nie poddawał się. Pot płynął mu po plecach, kapał z brody, przyklejał włosy do czoła i karku – to nic w porównaniu z Szaleńcami, na których chciał polować.

– Powtórz!

– Prawa w pionie, lewa w poziomie.

– Lub?

– Prawa zgięta i szukająca oparcia na lewej, aby zrobić unik w bok.

Mówiąc to, od razu przeszedł do wykonywania ćwiczenia, jakby przed nim faktycznie ktoś stał. Przewrót mu się udał, ale był zbyt toporny. Obaj to widzieli, problem, którego Arrow nie mógłby tego dnia przeskoczyć. Mimo to Drew był uparty.

– Powtórz sekwencję prawo, lewo i przód.

Spróbował tylko w prawo, bo gdy nogi w końcu odmówiły mu posłuszeństwa i się pod nim zatrzęsły, wiedział, że to koniec treningu. Nie dla Drew, on cisnąłby po nim tak długo, aż ten nie skomlałby z bólu. Jedynymi słowami, jakie Drew uznawał za koniec, to jednoznaczna wypowiedzieć Arrowa. Wyrobili sobie zaufanie, które podstawy miało w uporze chłopaka. Drew ciągnąłby go po każdym ćwiczeniu, aż Arrow nie przyznałby się do swoich wad. To była cenna lekcja dla niego. Już po drugim specjalnym treningu, gdy siedział wykończony na parkiecie, Drew stanął nad nim i surowo wyraził swój stosunek do jego charakteru.

– Jeśli nie umiesz przyznać się do własnych wad, jak masz nad nimi pracować? Nie myśl, że twoje nazwisko dodaje ci sto punktów do wytrzymałości, bo to nie żadna gra zręcznościowa.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz