Tom III ~ Rozdział 21

212 28 10
                                    

Gabriel postanowił skorzystać z rad ojca i porozmawiać z partnerem szczerze na kilka tematów. Dotychczas kluczyli wokół siebie, czekali na jakieś lepsze momenty, ale Luther miał rację: mogli się nigdy nie doczekać. Powinni rozmawiać, powinni wiedzieć, na co mogą sobie pozwolić i kiedy. Arrow był wszak człowiekiem planującym działania, a każde zaskoczenie drażniło go i rozbijało ówczesne plany. Zaakceptował uczucia Gabriela, ale był zły, że tak późno się o nich dowiaduje. Czy to nie był wystarczający sygnał, że powinni sobie mówić wprost niektóre rzeczy? Oczywiście, że tak! August też mu powtarzał, że Arrow to niezbędna część jego treningu. Dlaczego więc tak późno to do niego dotarło? Ile razy już musiał usłyszeć o swojej głupocie, aby w końcu ją pojąć?

Tak więc zaplanował rozmowę i nawet się do niej przygotował. Zadbał o to, żeby August był w domu – który spojrzał na niego z politowaniem, bo przecież gdzieżby indziej miał być? – Axela na szczęście miało nie być do późna.

Zadzwonił po Arrowa. Głos musiał go zdradzać. August śledził go wzrokiem, zachodząc w głowę, czy jego kolega przypadkiem nie oszalał w inny sposób. Uśmiechał się i denerwował jednocześnie. Poszedł ostatecznie do sypialni i się w niej zamknął.

– Chyba jestem na to za stary – mruknął August, idąc do własnego pokoju.

Korciło go zamówienie jakiegoś jedzenia, ale zaraz z tego rezygnował. Jedzenie w takiej sytuacji? Najpierw rozmowa. Arrow może i zgodził się podejrzanie łatwo na spotkanie, ale nie był głupi. Nie dałby sobie zamydlić oczu kolacją, gdy Gabriel niemal drgał zniecierpliwiony.

Stał przy oknie i bawił się wargą między palcami, chcąc jakoś zająć dłonie, żeby te nie przemieszczały rzeczy z kąta w kąt. Zaraz miał nie znaleźć większości i zdenerwować. Tego wolał uniknąć.

– Hej – przywitał się wesoło Arrow, wchodząc dziarsko do sypialni.

Gabriel od razu uśmiechnął się do niego szeroko i podszedł, aby wziąć chłopaka w ramiona.

– Mm, tęskniłem.

– Tak, ja też – zapewnił z zaskoczeniem. – Dobry dzień?

Odsunęli się od siebie, ale Gabriel nie przestawał go obejmować. Pokiwał tylko głową, szczędząc słów na właściwe tematy. Doskonale widział, że Arrow tylko czekał, aż któryś z nich wreszcie zacznie. Lepiej znosił podekscytowanie od niego, to pewne. Pociągnął więc go na łóżko, na którym usiedli obaj. Pokój zalała cisza. Arrow wyczekiwał i nie ułatwiaj. Gabriel nagle zaczął skakać wzrokiem na to czy tamto. Miał się nad tym dłużej nie zastanawiać, bo pewne było, że zrezygnuje. Co też on wyprawiał, do diabła?

– August – powiedział głośniej, niż zamierzał, widząc, że usta Arrowa się rozchyliły. – Yy. August mówi, że ten... że nie mogę uciekać od ciebie.

– Mądrze – przyznał, wyczekując puenty.

– Nie uciekam przecież – zapewnił od razu, gładząc dłoń chłopaka. – Tylko trochę się o ciebie boję. To nie to samo!

– Gabriel. Zmusiłeś się, żeby mnie tu zawołać, aby mu coś udowodnić? – spytał podejrzliwie, marszcząc brwi.

– Jezu, nie! – jęknął, odwracając się do niego frontem. Nadal bawił się dłonią chłopaka. – Po prostu ostatnie dni spędzałem na myśleniu o krwi.

– Super – mruknął ironicznie, a Gabriel wreszcie spojrzał na niego z przyganą. Prychnął śmiechem. – Żartuję przecież. Co wymyśliłeś, że tutaj siedzimy i tak cię nerwy zjadają?

– Nie jestem wampirem – odezwał się, a Arrow już chciał coś dodać, więc drugą dłonią zamknął mu usta. – Nie mam zamiaru ssać krwi czy coś. Mam za to zamiar nauczyć się żyć z jej źródłem w jednym łóżku bez poczucia, że dostosowuje swoją wolę do jej woli.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz