Tom III ~ Rozdział 17

215 28 12
                                    

Gabriel starał się przy wszystkich. a zwłaszcza przy Arrowie zachowywać normalnie. Gdzie słowo normalnie wykraczało poza jego skalę zrozumienia. Już nic nie rozumiał z tego, co czuł i jak powinien czuć. Im dłużej z Augustem rozkładał na czynniki pierwsze swoje życie i relację z Arrowem, tym bardziej upewniał się w przekonaniu – niemiłym zresztą – że wpadł w pułapkę własnej słabości. Niby August starał się strofować jego zapędy pesymistyczne, ale to niewiele skutkowało. Nie mógł już pozbyć się wrażenia, że kochał Arrowa ze względu na jego Skażenie, a nie realne zainteresowanie drugim człowiekiem.

Zaczął więc go cicho obserwować. Niby nie różniło się to od tego, jak patrzył na niego wcześniej. A dość często ludzie przyłapywali go na wgapianiu się jak ciele w malowane wrota. Teraz za tym nie kryło się pełne uczucia spojrzenie, a jedynie badawcze.

Zastanawiał się na świeżo, czy Arrow go po prostu kręcił, bo miał świetne ciało, charakter, czy może kręciło go, co płynie mu w żyłach. Czasem wdychał zapach mocniej do płuc, czasem wstrzymywał oddech.

Popadał w paranoję.

Wpatrywał się nawet w niego w łóżku, gdy ten sobie spokojnie spał, nie będąc niczego świadomym. Lub będąc, ale dając partnerowi przestrzeń do pogodzenia się ze stanem realnym. Gabriel wszak nie miał ochoty rzucić się na niego, gdy spali w siebie wtuleni. Wręcz przeciwnie. Zapach Arrowa go uspokajał i koił. Można by rzecz, spełniał swe zadanie. Tylko że to gryzło się z tym, jak bardzo pragnął go rozerwać w chwili, gdy mieli się kochać.

– To normalne – zapewniał August. – W normalnych okolicznościach Skażony z Szaleńcem mają na pieńku, bo nigdy nie wiedzą, kiedy będą musieli stawić sobie czoła. Nie wyobrażam sobie, co muszą czuć, gdy dochodzi do tego napięcie seksualne.

Wiadomo. Związek Umiejętnego ze Zwykłym nie należał do prostych, więc jak Gabriel śmiał w ogóle przypuszczać, że Szaleńca ze Skażonym będzie miał z górki? Szczyt dziecięcej naiwności. Luther Wilkerson nigdy nie ośmielił się choćby flirtować z osobnikami innej rasy. Leon Wilkerson mógł spróbować, bo znał swoje możliwości, a przede wszystkim nie był zdiagnozowanym Szaleńcem. Gabriel zazdrościł bratu. On nawet nie potrafił jednoznacznie określić, czy kocha Arrowa miłością zdrową, czy już tą Szaleńczą. Czy gdyby kazał mu odejść, odszedłby bez wahania?

Tkwił w impasie.

Cokolwiek by nie postanowił, czekało na niego jedynie rozczarowanie. Nie widział światła w tym tunelu, wyjścia, które nie byłoby zawalone.

Miał na wyciągnięcie ręki kochanka, który ufał mu tak bardzo, że spał niezmąconym snem. Jeszcze nie tak dawno temu cieszył się, że mógł go pocałować, że mógł liczyć na związek, przekraczanie granicy za granicą. Aż napotkali tak wielki i gruby mur, że Gabriel nawet nie potrafił znaleźć możliwości na jego pokonanie. Czyżby to był finał? Czyżby mieli skończyć tak samo, jak inni?

James był hetero, ale Luther mógł podskórnie żywić do niego jakieś uczucia, o których nie mówił. Betsy zmarła nim Leon zdążył jej choćby powiedzieć magiczne „kocham". Czy miał stracić Arrowa, gdy było już tak pięknie?

Tak bardzo mu zależało.

Jemu czy Szaleńcowi?

Na uczuciu czy krwi?

– Gabriel, pomogę ci – zapewniał August, patrząc na niego czujnymi oczami osoby, która pokonała najgorszą przeszkodę własnego życia. – Moglibyście teraz zerwać, tak byłoby najprościej dla was obu. Tylko że czasem podjęcie walki jest cenniejszym doświadczeniem niż złożenie broni.

– Mogą być ofiary – przypomniał mu, patrząc zamglonym wzrokiem przed siebie między drzewa. – Mogę go zabić.

– Możesz – zapewnił bez wahania. – Tak samo, jak ja mogę ci pomóc zapanować nad tym, czego jeszcze nawet w sobie nie przebudziłeś, Gabrielu. – Położył mu dłoń na ramieniu, mocno zaciskając palce. – Nie Oszalałeś. Jesteś wciąż Umiejętnym. Nie przeżyłeś tego, co ja i zrobię wszystko, żebyś nigdy nie musiał.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz