Tom II ~ Rozdział 16

308 46 43
                                    

W czwartek Gabriel ośmielił się wyjść do ludzi. Owen II uraczył go badaniem, twierdząc, że mu się nadzwyczaj nudzi w domu. Gdy spytał go o powód niepójścia do szkoły, młody tylko wzruszył ramionami. Późniejsze kasłanie zdezorientowało starszego brata. Poczuł się okropnie na myśl, że nie zauważył osłabienia nastolatka i durnie zadał pytanie, jakby to szkoła była najważniejsza w życiu. Doskonale wiedział, że to nieprawda. Sam miał dość sprowadzania wszystkiego do posiadania kwalifikacji i „przyszłości". Arrow gdzieś tam stawał na nogi jak zawsze po upadku, a Gabriel nie potrafił nawet się dźwignąć, tak wygodnie mu było na leżance. Stworzono ją z kłamstw, a te przyszpiliły go do podłoża w chwili, gdy nabrał przemożnej ochoty do wstania i zadziałania na własny rachunek. Nie był dobrym synem, dobrym człowiekiem, ale pragnął być dobrym partnerem i to na każdej płaszczyźnie tego słowa.

– Jesteśmy sami w domu? – spytał brata, gdy wychodzili z przychodni. Owen akurat spryskiwał sobie czymś gardło. Zamlaskał i schował buteleczkę do kieszeni bluzy.

– Mama powinna gdzieś być. Tata z Leonem są na zebraniu, a Hazel w akademii.

– Hej, masz ochotę na pizzę?

Młodszy popatrzył na brata z powątpieniem. Owen wszak odstawał od rodzeństwa o minimum sześć lat, podczas gdy Leona, Gabriela oraz Hazel dzielił kolejno rok. Odstawał od nich nie tylko wiekiem, ale także rasą i wpadką. Niechcący dowiedział się od niezbyt tolerancyjnej rodziny ze strony matki, że Hazel miała być ostatnim dzieckiem. Była upragnioną córeczką mamusi i to jej wystarczało. Dwójka silnych synów oraz księżniczka, którą mieli chronić. Rodzeństwo nigdy co prawda nie dało najmłodszemu odczuć niechcenia, nawet rodzice go kochali i rozpieszczali. Fakt jednak pozostawał faktem, że czuł się niepasujący. Luther mógł powtarzać, że jest z niego dumny, ale i tak nie wiązał z nim nadziei – tak uważał Owen. Od Leona oczekiwano bycia następcą, od Gabriela bycia wybitnym wykładowcą, a od Hazel świecenia jasno na ekranach. Owen nigdy nie słyszał, aby miał zarezerwowaną rolę dla siebie. Sam sobie ją znalazł i tylko dzięki temu nie zwariował.

– Okej – odparł ochrypnięty.

Paradoks, że Gabriel był od niego wyższy o prawie czterdzieści centymetrów, szerszy w barach i znacznie bardziej niebezpieczny, a Owen czuł się akurat przy nim prawdziwie i spokojnie. Trochę jakby przebywał w doborowym towarzystwie, przy którym, gdy beknie, to się zaśmieje, a nie zawstydzi. Siostra go trochę onieśmielała, a Leon mimo przyjaznej strony, posiadał też przemożną ochotę pobycia samemu z myślami i Owen nie raz go na tym przyłapywał. Ostatnimi czasy nawet częściej. W tym wszystkim tylko Gabriel wydawał mu się znajomo szczery w walce z prawdziwym sobą. I też go rodzina nie tolerowała z racji na Szaleństwo we krwi. Można powiedzieć, że jednak byli do siebie podobni. Mieli nawet ten sam odcień włosów!

Usiedli razem z pizzą w salonie. Gosposia dwukrotnie się ich spytała, czy nie woleliby zjeść domowej pizzy, ale obaj z kulturą jej odmówili, co i tak ją uraziło. Gabriel aż westchnął znużony, podczas gdy Owen tylko poprawił okulary i odchrząknął chrypkę.

– Jak będę dorosły, to kupię sobie drewnianą chatę w lesie w innym kraju najlepiej. I moim jedynym pracownikiem będzie robot, którego sobie kupię.

– Sztuczna inteligencja lepsza od ludzi?

– Pytanie retoryczne mam nadzieję?

Gabriel zaśmiał się wesoło do młodszego, co ten odwzajemnił i sięgnął drugi kawałek pizzy.

– Czy wiesz co... – zaczął niepewnie, marszcząc nagle brwi – co u Arrowa?

– Z tego, co mi wiadomo, to dochodzi do siebie. Cole go dogląda.

Lost energy//bxb//✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz